W trakcie konferencji poświęconej pięcioletniemu planowi rozwoju kraju prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan powiedział, że jednym z kolejnych kroków jest opracowanie i skonstruowanie bezzałogowych czołgów. Podstawą tej decyzji jest udział wyprodukowanych przez lokalny przemysł obronny bezzałogowych nieuzbrojonych i uzbrojonych statków powietrznych w operacji „Gałązka Oliwna”.
Erdoğan zaznaczył, że krajowy przemysł obronny poradził sobie z budową dronów, zmusiły go do tego zagrożenia na granicach i odmowa Stanów Zjednoczonych, które nie zgodziły się dostarczyć takich systemów do Turcji. Konieczność zbudowania własnych czołgów bezzałogowych wynika zapewne właśnie z analizy działań wojennych w Syrii. W styczniu ubiegłego roku podczas walk o miasto Al-Bab toczonych z samozwańczym Państwem Islamskim tureckie wojska lądowe straciły dziesięć czołgów Leopard 2.
W ostatnim czasie podczas operacji stracono kilka kolejnych czołgów, w tym M60T i kolejnego Leoparda. Za straty w sprzęcie i ludziach odpowiadają głównie niedociągnięcia w wyszkoleniu tureckich czołgistów, a także braki w przygotowaniu kadry dowódczej. Rozpoczęcie prac nad bezzałogowymi maszynami staje się więc konieczne, gdyż straty w żołnierzach są duże i nieakceptowalne. Erdoğan podkreślił, że Turcja opracowuje już potrzebne technologie.
Głowa tureckiego państwa już snuje plany, zgodnie z którymi nowe pojazdy brałyby udział w operacjach antyterrorystycznych. Erdoğan idzie dalej i sądzi, że tureckie czołgi bezzałogowe będą dobrym towarem eksportowym.
Rzekomą informację, jakoby turecki przemysł obronny był poważnie zaangażowany w opracowanie technologii mających posłużyć do budowy bezzałogowych czołgów, należy uznać raczej za optymistyczne założenia prezydenta niż poważne kroki w tym kierunku. Ponadto kraj, który ma problemy z dokończeniem prac nad Altayem, raczej nie jest w stanie zabrać się za opracowanie maszyn bezzałogowych.
Zobacz też: Ambitne plany tureckiego przemysłu obronnego
(hurriyetdailynews.com, defensenews.com)