Ministerstwo Obrony Narodowej, wspólnie z premierem Donaldem Tuskiem, poinformowało dziś o incydencie dotyczącym bezpieczeństwa polskiej infrastruktury krytycznej. Wczoraj zbiornikowiec należący do rosyjskiej „floty cieni” wykonywał nietypowe manewry w rejonie podmorskiego kabla energetycznego łączącego Polskę ze Szwecją. Jednostka została zmuszona do opuszczenia tego newralgicznego obszaru. Jest to pierwszy oficjalnie potwierdzony przypadek naruszenia bezpieczeństwa polskich instalacji podmorskich.

Resort obrony nie podał wielu szczegółów zdarzenia. Wiadomo, że powiązany z Moskwą, niewymieniony z nazwy, zbiornikowiec nie wszedł na polskie wody terytorialne. Jego załoga została, według słów Władysława Kosiniaka-Kamysza, odstraszona przez samolot patrolowy z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Statek wrócił do jednego z rosyjskich portów.

Nie podano, o których kabel chodziło, ale jedynym kablem energetycznym łączącym Polskę ze Szwecją jest SwePol Link. Jest to linia wysokiego napięcia prądu stałego (HVDC) pomiędzy półwyspem Stärnö w pobliżu miasta Karlshamn a Wierzbięcinem w okolicach Słupska. Kabel ma długość 254 kilometrów, z czego 238 kilometrów przebiega pod dnem Morza Bałtyckiego. SwePol Link dostosowany jest do przesyłu energii elektrycznej o mocy do 600 megawatów. Właścicielem kabla są Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE).

Decyzją dowódcy Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego, wiceadmirała Krzysztofa Jaworskiego, w miejsce zdarzenia oddelegowano dziś okręt hydrograficzny ORP Heweliusz, którego załoga ma sprawdzić stan kabla i najbliższej jego okolicy. Okręt przeznaczony jest do prowadzenia prac hydrograficznych i oceanograficznych, realizowanych w ramach zabezpieczenia nawigacyjno-hydrograficznego działań Marynarki Wojennej, a także na potrzeby gospodarki morskiej i bezpieczeństwa żeglugi.

Heweliusz, wraz z bliźniaczym ORP Arctowski, przeszedł w ostatnich latach gruntowną modernizację. Jednostki wyposażono między innymi w echosondy, sonary, zdalnie sterowane roboty podwodne (ROV) i łodzie motorowe. Dodatkowo Arctowski został przystosowany do przenoszenia nawodnego pojazdu autonomicznego DriX. Dzięki sensorom załoga okrętu jest w stanie nie tylko przeprowadzić inspekcję wizualną kabla, lecz także sprawdzić, czy w jego bezpośrednim otoczeniu nie zostały rozmieszczone na przykład rosyjskie sensory rozpoznawcze lub inne urządzenia mogące stanowić zagrożenie dla infrastruktury krytycznej. Niedawno Agencja Uzbrojenia uruchomiła program „Hydrograf”, mający na celu pozyskanie następcy obu zasłużonych okrętów.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

CZERWIEC BEZ REKLAM GOOGLE 96%

Kosiniak-Kamysz poinformował również, że jutro odbędzie się w gdyńskim Centrum Operacji Morskich specjalna narada z udziałem premiera Tuska. Minister dodał, że odprawa będzie prowadzona nie tylko z Marynarką Wojenną, lecz też z innymi służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Można podejrzewać, że nie jest to pierwszy incydent związany z bezpieczeństwem polskich instalacji podmorskich, lecz pierwszy, o którym oficjalnie poinformowano.

Problem, który w ciągu ostatnich dwóch lat dotyczył bezpośrednio innych państw regionu Morza Bałtyckiego, ostatecznie dotknął również Polskę. Z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, że incydent stanowił test dla polskich służb — test, który jak dotąd wydaje się zdany. Niemniej należy mieć świadomość, że wraz z planowanym przyłączeniem do sieci pierwszej morskiej farmy wiatrowej i rosnącym znaczeniem gazociągu Baltic Pipe dla bezpieczeństwa energetycznego kraju podobne prowokacje mogą stać się coraz częstsze.

Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto przypuszczał, że Morze Bałtyckie będzie polem wojny hybrydowej między Federacją Rosyjską a Sojuszem Północnoatlantyckim. Ostatnie wydarzenia związane z niszczeniem podmorskich kabli telekomunikacyjnych i energetycznych spowodowały, że NATO zaczyna brać się na poważnie za ochronę tego akwenu, niegdyś uważanego za mało istotny. Przez dwa poprzednie lata działania sabotażowe na Bałtyku zdecydowanie się nasiliły, jednak to okres ostatniego półrocza przelał czarę goryczy.

Od początku stycznia działa powołana przez Sojusz misja „Baltic Sentry”, do której państwa oddelegowały okręty, samoloty i bezzałogowce. W jej ramach na Bałtyku działają dwie NATO-wskie grupy zadaniowe – Standing NATO Maritime Group One (SNMG1) i Standing NATO Mine Countermeasures Group 1 (SNMCMG1). Z kolei państwa członkowskie połączonych sił szybkiego reagowania (Joint Rapid Reaction Force) realizują operację „Nordic Warden” wykorzystująca sztuczną inteligencję do oceny ryzyka stwarzanego przez statki zbliżające się do kluczowych obiektów. System zarządza danymi z różnych źródeł, w tym z systemu automatycznej identyfikacji (AIS), monitoruje jednostki „floty cieni” i wspiera współpracę z grupami zadaniowymi NATO.

Pamiętajmy też, że polska flota od 2022 roku realizuje operację „Zatoka”, której celem jest przeciwdziałanie incydentom sabotażowym i wykrywanie podejrzanych działań w kluczowych rejonach w obszarach koncentracji morskiej infrastruktury. Bezpośrednim impulsem do realizacji takowych działań był sabotaż obu nitek gazociągu Nord Stream. Wydarzenie to uświadomiło decydentom, że konieczne jest stałe monitorowanie polskich obszarów morskich, a zwłaszcza monitoring i ochrona wrażliwej na działania sabotażowej podmorskiej infrastruktury krytycznej​.

Łukasz Golowanow & Maciek Hypś, Konflikty.pl