O prawdziwym pechu może mówić lotnictwo US Marine Corps bazujące w Japonii, któremu tego samego dnia przydarzyły się dwa awaryjne lądowania. Mimo rosnącej frustracji lokalnych władz i obywateli tego typu incydentami, na szczęście w zdarzeniach nikt nie ucierpiał, nie utracono też żadnej maszyny.

6 czerwca pionowzlot MV-22B należący do jednej z dwóch eskadr bazujących w MCAS Futenma profilaktycznie wylądował na wyspie Ie, ponieważ w trakcie nocnego lotu w kokpicie maszyny zaświeciły się kontrolki ostrzegawcze. Było to kolejne zdarzenie z udziałem Ospreya; w grudniu ubiegłego roku jedna z maszyn uległa zniszczeniu podczas wodowania, inna zaś miała problemy z wysunięciem podwozia.

Wcześniejszy tego typu przypadek zdarzył się w styczniu, gdy śmigłowiec AH-1Z eskadry HMLA-267 awaryjnie lądował na drodze pomiędzy polami uprawnymi na wyspie Ikei. W maszynie włączyła się sygnalizacja awarii układów przeniesienia mocy, na wszelki wypadek załoga podjęła więc decyzję o awaryjnym lądowaniu. Do podobnego incydentu doszło pół roku później w Niemczech z udziałem należącego do US Army AH-64D.

Także 6 czerwca trzy myśliwce F/A-18C zmuszone były wylądować w bazie Matsushima, należącej do Japońskich Powietrznych Sił Samoobrony. Powodem były problemy z silnikiem jednej z maszyn. Samoloty wracały do MCAS Iwakuni po udziale w ćwiczeniach „Distant Frontier” na Alasce. Niestety, bohaterami zdarzenia po raz kolejny okazały się maszyny feralnej eskadry VMFA-232, która w ubiegłym roku straciła trzy Hornety i dwóch pilotów.

Zobacz też: Boeing ostrzega US Navy przed F/A-XX

(kyodonews.net, japanupdate.com, marines.mil)

US Marine Corps / Cpl. Nathan Wicks