W raporcie opublikowanym 11 września, eksperci z amerykańskiego komitetu National Research Council stwierdzili, że Stany Zjednoczone mogą być podatne na ataki z użyciem rakiet balistycznych dalekiego zasięgu, o ile administracja prezydenta Obamy nie zdecyduje się na zmianę planów dotyczących strategii budowy „kruchej” tarczy antyrakietowej.
Ustalenia National Research Council są bardzo krytyczne w stosunku do strategii antyrakietowej prezydenta Baracka Obamy, który skupia się głównie na ochronie Europy przed irańskim atakiem rakietowym.
Zamiast tego, raport wzywa do zwrotu w kierunku planów byłego prezydenta George’a W. Busha zakładających ekranowanie terytorium Stanów Zjednoczonych przed zagrożeniami atakiem z wykorzystaniem rakiet dalekiego zasięgu.
Amerykańska armia powinna skoncentrować się na sprawdzonym sprzęcie, który może przechwytywać rakiety wroga w fazie środkowej (Midcourse Phase), zamiast wydawać duże sumy pieniędzy na sprzęt, który umożliwi zniszczenie rakiety tuż po starcie (Boost Phase). W raporcie stwierdzono, że obecne podejście jest trudne technicznie do wykonania i zbyt drogie.
Według twórców raportu, naziemny system obrony antybalistycznej Pentagonu składa się obecnie z 30 interceptorów zdolnych do niszczenia rakiet w ich środkowej, czyli najdłuższej, fazie lotu. Oferuje to „wczesny lecz kruchy” system obrony amerykańskiego terytorium przed potencjalnym atakiem z ze strony Korei Północnej.
Jednak w przypadku kontynuowania przez Iran prac nad rozwojem pocisków dalekiego zasięgu, w ciągu następnej dekady zagrożenie wzrośnie w sposób znaczący. Dlatego zaleca się wzmocnienie systemu poprzez dodanie trzeciego „interpcetora” na północno-wschodnim regionie USA.
Taka zmiana w strategii byłaby mniej kosztowna i mogłaby zostać objęta rocznym budżetem Pentagonu. Koszt wyniósłby około 10 miliardów dolarów.
(defensenews.com)