Tysiące Pakistańczyków protestuje przeciwko wykorzystaniu dronów i naruszaniu suwerenności tego kraju przez Stany Zjednoczone. Manifestację w prowincji Chyber Pachtunchwa zorganizował Imran Chan, pakistański polityk i była gwiazda krykieta. Partia, której przewodzi, czyli Tehrik-i-Insaf, stała się czynnikiem sprawczym protestów. Rządzący prowincją wezwali władze federalne do podjęcia bardziej zdecydowanych działań i zaostrzenia stanowiska w stosunku do amerykańskich przywódców. Jednocześnie ostrzeżono, że społeczne niezadowolenie może przybrać na sile, co prawdopodobnie zagrozi lądowym dostawom NATO do Afganistanu.
Ambasada USA w Islamabadzie odmówiła komentarza na temat protestu, ale wiadomo, że jego uczestnicy przyczynili się do zamknięcia drogi prowadzącej do jednego z dwóch przejść granicznych wykorzystywanych do wysyłania dostaw drogą lądową z Pakistanu do sąsiedniego Afganistanu. Protest może mieć znaczenie bardziej symboliczne niż praktyczne, sobota bowiem nie jest dniem, w którym ruch pojazdów wiozących zaopatrzenie jest natężony.
Nagły wybuch niezadowolenia to skutek jednego z ostatnich ataków, w którym zginęło pięć osób, w tym co najmniej trzech afgańskich bojowników. Atmosfera zgęstniała już po śmierci Hakimullaha Mehsuda, który również stracił życie w wyniku operacji z użyciem bezzałogowego aparatu latającego. Wtedy też Chan wnioskował do pakistańskiego rządu, aby zablokował dostawy dla NATO, ale ten wykazał niewielkie zainteresowanie tymi pretensjami.
Nawaz Sharif, pakistański premier, nie popiera wykorzystania dronów w przestrzeni powietrznej jego kraju, ale bardziej ceni sobie przyjazne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Podczas wizyty w Waszyngtonie próbował przekonać Baracka Obamę do rezygnacji z użycia bezpilotowców i do nienaruszania suwerenności Pakistanu. Amerykański prezydent nie zamierza jednak zaniechać tego sposobu walki z talibami, przynajmniej w tym regionie.
(aljazeera.com)