Wojska lotnicze Stanów Zjednoczonych podjęły decyzję o zawieszeniu lotów wszystkich bombowców B-1B Lancer. Ma to związek z obawami o stan techniczny foteli wyrzucanych, co z kolei przekłada się na obawy o bezpieczeństwo załóg.

Podczas rutynowej inspekcji technicy zauważyli w co najmniej jednej maszynie wadliwie zainstalowany spadochron prostujący fotel po katapultowaniu, a przed rozwinięciem głównej czaszy, spowalniającej opadanie. Gdyby doszło do katapultowania, fotel mógłby się nieprawidłowo ustawić w powietrzu, to zaś mogłoby uniemożliwić właściwe działanie spadochronu głównego i w konsekwencji doprowadzić do śmierci lotnika.

Jest to już druga tego typu decyzja na przestrzeni niespełna roku. Poprzednio Lancery uziemiono na kilkanaście dni w czerwcu roku 2018. Wówczas również sprawa miała związek z fotelem wyrzucanym: jeden z nich nie zadziałał, co zmusiło załogę do lądowania awaryjnego potencjalnie niesprawnym samolotem. W przeciwnym razie lotnik, którego fotel nie chciał wystrzelić, byłby skazany na pewną śmierć. Ostatecznie ustalono, że winny był nie sam fotel, ale sekwencer odpowiadający za kolejność wystrzelenia foteli.

Kapitan Earon Brown, rzecznik Air Force Global Strike Command, oświadczył, że nie ma powodów, aby sądzić, że wykryty teraz problem ma jakikolwiek związek z usterką z czerwca ubiegłego roku. Dowódca AFGSC, generał Timothy Ray, zarządził kompleksową kontrolę wszystkich foteli wyrzucanych i całego systemu awaryjnego opuszczania samolotu. Flota B-1B ma wrócić w powietrze najszybciej, jak to będzie możliwe.

Lancer jest obsadzany przez czteroosobową załogę: dwóch pilotów i dwóch oficerów systemów uzbrojenia.

Zobacz też: Boeing opatentował instalację działka w komorze bombowej B-1B

(military.com)

US Air Force / Desiree N. Palacios