Minęło już ponad pięć miesięcy od awarii układu napędowego w brytyjskim lotniskowcu HMS Prince of Wales (R09). Myślałby kto, że tak długi czas wystarczy, aby przywrócić okręt do stanu używalności. Tymczasem, jak informuje serwis Forces.net, stoczniowcy wykryli analogiczny problem w drugim z dwóch wałów napędowych.

Przypomnijmy: wychodząc 27 sierpnia ubiegłego roku w rejs z bazy macierzystej HMNB Portsmouth, Prince of Wales doznał awarii prawego wału napędowego. Okręt stanął na kotwicy w pobliżu wyspy Wight, a na oględziny wysłano nurków, którzy zameldowali o widocznych uszkodzeniach.

Początkowo informowano, że usterka ważącego 33 tony wału wynikała z zahaczenia śrubą o dno lub jakiś obiekt na dnie. Teraz coraz bardziej prawdopodobne jest założenie, iż nawet jeśli faktycznie doszło do takiego uderzenia, spowodowało ono jedynie, że istniejąca już wcześniej wada unaoczniła się w postaci usterki sprzęgła tulejowego.



Kontradmirał Steve Moorhouse, były dowódca lotniskowca, a obecnie szef wydziału odpowiedzialnego za rozwój potencjału bojowego Royal Navy, przyznał we wrześniu, że w samym wale i na śrubie stwierdzono poważne uszkodzenia, a do tego zauważono powierzchowne uszkodzenia steru.

W Portsmouth zdjęto prawą śrubę i odłączono uszkodzony wał napędowy. Zajęło to dużo czasu, tak że okręt wyszedł w more dopiero 7 października. Skierował się w towarzystwie komercyjnego holownika Njord Viking do miejsca swoich narodzin – Rosyth – gdzie 11 października wszedł do suchego doku, aby tam przejść remont.

Wiceadmirał Paul Marshall zapewnił jednak członków Izby Gmin, że chociaż stwierdzono usterki sprzęgieł tulejowych na obu wałach Prince of Wales, podobna wada nie występuje na Queen Elizabeth. Nie jest to więc problem który dotknąłby całego typu (czytaj: dwóch jednostek), ale tylko jednego okrętu.

Oba wadliwe sprzęgła będą naprawiane równolegle. Royal Navy planuje, że dzięki temu uda się dotrzymać wcześniejszego, wiosennego terminu ponownego wyjścia w morze, ustalonego jeszcze w czasie, kiedy wiadomo było o usterce tylko jednego wału. Po remoncie, zapewne na przełomie lutego i marca, lotniskowiec wróci do Portsmouth na zaplanowany wcześniej przegląd.



Przyczyna awarii wciąż nie jest znana, nie wiadomo też, dlaczego jeden okręt najwyraźniej okazał się lepiej zbudowany od drugiego, mimo że projekt był identyczny, a do produkcji uszkodzonych (wadliwych?) elementów wykorzystano te same maszyny. Według nieoficjalnych ustaleń The Telegraph wały zainstalowano pod niewłaściwym kątem, co skutkowało wibracjami przekraczającymi limity ustalone w projekcie. Dochodzenie w tej sprawie nadal trwa. Obejmuje ono także procedury obsługi technicznej okrętu.

Prince of Wales miał się udać w czteromiesięczny rejs do Ameryki Północnej w ramach misji „Westlant 22”. Miał zawinąć do Nowego Jorku, Halifaksu w Kanadzie i co najmniej jednego portu na Karaibach. Pod względem wojskowym głównym celem wyprawy był trzymiesięczny cykl ćwiczeń z Amerykanami w zakresie doskonalenia sposobu użycia samolotów bojowych F-35B i bezzałogowych statków powietrznych. Ostatecznie do Ameryki musiała się udać Queen Elizabeth, która ograniczyła się do zadań reprezentacyjnych, w tym goszczenia konferencji Atlantic Future Forum w Nowym Jorku (28–29 września).

Queen Elizabeth wróciła do kraju już 14 października, potem wyszła w morze na ostatnie trzy tygodnie listopada z grupą lotniczą obejmującą tylko osiem F-35B i pięć śmigłowców Merlin i dwa śmigłowce Wildcat. W tym czasie zawinęła do Oslo z wizytą kurtuazyjną. Obecnie i ten lotniskowiec znajduje się w Rosyth; czeka tam w stanie podwyższonej gotowości operacyjnej, gotów do wyjścia w morze w ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin.

Zobacz też: W Czechach rozbił się Hawker Hurricane

Alex Ceolin, Open Government Licence version 1.0