Zdawać by się mogło, że deklaracja zakupu przez Kanadę osiemnastu „pomostowych” Super Hornetów ostudzi nieco atmosferę wokół wyboru nowego myśliwca dla Royal Canadian Air Force. Zamiast tego jednak w kręgach polityczno-medialnych wciąż wywołuje ona emocje.

Stronnicy obozu rządowego argumentują, że zakup F/A-18E/F jest konieczny dla podtrzymania zdolności bojowej kanadyjskiego lotnictwa, zwłaszcza podczas remontów i modernizacji wciąż malejącej liczby sprawnych CF-18A/B (w RCAF pod oznaczeniami CF-188A i CF-188B). Wyrażają też przekonanie, że ich kraj potrzebuje w tej chwili maszyny do obrony własnej przestrzeni powietrznej (według niepotwierdzonych danych w latach 2013–2014 naruszanej przez samoloty rosyjskie ponad trzydzieści razy) lub działań NATO o charakterze „policyjnym” bardziej niż typowo ofensywnego myśliwca o niskiej wykrywalności.

Jak ponadto zauważa Robert Beckhusen w artykule na stronie War Is Boring, Kanadyjczycy już w latach 80. – rozważając wybór pomiędzy F/A-18 a F-16 – woleli samolot dwusilnikowy, wciąż mając w pamięci traumę z użytkowania jednosilnikowego Lockheeda CF-104 Starfightera. Blisko połowę maszyn tego typu utracono w wypadkach, co pociągnęło za sobą śmierć trzydziestu dziewięciu pilotów i zyskało CF-104 przydomek „aluminiowej tuby śmierci”.

Przeciwnicy Super Hornetów utrzymują natomiast, że decyzja o ich zakupie jest wyłącznie polityczna. Już pół roku temu dowódca Królewskich Kanadyjskich Sił Powietrznych, generał broni Michael Hood, zeznawał przed parlamentarną komisją obrony, że CF-188 mogą być użytkowane co najmniej do 2025 roku. Natomiast Steve Over, jeden z wiodących inżynierów zespołu F-35, straszył, że w stosunku do myśliwców wyprodukowanych przez Rosję i Chiny w ciągu najbliższych kilkunastu lat kanadyjskie F/A-18E/F szybko staną się przestarzałe. Obecnie zaś konserwatysta Peter MacKay na stronach dziennika Toronto Sun ostrzega, że decyzja o ich zakupie jest krótkowzroczna i w pewnym momencie może doprowadzić Kanadę do jednoczesnego utrzymywania w linii aż trzech typów myśliwców.

Dość oczywiste wydaje się, że zakup zaledwie osiemnastu F/A-18E/F jest mało opłacalny pod względem logistycznym – tym bardziej jeśli samoloty te miałyby być rozrzucone po różnych teatrach działań (Ameryka Północna, Bliski Wschód, Europa) – i aż domaga się nowych zamówień w przyszłości. To zaś z góry stawiałoby F-35A w konkursie na nowy myśliwiec dla Kanady na nieco przegranej pozycji. Boeing i Lockheed Martin mają więc o co walczyć.

(theglobeandmail.com, torontosun.com; fot. Łukasz Golowanow, konflikty.pl)

Łukasz Golowanow, konflikty.pl