Udany podbój Polski wzmocnił wiarę Słowaków w rację proniemieckiej polityki prezydenta (od 6 października 1939 roku), księdza Jozefa Tiso. Dla nieznacznej części polskiego społeczeństwa nadszedł czas słowackiego władztwa.

Powrześniowa nagroda

Nadrzędnym celem słowackiego uczestnictwa w wojnie z Polską była chęć odzyskania zagarniętych przez Polaków w 1938 roku spornych terytoriów na terenie Spiszu i Orawy. Mimo iż z początkiem kampanii wojska słowackie umocniły się na obszarze Spiszu Zamagurskiego, Orawy i Tatr Jaworzyńskich, na ostateczną decyzję w sprawie przynależności interesujących Słowaków terenów trzeba było poczekać na decyzję Hitlera.

Przywódca Niemiec postanowił wynagrodzić udział w wojnie słowackiego satelity i utwierdzić reżim Tisy. Wobec rządu słowackiego żądał spełnienia jedynie dwóch postulatów – spokoju i stabilności w polityce wewnętrznej i całkowitego oddania w sprawach międzynarodowych.

Jaworzyna Tatrzańska

Jaworzyna Tatrzańska

Decyzje o przynależności państwowej terenów spornych między byłym państwem polskim a Słowacją podjęto 21 listopada 1939 podczas berlińskiej konferencji ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa i ambasadora nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Republiki Słowackiej Matusa Černáka. Za pozwoleniem najwyższych czynników politycznych zawarto umowę dwustronną w sprawie korekty granic. Słowacy otrzymali 220 km2 zajętego rok wcześniej obszaru północnej Orawy i Spiszu oraz 532 km2 ziem rdzennie polskich – łącznie 752 km2.

Otrzymane ziemie, bezspornie uważane za polskie, wywołały zaskoczenie u samego przywódcy republiki, który w przypływie szczerości przyznał, iż „tam nie mieszkają Słowacy, a tamta okolica nigdy nie należała do Słowacji”.

Okupacja po słowacku

Już po zajęciu spornych terytoriów Słowacy samowolnie rozpoczęli tworzenie własnej administracji. W ramach przywracania „ziem odzyskanych” do macierzy utworzono szereg urzędów i pocztę.
Niemniej pierwszy okres słowackiej okupacji był całkiem znośny dla Polaków – nie dochodziło do prześladowań na tle narodowościowym. Stan ten trwał do czasu podpisania umowy Ribbentrop- Černák.

Jeszcze przed ratyfikacją zawartych postanowień rozpoczęto proces słowakizacji nabytych obszarów. Dla władz centralnych w Bratysławie priorytetowym zadaniem była likwidacja oznak polskości otrzymanych ziem. Należało przy pomocy wszelkich instrumentów zerwać stosunki z resztą podzielonego między Niemcy i ZSRR kraju.

Administracja państwowa przy pomocy armii i Gwardii Hlinki rozpoczęła ograniczanie praw ludności polskiej, cygańskiej i żydowskiej. Usuwano polskie napisy z nazw ulic i z budynków publicznych, a język polski został ograniczony do życia prywatnego. Za używanie go w szkołach, urzędach i innych budynkach publicznych groziły surowe kary. Polaków dymisjonowano z lokalnej administracji, młodzież pozbawiono dostępu do edukacji. Szykanami najbardziej zagrożeni byli przedstawiciele lokalnej inteligencji polskiej, którzy mieli olbrzymi wkład w kształtowaniu świadomości narodowej polskich górali. Pod koniec roku części jej przedstawicieli nakazano opuścić zajęte obszary. Dotyczyło to głównie nauczycieli i urzędników.

Mimo klerykalnego charakteru słowackiego ustroju szczególnie silnie prześladowano polski Kościół katolicki, widząc w nim ostoję polskości. Ze szczególną energią i determinacją okazywaną dziełu depolonizacji Spiszu i Orawy działał specjalnie powołany komisarz dla ziem odzyskanych – ksiądz Alojz Miškovici. Z jego polecenia nakazano niszczyć wszelkie oznaki polskości w wystroju świątyń, a część polskich duchownych „zesłano” do parafii w głąb słowackiej ziemi. Z nakazu komisarza nakazano również rekwizycję, a później spalenie polskich modlitewników i książeczek do nabożeństwa. Na nic się zdały protesty polskiego duchowieństwa docierające aż do Watykanu. Ksiądz Tiso nic sobie nie robił z nakazów Stolicy Apostolskiej, której przecież z racji posługi kapłańskiej winny był posłuszeństwo. Jak się okazuje, miłość do polityki wzięła górę nad miłością do bliźniego.

Z mniejszą lub większą intensywnością żandarmeria i bojówki gwardii poszukiwały Polaków przedzierających się na Węgry. Pojmanych kurierów polskich organizacji niepodległościowych najczęściej oddawano w ręce Gestapo. Z czasem wspomniane formacje uczestniczyły w wywózce do obozów zagłady miejscowych Żydów i Cyganów, którzy od wieków zamieszkiwali Spisz i Orawę.

Los polskiego jeńca

Zgodnie z rozkazem Dowództwa Armii Polowej „Bernolák” z 30 sierpnia 1939 roku każde z trzech słowackich dywizyjnych zgrupowań piechoty miało zorganizować po jednym punkcie zbornym dla jeńców wojennych jak i dla uchodźców. W praktyce zgrupowanie „Jánošik” miało wspólny punkt zborny ze zgrupowaniem „Škultéty”. Kolejne partie osób miano odsyłać do specjalnie powstałego dla spodziewanych jeńców obozu na terenie poligonu w Oremov laz w pobliżu Lešti. Zadaniem pilnowania jeńców obarczono członków Gwardii Hlinki. Za jeńców wojennych uznawano żołnierzy formacji wojskowych, a z czasem i uciekinierów z obozów internowania na Węgrzech i Rumunii.

W kampanii polskiej w ręce Słowaków oddało się tysiąc trzystu pięćdziesięciu polskich żołnierzy wojska i korpusu ochrony pogranicza. Pierwsi Polacy z Batalionu KOP-u „Żatyń” i 1. Pułku Strzelców Podhalańskich oddali się w niewolę już 1 września, ostatnich złapano 22 września. Żołnierzom odbierano broń i dokumenty służbowe, pozostawiając rzeczy osobiste i maski przeciwgazowe. Kategorycznie zabroniono stosowania wobec przemocy fizycznej i psychicznej.

Pierwsza partia trzydziestu sześciu jeńców dotarła do docelowego obozu już 6 września. Przetrzymywani w obozie żołnierze mieli zapewnione odpowiednie wyżywienie oraz opiekę medyczną i duszpasterską.

Komendantura starała się za pośrednictwem Słowackiego Czerwonego Krzyża zawiadamiać rodziny przetrzymywanych o miejscu ich pobytu, jednakże wobec oporów ze strony niemieckiej i sowieckiej akcja ta miała niewielką efektywność.

Z czasem do strefy słowackiej zaczęli napływać nowi uciekinierzy. Władze słowackiej po przesłuchaniu najczęściej przekazywały nieszczęśników w ręce Gestapo.

Od połowy października rozpoczęły się pojedyncze ucieczki jeńców. Nie topniała jednak liczba osób zamkniętych w obozie, gdyż na miejsce szczęśliwców trafiali ci, do których los się nie uśmiechnął.
Z czasem polscy jeńcy zaczęli ciążyć Słowakom, którzy najchętniej już w listopadzie rozpuściliby wszystkich do domów, jednakże przeciwstawili się temu Niemcy.

Z miesiąca na miesiąc zaczęła podupadać dyscyplina w obozie. Przetrzymywani coraz śmielej decydowali się na ucieczkę, która jednak czasami kończyła się tragicznie. Między grudniem 1939 a styczniem 1940 roku podczas prób ucieczki zastrzelono czterech polskich jeńców: sierżanta Faustyna Rykaczewskiego (67. Pułk Piechoty), sierżanta Konrada Balcerka (2. Pułk Strzelców Podhalańskich), sierżanta Augustyna Bąka (1. Pułk Artylerii Motorowej) i szeregowego Bolesława Ścisło (5 Batalion Pancerny). Wszystkich pochowano Senchradzie.

Z nowym rokiem Słowacy postanowili rozwiązać problem ciążących im jeńców. Na terenie obozu wciąż przebywało 1084 osoby, zarówno jeńcy, jak i internowani uciekinierzy. Dodatkowo sto dwadzieścia pięć osób przebywało w Trnavie, gdzie pracowało w lokalnym przemyśle. Łącznie na początku 1940 roku przebywało tam 1209 osób, z tym że wciąż była to liczba dość płynna.

24 stycznia 1940 roku poselstwo słowackie w Moskwie przedłożyło władzom ZSRR spis jeńców pochodzących z ziem zajętych przez Armię Czerwoną, wyrażając chęć natychmiastowego ich przekazania. W podobnym stylu zwrócono się do rządu litewskiego. Słowacy nie doczekali się żadnej odpowiedzi.

W lutym przekazano stronie niemieckiej na przejściu granicznym w Suchej Horze czternastu polskich jeńców narodowości niemieckiej.

Zniecierpliwieni Słowacy rozpoczęli usilne starania o przejęcie przez stronę niemiecką, ciążących im Polaków. W końcu Niemcy zdecydowali o przeniesieniu Polaków z Oremov laz do Stalagu VIII B w Lamsdorfie (Łambinowicach). Akcja deportowania rozpoczęła się już pod koniec lutego, gdy na stacji kolejowej Pliešovce niemiecki oddział eskortujący pod dowództwem porucznika Schlachty odebrał transport 947 jeńców. Ich pierwszym miejscem postoju były Cadce, gdzie po zewidencjonowaniu wydzielono grupę stu czterdziestu osób uznanych za członków narodu niemieckiego; uwolniono jednak zaledwie trzy osoby. Pozostali wyruszyli do Lamsdorfu, skąd większość (896 osób) po tygodniu przerzucono do Stalagu XII A Limburgu.

W Oremov laz pozostało stu siedmiu jeńców, urodzonych na ziemiach zagarniętych przez Sowietów. Tą grupę skierowano do pracy w Trnavie, zaś dotąd tam zatrudnionych przeniesiono do Ziliny. Zmiana pobytu miejsca pobytu i zamieszanie organizacyjne pozwolił na ucieczkę trzydziestu czterech przetrzymywanych Polaków. W obawie przed kompromitacją osób odpowiedzialnych za ochronę jeńców zatajono fakt ucieczki.

Władze słowackie postanowiły ponowić propozycję przekazania polskich jeńców stronie radzieckiej. Z początkiem marca do władz Kremla przekazano raz jeszcze spis stu siedmiu jeńców z ziem polskich anektowanych przez ZSRR. Jednak poselstwo słowackie w Moskwie nie było informowane o ucieczkach więźniów.

16 kwietnia Ławrientij Beria zwrócił się do Józefa Stalina o rozpatrzenie kwestii polskich jeńców oferowanych Moskwie przez Bratysławę. Nie otrzymał żadnych instrukcji. W międzyczasie dochodziło do kolejnych ucieczek. Z Trnavy uciekło czterdziestu jeden zatrudnionych Polaków.

Słowacy nie ustępowali, chcąc jak najszybciej pozbyć się polskiego problemu. Raz za razem oferowali wykaz polskich jeńców z terenów przynależnych do ZSRR. W sierpniu było to już tylko czterdzieści jeden pozycji.

W lutym 1941 roku Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych ustąpił i zgodził się na przyjęcie dziewiętnastu Polaków. 25 marca Rudolf Striezenec, dyplomata ambasady słowackiej w Berlinie dostarczył do Brześcia Litewskiego uzgodnione dziewiętnaście osób, z tym że ich nazwiska nie zgadzały się z przedstawionym stronie radzieckiej spisem. Konsternacja jaka wynikła z tej niepoważnej sytuacji, raz na zawsze uniemożliwiła stronie słowackiej wydalenie Polaków do Związku Radzieckiego. Niefortunna grupa znalazła się na kwarantannie w obozie w Dolnỳm Kubinie. Jak się okazało, rzeczywiście nikt z całej dziewiętnastki nie pochodził ze wschodniej ściany Polski.

Od marca na terenie Republiki Słowackiej znajdowały się dwie grupy jeńców z Polski. Pierwsza, tak zwana radziecka z Trnavy (41-osobowa), zatrudniona była w obozie Kamenica nad Cirochą. Druga, określana mianem niemieckiej, liczyła piętnaście osób, które czasowo pozostało w Dolnỳm Kubinie.

Wojna niemiecko-radziecka, do której przyłączyła się również Słowacjab, definitywnie zamroziła sprawę przekazania przetrzymywanych Polaków władzy radzieckiej. Ostatni Polacy, którzy nie zdołali uciec z niewoli, zostali przekazani Niemcom w 1942 roku.

Bibliografia:

Materski, Wojciech. Na widecie, II RP wobec Sowietów 1918-1943. Warszawa: RYTM, 2005.
Czarnotta, Zygmunt,Zbigniew Moszumański. „W rękach trzeciego wroga.” Polska Zbrojna 3.07.2008: .
„Agresja Słowacka na Polskę w 1939 roku..” Polska Niepodległa. 7.07.2008. ., . „Wrzesień 1939 r. – trzeci agresor.” Serwis informacyjny Gminy Dukla. 20. 08.2009. .