Szykuje się kolejny epizod historii pod tytułem: „napaść na Ukrainę dobija perspektywy eksportowe rosyjskiej zbrojeniówki”. Irackie wojska lądowe mają coraz więcej problemów ze swoją flotą śmigłowców Mi-17 (NATO: Hip). Najprawdopodobniej Bagdad wkrótce podejmie decyzję o wycofaniu ich ze służby i zastąpieniu wiropłatami amerykańskiej rodziny Bell 412.
Jak pisaliśmy już w kwietniu, wojna sprawiła, iż nawet wielu tradycyjnych odbiorców zaczęło patrzeć z ukosa na rosyjskie uzbrojenie. Na froncie zaprezentowało się ono, delikatnie mówiąc, z kiepskiej strony, nawet jeśli weźmiemy poprawkę na kiepskie wyszkolenie rosyjskich żołnierzy, którzy nie potrafią wykorzystać w pełni zalet swojego sprzętu (Ukraińcy radzą sobie dużo lepiej z pokrewnymi typami broni). Ale straty wizerunkowe to jedynie część obrazu sytuacji.
Oddziały prowadzące ludobójczą kampanię podboju Ukrainy wymagają ciągłego zaopatrywania w sprzęt i części zamienne. To zapotrzebowanie otrzymało bezwzględny priorytet w całym rosyjskim przemyśle zbrojeniowym, przez co użytkownicy rosyjskiego sprzętu czekający na zakontraktowane dostawy, muszą w większości obejść się smakiem.
Irak zalicza się do państw, której najdotkliwiej odczuwają to swoiste embargo. Rosyjskie śmigłowce są intensywnie wykorzystywane i ponoszą duże straty (Lista Oryxa podaje szesnaście potwierdzonych zniszczonych maszyn rodziny Mi-8), wobec czego z perspektywy Kremla żaden eksport nie wchodzi w grę. Tymczasem irackie wiropłaty także są wykorzystywane intensywnie, wprawdzie nie w pełnoskalowej wojnie, ale za to w trudnych warunkach klimatycznych.
A Mi-17 helicopter of the Iraqi Air Force crashed a few minutes ago in Maysan Governorate, eastern Iraq. pic.twitter.com/FjWVb2Knyn
— Billy (@pjonesbilly) December 7, 2021
Sporządzony dla amerykańskiego Kongresu raport z operacji „Inherent Resolve”, czyli międzynarodowej operacji zwalczania samozwańczego Państwa Islamskiego (całość raportu dostępna tutaj w formacie PDF), stwierdza wprost, że korpus lotniczy irackich wojsk lądowych ma trudności z pozyskiwaniem części do Mi-17. Flota samolotów nie ma takiego problemu, ale i tutaj występują opóźnienia w dostawach.
Co ciekawe, nie wspomniano ani słowem o dwu innych typach rosyjskich śmigłowców: uderzeniowych Mi-28NE i szturmowych Mi-35, których Irak ma odpowiednio siedemnaście i dwadzieścia trzy. Trudno jednak zakładać, aby w ich przypadku dostawy odbywały się bez opóźnień. Bardziej prawdopodobne jest, że chwilowo dostawy nie są potrzebne, gdyż po zneutralizowaniu zasadniczej części sił islamistycznych w Iraku zapotrzebowanie na użycie śmigłowców bojowych zmalało. To samo dotyczyłoby dwudziestu jeden samolotów bliskiego wsparcia Su-25 – jedynych samolotów rosyjskich w irackich siłach powietrznych.
Tymczasem Mi-17, których w służbie jest czterdzieści jeden według raportu World Air Forces 2023, są końmi roboczymi wojsk lądowych w zadaniach nie tylko transportowych, ale także bojowych, toteż zużycie floty postępuje. Jako że nie ma nadziei na utrzymanie jej w gotowości, a główne zalety rosyjskiego sprzętu, czyli prostota i niski koszt obsługi są już tylko wspomnieniem, trzeba sięgnąć po maszyny od innych dostawców.
Amerykańskie śmigłowce i tak stanowią większość w Iraku. Obecnie w służbie pozostaje dwadzieścia jeden Bellów 206, czterdzieści trzy Belle 407 (w tym uzbrojone IA-407), piętnaście UH-1H oraz dziewięć OH-58. Kariera wielu z nich ma się już ku końcowi. Według raportu dla Kongresu Bagdad chce zamówić piętnaście Bellów 505 Jet Rangerów X w celu zastąpienia Bellów 407 i OH-58 służących do szkolenia oraz piętnaście uzbrojonych Bellów 407M w miejsce kolejnych starych Czterysta Siódemek. A jako że nie zanosi się na deamerykanizację irackiej floty śmigłowcowe, plan pozyskania czterech Bellów 412EPX i szesnastu Bellów 412M w celu zastąpienia floty Mi-17 nie może dziwić.
Zakup w stosunku jeden do dwóch sugeruje wszakże, iż nie chodzi o całkowite zastąpienie rosyjskich wiropłatów, ale raczej o redukcję floty tak, aby na przykład jedna trzecia egzemplarzy posłużyła jako źródło części zamiennych dla pozostałych dwóch trzecich. Trzeba też pamiętać, że Mi-17 to zupełnie inna klasa wagowa niż Bell 412. Masa własna rosyjskiej maszyny to około 7,5 tony, podczas gdy Czterysta Dwunastki – 3 tony. Wobec tego nie może być mowy o tym, że amerykańskie śmigłowce przejmą wszystkie zadania wykonywane przez Mi-17.
Ale rzecz jasna śmigłowce nie zawsze startują z maksymalnym obciążeniem. Dla zadań wymagających odpowiednio małej ładowności Belle 412 nadadzą się równie dobrze. To zaś pozwoli oszczędzać Mi-17 do zadań, w których duża ładowność (albo rampa ładunkowa) jest nieodzowna, i jeszcze bardziej zniweluje skutki braku części zamiennych.
Mimo wszystko Mi-17 to bardzo udana konstrukcja. Z perspektywy tego, co pokazała nam wojna w Ukrainie, można wręcz zaryzykować stwierdzenie, iż cała rodzina Mi-8 to w ogóle najwybitniejsze dokonanie całego sowieckiego/rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Wielkim zwolennikiem Hipów były afgańskie siły zbrojne. Kiedy Amerykanie naciskali, aby zastąpiono je Black Hawkami, a Afgańczycy nie chcieli ustąpić, raport inspektora generalnego Departamentu Obrony przyznał im rację, stwierdzając, iż wprowadzenie UH-60A w miejsce Mi-17 może obniżyć zdolności transportowe afgańskiego lotnictwa wojskowego.
Wedle raportu Black Hawki nie dorównują Mi-17 pod względem przestrzeni ładunkowej, w związku z czym czasem trzeba dwóch lotów UH-60, aby przetransportować ten sam ładunek, który rosyjski śmigłowiec dostarczyłby za jednym razem. Do tego amerykańskie maszyny mają zbyt mały zapas mocy do startów i lądowań na dużych wysokościach, co nie pozwalało im zaopatrywać niektórych regionów kraju. Black Hawki są także bardziej wyrafinowane technicznie, a przez to bardziej skomplikowane w obsłudze. Notabene część poafgańskich Mi-17 trafiła później do Ukrainy.
A Ukrainian SOF operator poses in front of a Ukrainian Air Force Mil Mi-17.
This aircraft is one of a batch originally procured for the Afghan Air Force by the United States, and was recently delivered to Ukraine as part of a military assistance package.
📷:@AbraxasSpa pic.twitter.com/gTpbpWbiix
— Jimmy Rushton (@JimmySecUK) June 3, 2022
Niemniej jeżeli plan częściowego zastąpienia Hipów zostanie wprowadzony w życie, będzie zwiastowała nadchodzący koniec Mi-17, a być może w ogóle rosyjskich śmigłowców w irackich siłach zbrojnych. Moskwa okazała się bowiem niewiarygodnym partnerem, a Waszyngton chętnie wskoczy na jej miejsce i odbuduje trochę utraconego kapitału politycznego nad Tygrysem i Eufratem.
Dla koncernu Bell Helicopter Textron jest to wymarzony scenariusz. Jak pisał niedawno serwis The War Zone, Bell najzupełniej jawnie chce wykorzystać okazję, którą stworzyła mu wojna w Ukrainie, i wygryźć Rosjan z „ich” rynków. Irak, ze względu na stosowaną dotychczas dywersyfikację producentów statków powietrznych, jest dobrym pierwszym przystankiem na tej drodze.
Metoda wybrana przez Bella to promowanie zmilitaryzowanych wersji lekkich śmigłowców komercyjnych. Maszyny takie są produkowane na stosunkowo dużą skalę i mają międzynarodową sieć wsparcia technicznego. Po integracji z systemami bojowymi można stworzyć niedrogą maszynę dla mniej wymagającego użytkownika, który albo nie potrzebuje śmigłowców takich jak UH-1Y i AH-1Z albo też nie może sobie na nie pozwolić.
Bell 412EPX to najnowszy przedstawiciel licznej rodziny wywodzącej się z legendarnego śmigłowca UH-1 Iroquois. Powstał we współpracy z japońskim koncernem Subaru z myślą o tamtejszym programie śmigłowca UH-2. Pierwszy egzemplarz dostarczono Siłom Samoobrony w lipcu ubiegłego roku. Mimo że bazowa konstrukcja pamięta czasy prezydentury Eisenhowera, jej obecne wcielenie spełnia współczesne normy, z obecnością „szklanego kokpitu” włącznie.
Bell 412M to z kolei wersja zmilitaryzowana od początku przystosowana do integracji z uzbrojeniem i systemami obserwacyjno-celowniczymi. Na maszynach tej wersji można instalować pakiet Huey Ordnance Stores System (HOSS), pozwalający łatwo uzbroić śmigłowiec w wyrzutnie kierowanych i niekierowanych pocisków rakietowych, wukaemy, karabiny napędowe i karabiny maszynowe na obrotowych stanowiskach w drzwiach. Na Bellu 407M można umieścić analogiczny Ordnance Mounting System.
2021.9.9北宇都宮駐屯地
SUBARU BELL 412EPX
岩手県警JA412X pic.twitter.com/nJiXA0ZSIQ— C.SIGNAL (@JA09TANGOROMEO) September 9, 2021
Bell 407 to niewielki śmigłowiec. Jego maksymalna masa startowa wynosi 2722 kilogramy – pięciokrotnie mniej niż Mi-17. W Rosji praktycznie się nie produkuje śmigłowców w takiej kategorii wagowej. Najbliższe są Ka-226 i Ansat, ale maksymalna masa startowa obu i tak przekracza 3 tony. Ansat nie odniósł jednak sukcesu komercyjnego, powstało zaledwie około stu egzemplarzy, podczas gdy produkcja Czterysta Siódemek dawno przekroczyła półtora tysiąca. Ka-226 radził sobie lepiej (blisko 300 egzemplarzy), ale ambitne plany eksportowe zostały zastopowane przez nieporozumienia z Indiami, które miały podjąć produkcję licencyjną. Wobec tego Bell 407 nie musi się obawiać żadnej bezpośredniej konkurencji z Rosji.
Warto przypomnieć, że niedawno irackie lotnictwo sygnalizowało, iż pójdzie w przeciwnym kierunku (czy też: w tym samym kierunku, ale z przeciwnym zwrotem). Jak pisaliśmy dwa lata temu, flota samolotów bojowych F-16IQ była sparaliżowana przez korupcję i niekompetencję, do tego stopnia, że jedynie co piąty lub co siódmy samolot był zdolny wznieść się w powietrze, a i to wyłącznie dzięki kanibalizacji.
Skutek był taki, że w Bagdadzie zaczęto na poważnie myśleć o odsprzedaniu F-16 i pozyskaniu w ich miejsce MiG-ów-29, które uznano za prostsze w obsłudze i mniej wrażliwe na trudne warunki służby. Z perspektywy czasu widać, że sprawa została napompowana ponad miarę, zwłaszcza przez media rosyjskie, ale frustracja dowództwa sił powietrznych niezdolnością F-16 do normalnej służby była aż nadto rzeczywista.
Niemniej postawienie na rosyjskie myśliwce byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą, gdyż problemy Fighting Falconów nie wynikały z wad samej konstrukcji. Problem był systemowy. Dowódcy mieli fałszować zapisy lotów szkoleniowych, które w rzeczywistości się nie odbywały, aby ukryć sprzeniewierzenie niewykorzystanego paliwa. Iraccy technicy fałszowali zezwolenia dotyczące dalszego używania części silników, których naprawa lub wymiana była opóźniona, pomimo że stwarzali w ten sposób poważne zagrożenie dla życia pilotów. Niekompetencja była rażąca, a za przykład może posłużyć fakt, że pewnego razu obsługa naziemna zostawiła we wlocie powietrza narzędzia, które później zostały zassane do silnika po starcie.
Według raportu mechanicy – zatrudniani dzięki koneksjom rodzinnym – nie mieli wiedzy, jak naprawiać maszyny, i nie odbywali koniecznych szkoleń, toteż dodatkowo pogarszali stan techniczny myśliwców. W takim środowisku Fulcrum nie odniósłby sukcesu.
Dodajmy zresztą, iż F-16 wcale nie jest aż taki wrażliwy, jak chcieliby to przedstawiać miłośnicy rosyjskiej techniki wojskowej. A MiG-owi-29 też daleko do prawdziwego gniotsa nie łamiotsa, o czym przekonała się indyjska marynarka wojenna używająca maszyn tego typu na lotniskowcach.
Zobacz też: Piechota i artyleria USMC ćwiczą zamienianie się rolami