Napięcie pomiędzy Turcją a Syrią stale wzrasta. Na wtorkowym spotkaniu Rady Północnoatlantyckiej NATO opowiedziało się zdecydowanie po stronie Ankary, nie zdecydowało jednak o podjęciu żadnych konkretnych działań. Tymczasem premier Turcji Erdogan otwarcie grozi Syrii.

Pomimo zdecydowanego potępienia zestrzelenia tureckiego F-4 NATO wyklucza na razie jakąkolwiek zbrojną interwencję w regionie, czy chociażby skierowanie samolotów AWACS. Z kolei tureckie wojska otrzymały rozkaz natychmiastowego odpowiadania ogniem na jakiekolwiek wrogie zachowania ze strony syryjskiej. Premier Erdogan dodał nawet, że wszelkie wrogie akty spotkają się ze srogim odwetem. Ankara zakłada nawet atakowanie obiektów na terenie swojego sąsiada, jeżeli wojsko uzna je za zagrożenie. Oznacza to w praktyce, że Turcja dąży do stworzenia na granicy strefy buforowej. Może to doprowadzić do znacznej eskalacji napięcia, w minionym półroczu syryjskie śmigłowce kilkakrotnie naruszały turecką przestrzeń powietrzną. Do kolejnego incydentu doszło podczas poszukiwań zaginionych pilotów zestrzelonego Phantoma, syryjska obrona przeciwlotnicza miała w niedzielę ostrzelać jeden z tureckich samolotów uczestniczących w tej akcji.

Pojawiają się także nowe informacje na temat piątkowego zestrzelenia. Syria twierdzi, że F-4 został zestrzelony przez konwencjonalne działo przeciwlotnicze, do tego najprawdopodobniej było to ZU-23-2 kaliber 23 mm! Także wyjaśnienia Ankary odnośnie okoliczności wydarzenia stają się coraz bardzie zagmatwane i zdają się potwierdzać wersję rosyjskich ekspertów, że Phantom testował skuteczność nie tureckich, a syryjskich radarów. Jak widać syryjskie radary i obrona przeciwlotnicza okazały się skuteczne.

(lefigaro.fr, welt.de)