W Afganistanie na lotnisku Bagram był dzień, jak co dzień: checklisty były sprawdzane, bomby ładowane, prowadzone były odprawy. Jednak dla pewnego F-15E Strike Eagle nie był to zwykły poranek – przekroczył on bowiem dziesięć tysięcy godzin w powietrzu.

F-15E o numerze seryjnym #89-0487 (w skrócie #487) został przyjęty do służby 13 listopada 1990 roku i jest to pierwszy F-15, który uzbierał taki nalot, mimo że w służbie pozostaje wiele znacznie starszych F-15A i F-15C. W czasie swojej służby brał udział w wielu operacjach: Desert Storm, Deliberate Guard, Northern Watch, Southern Watch, Iraqi Freedom i Enduring Freedom.

Na koncie tej maszyny znajduje się też bardzo nietypowe osiągnięcie. W czasie Pustynnej Burzy zestrzelił on iracki śmigłowiec Mi-24 przy użyciu kierowanej laserowo bomby GBU-10. Bomba został zrzucona, gdy śmigłowiec znajdował się jeszcze na ziemi, ale w między czasie poderwał się do lotu. Mimo to operator uzbrojenia nie przerwał podświetlania go laserem i bomba trafiła w śmigłowiec znajdujący się na wysokości 240 metrów.

Dowódca 335. Eskadry Ekspedycyjnej, w której aktualnie służy #487 zdecydował, że odpowiednim sposobem na uczczenie rekordu najdłużej latającego F-15 będzie przydzielenie do misji załogi z najmniejszą ilością wylatanych godzin w jednostce. Pilotem był kapitan Ryan Bodenheimer, a operatorem uzbrojenia kapitan Erin Short. W czasie ostatnich trzech miesięcy, gdy samolot znalazł się na stanie jednostki #487 wylatał 1200 godzin i zrzucił piętnaście procent bomb wykorzystanych przez eskadrę.

Wszyscy zajmujący się tym samolotem podkreślają, że kluczowe dla osiągnięcia takiego nalotu była doskonała, niezmienna ekipa mechaników, która zna ten samolot na wylot oraz idealna współpraca z załogami latającymi, które były w stanie tylko po dziwnych odgłosach od razu poznać, że coś wymaga naprawy. Przez dwadzieścia jeden lat służby przeprowadzono przeglądy, inspekcje i naprawy, które pochłonęły łącznie ponad milion godzin pracy.

(air-attack.com)