Jak wynika z informacji uzyskanych przez Defense News, na linii Moskwa–Ankara trwają zaawansowane negocjacje w sprawie sprzedaży tureckim wojskom lotniczym myśliwców Su-35. Transakcję taką zaproponował prezes Rostiechu przed kilkoma miesiącami w reakcji na odcięcie Turków od dostaw wielozadaniowych samolotów bojowych F-35A Lightning II.
Jeżeli Su-35 faktycznie trafią do Turcji, będzie to już drugi poważny kontrakt zbrojeniowy podpisany przez to państwo z Rosją – i będzie on bezpośrednim skutkiem pierwszego. Wykluczenia Ankary z programu F-35 jest bowiem następstwem pozyskania (a ściślej: rozpoczęcia dostaw) rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400. Posunięcie to uznano za niebezpieczne dla spójności NATO i ochrony jego tajemnic wojskowych sojuszu, zwłaszcza tych dotyczących właściwości stealth Lightninga II.
Na razie nie wiadomo, ile myśliwców może trafić do Turcji. Wstępnie mówi się o czterdziestu ośmiu egzemplarzach, co miałoby pozwolić na wyposażenie dwóch eskadr.
Cena jednego Su-35 powinna się zamknąć w granicach 50–70 milionów dolarów amerykańskich. Pozycja Ankary w negocjacjach wbrew pozorom będzie mocna. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan wydaje się nieporuszony utratą dostępu do F-35, tymczasem dla Rosji podpisanie kontraktu na Su-35 dla Turcji będzie dużym sukcesem strategicznym i ogromnym sukcesem prestiżowym. Niektórzy analitycy sugerują wprost, że na transakcji bardziej zależy Putinowi niż Erdoğanowi.
W temacie rosyjskich myśliwców dla Turcji kilkakrotnie pojawiały się też wzmianki o możliwej sprzedaży Su-57. Sam Erdoğan sugerował, że Turcja może rozpocząć negocjacje w sprawie tych samolotów po zakończeniu dostaw Su-35. Ponadto Turcja może mieć nadzieję na pomoc Rosjan w pracach nad własnym samolotem bojowym nowej generacji TF-X, który ma być oblatany w roku 2023. Ale już teraz wiadomo, że nie ma szans na dotrzymanie harmonogramu, nawet z pomocą Rosji.
Zobacz też: Lockheed prosi emerytów o wsparcie przy sprzedaży F-35
(defensenews.com)