Chciałoby się rzec: już był w ogródku już witał się z gąską. Niemcy zablokowały sprzedaż 40 myśliwców Eurofighter Typhoon Turcji. Powodem jest aresztowanie Ekrema İmamoğlu, burmistrza Stambułu i politycznego rywala prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Ankara nie wydaje się jednak zbytnio przejmować działaniami Berlina, a w samych Niemczech brak jednomyślności w sprawie. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach, gdyż 6 maja władzę ma przejąć nowy rząd z Friedrichem Merzem na czele.
Turcja zaczęła interesować się pozyskaniem Eurofighterów w 2023 roku. Niewiele informacji na ten temat przedostało się do mediasfery, aczkolwiek plan ma się wiązać z oceną nowych potrzeb tureckich sił powietrznych. Można wskazać na dwa główne powody, które wzajemnie się nie wykluczają. Pierwszym jest oczywiście F-35, a w zasadzie brak perspektyw na powrót do programu, po tym jak Stany Zjednoczone wyrzuciły zeń Turcję z powodu kupna rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400.
Druga ewentualność to rezultaty analizy doświadczeń z wojny rosyjsko-ukraińskiej. Dowództwo tureckiego lotnictwa mogło uznać, że potrzebuje myśliwców przewagi powietrznej. Relacje z Waszyngtonem ciągle są kiepskie, więc kupno F-15EX raczej nie wchodzi w grę. Pozyskanie rosyjskich lub chińskich samolotów byłoby niepotrzebnym przeciąganiem struny w relacjach z USA, na placu boju pozostaje więc tylko Eurofighter.
Plan sprzedaży 40 myśliwców blokował Berlin, poróżniony z Ankarą na tle wojny Hamasu z Izraelem. Jednak na przełomie września i października ubiegłego roku ówczesny rząd koalicji świateł drogowych, SPD, Zielonych i liberałów z FDP, miał zgodzić się na umowy zbrojeniowe z Turcją o wartości ponad 330 milionów euro. W październiku kanclerz Olaf Scholz spotkał się z Erdoğanem. Na wspólnej konferencji prasowej powiedział, że negocjacje w sprawie sprzedaży Turcji Eurofighterów są na wczesnym etapie i odpowiada za nie Wielka Brytania.
W listopadzie turecki minister obrony Yasar Güler w trakcie telewizyjnego wywiadu na żywo zapowiedział kupno myśliwców. Nakłonić Niemców do zmiany zdania miały miały naciski ze strony Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii, czyli pozostałych członków konsorcjum Eurofighter. Wreszcie, w marcu tego roku pojawiły się informacje, że Londyn przedstawił oficjalną ofertę sprzedaży 40 Typhoonów dla dwóch eskadr. Łączna wartość kontraktu szacowana jest na 5,38 miliarda dolarów.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Gdy jednak pod zarzutem korupcji aresztowano İmamoğlu, opozycyjnego konkurenta Erdoğana w zbliżających się wyborach prezydenckich, Berlin po raz kolejny zmienił kurs. Według dziennika Handelsblatt Berlin powołał się na obawy dotyczące politycznych motywów aresztowania i określił sytuację jako nieodpowiednią do kontynuowania transakcji zbrojeniowej.
Ankara niezbyt przejęła się niemieckim wetem. Według Gülera wszystko przebiega zgodnie z planem, a głównym partnerem w negocjacjach nie są Niemcy, lecz Wielka Brytania. Największym zaskoczeniem dla Berlina jest jednak chyba reakcja İmamoğlu. W poście opublikowanym na dawnym Twitterze polityk wezwał do odblokowania transakcji. Napisał: „Turcja to nie tylko Erdoğan, Turcja to coś więcej niż Erdoğan. Rządy przychodzą i odchodzą. Narodowe interesy Turcji są ważniejsze niż Erdoğan czy İmamoğlu. Apeluję o cofnięcie tej decyzji”.
Basından öğrendiğim kadarıyla, Silivri’ye hapsedilmemiz üzerine, Alman Hükümeti hava kuvvetlerimizin büyük ihtiyacı olan ve uzun zamandır beklediğimiz Eurofighter savaş uçağının Türkiye’ye satışını veto etmiş.
Almanya’da görevi devralmaya hazırlanan yeni hükümete seslenmek…
— Ekrem İmamoğlu (@ekrem_imamoglu) April 21, 2025
Spokój tureckich władz jest tym bardziej zrozumiały, że w samych Niemczech brak jedności w sprawie sprzedaży uzbrojenia Turcji. Jak zwykle lewica najchętniej wprowadziłaby embargo na eksport broni, przynajmniej do krajów niedemokratycznych. Pałeczkę w tej konkurencji zdaje się obecnie przejmować skrajnie lewicowy, prorosyjski Ruch Sarhy Wagenknecht. Deputowany tej partii, Sevim Dagdelen, jeszcze w grudniu ubiegłego roku złożył interpelację poselską w sprawie sprzedaży niemieckiej broni Turcji. Okazało się, że po latach napiętych relacji politycznych nad Bosfor znowu trafia coraz więcej niemieckiego sprzętu wojskowego. W roku 2024 eksport przekroczył 230 milionów euro, z czego 79,7 miliona przypada na broń a 151,1 miliona euro na inny sprzęt wojskowy. To najwyższy poziom od roku 2006.
Sam Scholz po ubiegłorocznym spotkaniu z Erdoğanem podkreślał, że Turcja jest sojusznikiem z NATO, w związku z czym sprzedawanie jej broni „rozumie się samo przez się”. Ten sposób myślenia zdaje się zdobywać poparcie wśród chadeków, którzy będą grać pierwsze skrzypce w nowym rządzie. Sekretarz frakcji parlamentarnej CDU/CSU Torsten Frei otwarcie dziwi się zablokowaniu sprzedaży Eurofighterów. Przypomina, że zwykle kryterium zgody lub odmowy sprzedaży uzbrojenia jest jego planowane wykorzystanie, a nie sytuacja wewnętrzna danego kraju.
Chadecy, ale po części także socjaldemokraci, są pod podwójną presją, aby nie blokować sprzedaży myśliwców. Pierwszym czynnik to chęć poprawy relacji z Ankarą i włączenia tureckiego przemysłu zbrojeniowego w odbudowę potencjału militarnego Europy. W grę wchodzą tutaj duże pieniądze, a niemiecka branża zbrojeniowa może być jednym z największych wygranych tego procesu. To prowadzi prosto do drugiego czynnika. Rządzący Niemcami chcą pozbyć się łatki głównego hamulcowego wspólnych projektów i pierwszego utrudniającego eksport europejskiej broni.
Wszelkie decyzje związane ze sprzedażą Eurofighterów Turcji najprawdopodobniej podejmie dopiero nowy rząd koalicji chadeków i socjaldemokratów z Friedrchem Merzem z CDU na czele. Przyszły kanclerz ma przywiązywać dużą wagę do relacji z Ankarą. Wiele może wyjaśnić się na czerwcowym szczycie NATO, gdzie dojdzie do pierwszego spotkania Merza z Erdoğanem.