Najnowsza latająca cysterna USAF-u ma opóźnienie w dostawach i jest warunkowo dopuszczona do lotów. 10 sierpnia niewiele jednak brakowało, aby przez zbieg okoliczności doszło do tankowania pary F-15C z dwóch KC-46A Pegasusów w warunkach zbliżonych do bojowych.
Podczas piątkowej kradzieży samolotu pasażerskiego z lotniska Seattle–Tacoma para Eagle’i wystartowała na jego przechwycenie z bazy sił powietrznych Portland w sąsiednim stanie Oregon. Z powodu dystansu ponad 300 kilometrów do pokonania w krótkim czasie, małej wysokości lotu i użycia przez myśliwce dopalaczy zapas paliwa w ich zbiornikach zaczął się niepokojąco kurczyć.
Jak podał serwis The Drive, tak się złożyło, że w tym samym rejonie przypadkiem znalazły się dwa KC-46A prowadzące testy w locie. Według pozyskanego przez Tylera Rogowaya zapisu niezaszyfrowanych rozmów radiowych Pegasusy zaoferowały myśliwcom paliwo. Te jednak grzecznie odmówiły, gdyż na ich spotkanie leciał już KC-135R Stratotanker z Fairchild AFB w stanie Waszyngton.
Źródło podaje, że w momencie otrzymania propozycji otrzymania paliwa z KC-46A – pod kątem specyfiki tankowania z którego załogi myśliwców nie były przeszkolone – zawartości zbiorników F-15C wystarczało jeszcze na 30–40 minut lotu. Gdyby paliwa było mniej, mogłoby się to stać doskonałą okazją do efektownej reklamy w ekstremalnych warunkach jednego z najnowszych produktów Boeinga.
Zobacz też: Australijska latająca cysterna uratowała Horneta nad Irakiem
(thedrive.com; na fot. KC-46A z innymi podstawowymi maszynami USAF-u: F-16 i A-10)