James Dobbins, specjalny przedstawiciel USA w Afganistanie i Pakistanie, powiedział, że Waszyngton wciąż ma nadzieję na bezpośrednie rozmowy z przedstawicielami talibów. Amerykanie mieliby przekonać bojowników o celowości zawarcia porozumienia pokojowego z siłami rządowymi.
W czerwcu bieżącego roku talibowie otworzyli nowe biuro w stolicy Kataru, Dausze. Spekulowano, że będzie to miejsce rozmów prowadzonych z Amerykanami. Celem miałoby być zapewnienie spokoju w Afganistanie po przyszłorocznym wycofaniu większości wojsk amerykańskich. Dyplomacja jednak upadła, zanim jeszcze się zaczęła. Biuro zamknięto niecały miesiąc później.
Dobbins sugeruje, że przyszły dialog toczyć się będzie między trzema stronami, choć niektórzy widzieliby również w tym gronie Iran, jako państwo graniczące z Afganistanem i o dużym regionalnym potencjale. Dyplomata nie traci nadziei, że bezpośrednie rozmowy zostaną przeprowadzone w najbliższym czasie, ale nie wie, kiedy to nastąpi. Talibowie nie chcą się obecnie angażować w rozmowy z kimkolwiek. Szczególnie negatywnie odnoszą się do możliwości porozumienia z Hamidem Karzajem, nazywając go marionetką Stanów Zjednoczonych. Stosunek samego prezydenta jest jednak nieco odmienny. Z jego wypowiedzi można wywnioskować, że traktuje talibów jako część afgańskiego społeczeństwa oraz będzie dążyć do normalizacji stosunków poprzez negocjacje i ustępstwa, ale pod warunkiem zaakceptowania przez nich konstytucji i wartości, którymi kieruje się obecna władza.
Trudno w ogóle rozważać możliwość jakiegokolwiek porozumienia na linii Stany Zjednoczone–talibowie. Pomiędzy tymi dwoma stronami nie istnieje żadna nić porozumienia, która opierałaby się na wspólnych celach, wartościach lub jednakowej wizji Afganistanu. Talibowie nie zaakceptują wartości demokratycznych i amerykańskiego liberalizmu przeniesionego na grunt afgański. O porozumieniu nie może być mowy, chyba że dokonanym jedynie w celu zmylenia przeciwnika, którym dla bojowników jest rząd Stanów Zjednoczonych.
(defencetalk.com)