W zeszłym miesiącu informowaliśmy o katastrofie samolotu F-16, który wpadł do Zatoki Meksykańskiej. Za jego sterami siedział cywil Matthew LaCourse, a samolot wykorzystywany był przez 82. Eskadrę Celów Powietrznych (Aerial Targets Squadron, ATRS). LaCourse nie był wyjątkiem, ale jednym z wielu cywilnych pilotów, którzy codziennie służą w tej i podobnych jednostkach w Stanach Zjednoczonych.
Od początku roku 82. ATRS wykonał ponad 520 lotów na QF-4 i QF-16. Niemal dwie trzecie z nich wykonali cywilni piloci, którzy stanowią sześćdziesiąt procent pilotów w tej jednostce. Pozostałe czterdzieści procent to zwykli zawodowi piloci Sił Powietrznych.
Matthew LaCourse przeszedł na wojskową emeryturę w stopniu podpułkownika po dwudziestu dwóch latach służby w USAF. Miał wylatane ponad dwa tysiące godzin na F-4 Phantom II i ponad półtora tysiąca godzin na innych typach samolotów, w tym na F-16. W przeszłości był nawet dowódcą 82. ATRS. Więc mimo posiadania statusu cywila był osobą bardzo wykwalifikowaną w tym co robił i podobnie jest z innymi pilotami wykonującymi tę pracę. Nie wymagają oni dodatkowego szkolenia czy nadzoru.
Dlaczego jednak lotnictwo wykorzystuje cywilów w tych zadaniach? Ponieważ pozwala to na przesunięcie aktywnych pilotów do ważniejszych zadań w eskadrach bojowych. Jednocześnie niepodlegający rotacji pilot cywilny w eskadrze celów latających ma czas na rozwój swoich kwalifikacji i osiągnięcie mistrzostwa w tym co robi.
Cały czas trwa śledztwo w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy F-16 pilotowanego przez Matthew LaCourse’a. Jeszcze nie wiadomo, co doprowadziło do wypadku, czy była to usterka techniczna, błąd pilota czy kombinacja kilku czynników. Wyniki dochodzenia zostaną podane do wiadomości publicznej po jego zakończeniu.
(newsherald.com, fot. U.S. Air Force photo by Master Sgt. J. Scott Wilcox)