Amerykański sekretarz sił powietrznych Frank Kendall ujawnił wczoraj ciekawą informację na temat programu samolotu bojowego następnej generacji – Next Generation Air Dominance. Okazuje się, że skryty w gęstej mgle tajemnicy program wkroczył w nową, kluczową fazę, określaną jako engineering and manufacturing development (rozwój inżynieryjny i produkcyjny). W tej samej fazie znajduje się bombowiec strategiczny B-21 Raider, którego oblot spodziewany jest w przyszłym roku. Przejście NGAD do fazy EMD oznacza, że przynajmniej w teorii możemy się spodziewać osiągnięcia gotowości operacyjnej za mniej więcej siedem lat.

Stephen Losey z Defense News przypomina, że normalnie od rozpoczęcia fazy EMD do ogłoszenia wstępnej gotowości operacyjnej mija właśnie około siedmiu lat. W tym wypadku możemy mieć nadzieję, że potrwa to krócej, ponieważ Kendall przyznał, że wstępne, eksperymentalne prace prototypowe nad NGAD ruszyły już w 2015 roku, ale sprawa nie jest taka prosta.

– Zegar tak naprawdę nie ruszył w 2015 roku – podkreślił Kendall. – Rusza teraz. Sądzimy, że uzyskamy zdolność [operacyjną] do końca dekady.



Od 2015 roku program istniał jako kolejny hipotetyczny X-plane – maszyna czysto doświadczalna, platforma do dalszych prac nad niezbędnymi rozwiązaniami technicznymi i technologicznymi, taka sama jak niegdyś X-1, X-15 czy X-38. Program się rozwijał i przerodził się z koncepcji pojedynczego samolotu w system systemów, obejmujący zarówno klasyczny samolot załogowy (lub kilka różnych), jak i bezzałogowe statki powietrzne w roli lojalnych skrzydłowych i systemy wspomagające. Rdzeniem NGAD wciąż jednak ma być załogowy samolot bojowy szóstej generacji.

Wizja bezzałogowego samolotu mającego odgrywać rolę „agresora” na ćwiczeniach. W marcu kontrakt na opracowanie tej maszyny otrzymała Blue Force Technologies. Hipotetycznie na bazie tego programu mógłby powstać jeden z lojalnych skrzydłowych dla NGAD.
(AFRL / Blue Force Technologies)

Wyjaśnienia Kendalla rzucają nowe światło na doniesienia z września 2020 roku. Doktor Will Roper, odpowiedzialny wówczas za zakup wyposażenia dla US Air Force, przyznał, że oblatany został demonstrator technologii NGAD. Teraz możemy umieścić ten fakt w konkretnym miejscu chronologii całego programu – niecałe dwa lata przed przejściem do fazy EMD. Marginalną, ale ciekawą zagadką pozostaje oznaczenie demonstratora: X-ile? Inne pytanie brzmi: które systemy już zintegrowano z płatowcem przez minione dwa lata i które firmy były ich poddostawcami?

Wszystko, co wiemy na temat NGAD, wskazuje, że Amerykanie chcą uprościć procedurę wprowadzania nowych samolotów bojowych do sił powietrznych. Zwiastun tego stanu rzeczy widzimy już w przypadku B-21, który wprawdzie zanotował opóźnienie, ale program wciąż mieści się w pierwotnym, bardzo ambitnym harmonogramie ramowym. NGAD ma wypadać jeszcze lepiej.

Schemat europejskiego programu FCAS, również dążącego do opracowania systemu systemów obejmującego myśliwce nowej generacji współpracujące z bezzałogowcami, satelitami i starszymi samolotami.
(Airbus)

– Nie interesują mnie demonstracje i eksperymenty, o ile nie są koniecznym krokiem na drodze do prawdziwych zdolności – zapewnia Kendall. – Norma jest taka, że wykonujemy szybką demonstrację, a potem musimy zaczynać fazę EMD albo program rozwojowy i czekać kolejne kilka lat, ponieważ nie zaczęliśmy rozwoju [wcześniej]. Jeśli nie potrzebujemy demonstracji, aby zredukować ryzyko, powinniśmy przechodzić od razu do rozwoju produkcyjnego i zaczynać produkcję jak najszybciej.



Można założyć w ciemno, że największym problemem programu NGAD będzie koszt. USAF domaga się kwoty 1,7 miliarda dolarów na ten cel w roku budżetowym 2023. Jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, Kendall zeznał przez Komisją Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów, że w US Air Force przewiduje się koszt pojedynczej maszyny na poziomie kilkuset milionów dolarów. Nawet przy najbardziej optymistycznej interpretacji tych słów oznacza to, że każdy NGAD będzie ponaddwukrotnie droższy od F-35A Lightninga II. Cena lojalnych skrzydłowych, nawet szacunkowa, nie jest znana, ale sam Kendall wspomniał, że jeden dron będzie kosztował około połowy tego, co sparowany z nim NGAD. Brzmi to zachęcająco, dopóki nie weźmie się pod uwagę, że w praktyce oznaczałoby to cenę drona na poziomie co najmniej ceny F-35A.

Australijski E-7A Wedgetail i amerykański F-22A Raptor w pobliżu Hawajów.
(Department of Defence)

Wydaje się, że USAF postawił na rozwój jednego samolotu załogowego, wbrew filozofii Ropera, który chciał, aby samolot bojowy szóstej generacji był w istocie całą rodziną różnych samolotów. Miałyby one być produkowane w małych partiach, bez przykładania szczególnie dużej wagi do umożliwiania przyszłych modernizacji. Kiedy, dajmy na to, Boeing wypuszczałby jeszcze partię osiemdziesięciu maszyn, Lockheed Martin już przygotowywałby się do uruchomienia produkcji własnej osiemdziesiątki pokrewnych, ale jednak innych samolotów zawierających nowe rozwiązania techniczne, jeszcze niegotowe, kiedy startowała produkcja w zakładach Boeinga. Jeden czy dwa cykle później Boeing otrzymałby kolejne zamówienie na, powiedzmy, pięćdziesiąt jeszcze nowocześniejszych samolotów.

– Sądzę, że niemądrze jest budować jeden i tylko jeden samolot, który musi dominować we wszystkich możliwych zadaniach, zawsze i we wszystkich sytuacjach – mówił dwa lata temu Roper, wyraźnie nawiązując do programu JSF. – Inżynieria cyfrowa pozwala nam budować różne samoloty, a jeśli będziemy to robić naprawdę mądrze i zapewnimy we flocie smart commonality, czyli wspólne wyposażenie, wspólną konfigurację kokpitów, wspólne interfejsy, wspólną architekturę, może nawet niektóre elementy, takiej jak podwozie, uprości to utrzymanie.

XQ-58A Valkyrie – dzieło Kratos Defense & Security Solutions, oblatane 5 marca 2019 roku – ma być rozwiązaniem niskokosztowym zdolnym do działania i jako lojalny skrzydłowy, i jako w pełni autonomiczny środek bojowy (także w roju).
(US Air Force / Staff Sgt. Joshua King)

Analityk Richard Aboulafia, cytowany przez Breaking Defense, spekuluje, że program NGAD skupił się już tylko na jednym projekcie samolotu załogowego oferowanym przez jednego wykonawcę (który potencjalnie może być w istocie konsorcjum złożonym z kilku koncernów). Zdaniem Aboulafii Northrop Grumman, skupiony na produkcji B-21, nie będzie w stanie zaangażować się w pełni w program NGAD, co oznacza, że na polu walki pozostaną tylko Lockheed Martin i Boeing, a jako że ten pierwszy ma – jako jedyny podmiot na świecie! – doświadczenie w produkcji seryjnej samolotów bojowych piątej generacji, będzie z natury faworytem do wykonania kroku naprzód, do generacji szóstej. Aboulafia mówi wprost, że zwycięstwo Boeinga byłoby cudem.



To zresztą pokazuje, dlaczego piękna wizja Ropera nie miała szans się ziścić. Gdyby w program zaangażować trzy koncerny, które musiałyby jednocześnie konkurować i współpracować ze sobą, iteracja kolejnych projektów w cyklu trzystopniowym miałaby sens. Przy dwóch producentach byłoby to niepomiernie trudniejsze, przy jednym – absurdalne.

Widać też, że USAF dba o future-proofing samolotu. Dwa miesiące temu szef sztabu sił powietrznych, generał CQ Brown, powiedział, że w NGAD oprogramowanie kierowania lotem i oprogramowanie zarządzania misją będą rozdzielone. W maszynach starszej generacji jest to zasadniczo jeden duży pakiet oprogramowania, co oznacza, że za każdym razem, kiedy modernizuje się zdolności bojowe samolotu, trzeba sprawdzać, czy po wykonaniu update’u wciąż można bezpiecznie latać.

Sekretarz Frank Kendall.
(USAF)

Nie wiadomo jeszcze nawet w przybliżeniu, jak wiele myśliwców chce kupić USAF. W służbie są obecnie 183 F-22A Raptory, ale zastępowanie ich w stosunku jeden do jednego nie ma sensu. Z jednej strony sparowanie maszyny załogowej z bezzałogowym lojalnym skrzydłowym powinno sprawić, że do wykonywania tych samych zadań powinno wystarczyć mniej samolotów załogowych niż 183. Z drugiej – USAF-owi nie było dane zrealizować w pełni planów zakupowych co do Raptora (zakładano nawet 750 egzemplarzy). Przełożyło się to na wyższą cenę jednostkową, a maszyny stacjonujące w obszarze Pacyfiku są eksploatowane z nadmierną (choć nie niebezpieczną) intensywnością.

W perspektywie pełnoskalowego konfliktu zbrojnego z Chinami USAF może zwietrzyć szansę na zniwelowanie błędów przeszłości i będzie się domagać pozyskania kilkuset maszyn załogowych. Oczywiście druga strona monety jest taka, że nawet 183 samoloty kosztujące „kilkaset milionów dolarów” będą kosztowały co najmniej 37 miliardów. Tylko samoloty – bez kosztów obsługi przez okres służby. Kendall zapewnił jednak członków Komisji Sił Zbrojnych, że w całym programie duży nacisk kładzie się na obniżenie długoterminowych kosztów utrzymania. Całą filozofia projektu ma się opierać na „świętej trójcy” – programowaniu zwinnym, inżynierii cyfrowej i otwartej architekturze – którą po raz pierwszy zastosowano w samolocie szkolno‑treningowym Boeing/Saab T-7A Red Hawk.



Na zakończenie tych rozważań odnotujmy jeszcze rolę, jaką prawdopodobnie odgrywają F-22A w programie NGAD. W ubiegłym i bieżącym roku spotterzy kilka razy sfotografowali Raptory wyglądające cokolwiek inaczej niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Najpierw pojawiła się maszyna o niemal jednolitym, błyszczącym poszyciu w kolorze jasnoszarym, trochę podobnym do widzianego wcześniej na samolocie doświadczalnym Scaled Composites 401 Son of Ares. Jeszcze bardziej fascynujący był Raptor widziany kilka miesięcy temu opodal bazy Nellis, pokryty dużo ciemniejszymi, ale również błyszczącymi płytkami.

Nikt tak naprawdę nie wie, z czym mamy tu do czynienia. Pojawienie się jasnoszarego Raptora w listopadzie ubiegłego roku wywołało nie lada sensację w światku lotniczym, ale spekulowano wówczas, że była to tylko maszyna ze zdjętą zewnętrzną warstwą farby, być może testująca nowy podkład. Ale „czarny” Raptor, któremu spotterzy nadali przezwisko Symbiot, to już zupełnie inna bajka. Nie ulega wątpliwości, że USAF testuje nowy rodzaj powłoki pochłaniającej fale radarowe lub w inny sposób poprawiającej charakterystyki stealth (na przykład poprzez obniżenie widzialności w podczerwieni). Celu tych testów niepodobna ustalić. Raptory mają przed sobą jeszcze dobre dziesięć lat służby. A jeśli w tym czasie miałaby wybuchnąć wojna z Chinami, podrasowanie myśliwców przewagi powietrznej, choćby i na pięć lat, ma sens.

Niżej podpisany jest jednak zwolennikiem innej hipotezy. Widzimy tu migawki z prób powłoki, która, owszem, może ostatecznie znaleźć się na Raptorach, ale której głównym użytkownikiem ma być NGAD – zarówno załogowy, jak i bezzałogowy komponent systemu. Przemawia za tym udział błyszczącego Raptora w Weapons School Integration. W Stanach Zjednoczonych coraz głośniej mówi się o powłoce dla samolotów trudno wykrywalnych stworzonej na bazie materiałów ceramicznych. Poniższe zdjęcia mają ścisły związek z tymi przedsięwzięciami.

Przeczytaj też: XF-85 Goblin. Nieudany pasożyt

Northrop Grumman