Wraz z końcem sierpnia bieżącego roku pojawiły się informacje o planowanym przez Waszyngton wycofaniu amerykańskich żołnierzy. Powodem miało być nadmierne wystawienie ich na ataki dżihadystów. Wydawać by się mogło, że ubiegłotygodniowe zamachy na konwoje żołnierzy Stanów Zjednoczonych i Fidżi przyspieszą podjęcie tej decyzji. W wyniku detonacji zaimprowizowanego urządzenia wybuchowego rannych zostało czterech Amerykanów i dwóch żołnierzy fidżyjskich.
Zamiast wycofać się z Synaju, Biały Dom zdecydował wprost przeciwnie. Ostatecznie na Bliski Wschód uda się co najmniej siedemdziesięciu pięciu amerykańskich żołnierzy. Dołączą do kontyngentu wojskowego tego państwa liczącego obecnie siedmiuset dwudziestu członków. Zabiorą ze sobą również bliżej niesprecyzowane uzbrojenie i sprzęt logistyczny.
Międzynarodowe Siły Obserwacyjne na Półwyspie Synaj liczą 1700 żołnierzy z jedenastu państw i pozostają w tym regionie od 25 kwietnia 1982 roku. Nadzorują strefę graniczną między Izraelem a Egiptem, nie posiadając mandatu Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych.
(armyrecognition.com; na zdjęciu amerykański śmigłowiec Bell UH-1 w barwach Międzynarodowych Sił Obserwacyjnych, fot. U.S. Army photo by Sgt. 1st Class Rhonda M. Lawson)