Po latach cięcia wydatków rząd Nowej Zelandii zdecydował się poświecić więcej uwagi siłom zbrojnym. Lepsze czasy mają również nadejść dla lokalnego przemysłu zbrojeniowego.

Pierwsza oznaką nadchodzących zmian było zwiększenie liczebności Sił Obronnych Nowej Zelandii. W ciągu roku liczba mundurowych służących we wszystkich rodzajach wojsk wzrosła z 8504 do 9035. W tym samy czasie udało się również zmniejszyć zużycie sprzętu oraz zachęcić więcej ludzi do pozostania w służbie, szczególnie w marynarce wojennej. Nie rozwiązało to jednak problemu z ciągłym brakiem specjalistów, zwłaszcza techników oraz instruktorów lotniczych. Jest to szczególnie dotkliwe w obliczu realizacji rozpoczętych w ostatnich latach programów modernizacyjnych i zakupowych. Lotnictwo już otrzymuje nowe śmigłowce NH90 i A109 oraz zmodernizowane samoloty patrolowe P-3K2 i transportowe C-130H. Rząd nie zrezygnował także z planów wycofania ze służby dwóch z czterech patrolowców typu Protector.

Niemniej rozpędu nabrały prace nad tworzeniem połączonych sił operacyjnych. W przyszłym roku ma być gotowa pierwsza taka grupa działająca w oparciu o wielozadaniowy okręt desantowy Canterbury. Zespół ma być zdolny do prowadzenia operacji samodzielnie oraz w skaldzie sił koalicyjnych.

Ministerstwo obrony zajęło się również przemysłem zbrojeniowym. Rola lokalnych firm jako dostawców sprzętu dla sił zbrojnych ma wzrosnąć. Do końca roku 2016 krajowy przemysł ma zostać także włączony w system remontów i serwisowania wyposażenia. Wreszcie ministerstwo zamierza wprowadzić dziesięcioletnie plany rozwojowe, mające dawać szanse lokalnej zbrojeniówce.

(defensenews.com, na zdjęciu: HMNZS Canterbury u wybrzeży Samoa, fot. New Zealand Defence Force)