W miniony weekend ruszyły prace wydobywcze wraku Stukasa położonego u wybrzeży Rugii. Pomimo trudnych warunków pracy samolot zaczyna powoli odkrywać swoje tajemnice.
Prace utrudniają słaba widoczność oraz niska temperatura, Bałtyk ma w tym miejscu zaledwie 11˚C. Do tego około 40% wraku jest pogrążonych w mule. Pewne obawy budzi także fakt, że w połowie lat 90-tych o samolot mogły zahaczyć sieci rybackie. Nurkowie Bundeswehry odnaleźli już nóż jednego z członków załogi. Jeżeli podczas konserwacji zostaną odnalezione na ostrzu lub rękojeści wygrawerowane imię i nazwisko ułatwi to identyfikację załogi i samolotu. Obecnie trwają poszukiwania resztek uniformów, co pozwoli ustalić czy załodze udało się przeżyć katastrofę swojego samolotu.
Największym z dotychczasowych osiągnięć jest wydobycie zachowanego w dobry stanie silnika Jumo 211-J, co sugeruje, że Stukas należą do wersji D, produkowanej od 1940 roku. Zachowały się także resztki śmigła napędowego. Niemieccy badacze mają nadzieję odnaleźć wkrótce numery seryjne. Pozwoli to dokładnie zidentyfikować samolot i okoliczności, w jakich został utracony. Obecnie przypuszcza się, że Stukas należał do jednostek operujących z kotła kurlandzkiego, a na dnie Bałtyku znalazł się podczas, prowadzonej w ostatnich dniach wojny, ewakuacji do północnych Niemiec, gdzie znajdowali się już Brytyjczycy.
(welt.de)