Od rewolucji październikowej każda dekada w życiu Rosji radzieckiej naznaczona była jakąś wielką czystką czy inną masową śmiercią ludności. Na początku mieliśmy samą rewolucję, wojnę domową i wojnę z Polską. Później był wielki głód na Ukrainie i wielki terror lat trzydziestych. Następnie przyszła druga wojna światowa. Mogłoby się wydawać, że w tym kraju nie ma już kogo zabijać, ale Stalin był odmiennego zdania. Na lata pięćdziesiąte szykował już kolejną czystkę w stylu tej z lat 1936–1939. Jej ofiarą mieli paść miedzy innymi szefowie NKWD z Berią na czele oraz generałowie i marszałkowie, których sława i pozycja zdobyta w czasie wojny w mniemaniu Stalina zagrażała jego władzy. Istnieje całkiem prawdopodobna teoria, że obawa przed tą czystką stanowiła impuls do zabicia dyktatora. Zanim to jednak nastąpiło, czystka się rozpoczęła, a jej pierwszym etapem była sprawa kremlowskich lekarzy.
Rzadko się zdarza, by ktoś, kto wpadł w ręce NKWD w czasach Stalina, miał potem okazję podzielić się z całym światem swoimi przeżyciami. Tu mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. Jakow Rapoport był jednym z lekarzy zatrzymanych za udział w rzekomym spisku, którego celem miało być pozbawienie życia radzieckich przywódców przez aplikowanie niewłaściwych kuracji. Po śmierci dyktatora i zmianie władzy na Kremu rozpoczęły się powolne i niewielkie reformy, które jednak pozwoliły uwolnić żyjących jeszcze lekarzy i oczyścić ich z zarzutów. Dzięki temu Jakow Papoport dostał możliwość napisania swoich wspomnień.
Nie jest to praca historyczna oparta na licznych źródłach archiwalnych. Są to najzwyklejsze subiektywne wspomnienia jednego z więźniów stalinowskiego systemu. Pod tym względem można książkę porównać do „Innego świata” Herlinga-Grudzińskiego czy „Wybrałem wolność” Krawczenki. Właściwie mamy tu dwóch świadków epoki, bo wstęp napisała córka Autora, która w latach pięćdziesiątych była nastolatką i opisuje cała sprawę właśnie z perspektywy kilkunastoletniej dziewczyny, która należała do Komsomołu, a jej ojciec z dnia na dzień stał się „wrogiem ludu”.
Autor był profesorem medycyny ze starej, przedrewolucyjnej szkoły, a więc osobą o szerokich horyzontach, rozległej wiedzy i odpowiednich przymiotach umysłowych. Dzięki temu książkę czyta się wyśmienicie. Rapoport nie tylko przestawia swoją historię, ale i rysuje szerszy obraz radzieckiego społeczeństwa czy przyczyn nagonki na lekarzy, a także wprowadza Czytelnika w świat ówczesnej medycyny. Nie jest przy tym śmiertelnie poważny i nie wmusza nastroju martyrologicznego, ale ubarwia opowieść anegdotami i dygresjami, które gdyby nie zważać na okoliczności, byłyby bardzo zabawne. Zresztą słynął on z ironicznego poczucia humoru, co jak sam pisze, pomogło mu przetrwać Lefortowo. Książkę kończy dodatek, w którym przedstawione są osoby – głównie ze świata radzieckiej nauki – które przeważnie były całkowicie niekompetentne, ale miały wielkie ambicje i na różne sposoby chętnie wspierały władze w zbrodniczych działaniach. A to, że wielokrotnie same stawały się ofiarami tych działań, to już zupełnie inna kwestia…
„Ostatnia zbrodnia Stalina” od strony wydawniczej również zasługuje na pozytywną opinię. Chociaż nie ma elementu zasługującego na szczególne wyróżnienie, całość została zrobiona na porządnym, profesjonalnym poziomie. Twarda okładka, dobra praca korekty i pomoc w postaci przypisów od redakcji tam, gdzie Czytelnik mógłby mieć problem z jakimiś rosyjskimi niuansami oraz obecną w dużej ilości terminologią medyczną, znacznie ułatwiają czytanie.
Wspomnienia Jakowa Rapoporta zdecydowanie zasługują na uwagę Czytelnika. Mimo że poruszają dosyć trudny temat, sposób, w jaki zostały napisane, powoduje, że książka nadaje się nawet na wakacyjną lekturę.