Amerykańskie misje bojowe przy użyciu aparatów bezzałogowych mają za zadanie eliminację wrogich elementów w Afganistanie. Jest to zupełnie „bezdotykowy” sposób prowadzenia wojny kontrpartyzanckiej. Zwiększa bezpieczeństwo jednostek amerykańskich i Sojuszu Północnoatlantyckiego, które nie muszą bezpośrednio angażować się w walkę w niebezpiecznym środowisku. Teraz mają nadejść zmiany.
W ubiegłym tygodniu, doszło do kolejnego ataku na dom afgańskich obywateli. Celem tego zadania było zlikwidowanie ukrywających się w jego wnętrzu bojowników. Jednak do ofiar wspomnianego ataku dołączyli niewinni cywile, w tym kobiety i dzieci, które w tym czasie przebywały w docelowym miejscu. Afgańscy urzędnicy stwierdzili, że w wskutek tego działania śmierć poniosło osiemnastu cywilów. Prezydent Hamid Karzaj skrytykował siły amerykańskie za brak konsultacji podejmowanych decyzji z siłami afgańskimi. W rozmowie z dowódcą ISAF generałem J. Allenem zażądał zakazu tego typu nalotów na posesje afgańskich obywateli.
Choć naloty na domy są jedynie niewielkim komponentem międzynarodowych operacji w Afganistanie, powodują wśród Afgańczyków szczególne niezadowolenie, bez względu na brak ofiar w ludziach. Sami zainteresowani uważają, iż w ten sposób zostaje pogwałcone ich prawo własności oraz prawo do prywatności.
Takie zdarzenia nie zwiększają zaufania zwykłych obywateli. Nie pomogą one w zdobywaniu „serc i umysłów” afgańskich obywateli, tak potrzebnych do skutecznego prowadzenia operacji kontrpartyzankich i stopniowego zyskiwania przewagi w wojnie nieregularnej.
Działania bojowe nad Afganistanem oraz na pograniczu afgańsko-pakistańskim będą kontynuowane. Ograniczone zostaną jedynie ataki na domy Afgańczyków, chyba że będzie tego wymagała samoobrona wojsk sprzymierzonych. Ograniczenie to w żaden sposób nie wpłynie na zdolność do dalszej walki z powstańcami w Afganistanie. Wpływ na to ma fakt, iż tylko dziesięć z około trzech tysięcy nalotów NATO w ciągu ostatnich sześciu miesięcy było wykonanych przeciw cywilnym domostwom.
(www.military.com)