United States Navy straciła podczas drugiej wojny światowej jedenaście lotniskowców. Pierwszym z nich był oczywiście USS Lexington (CV-2), ciężko uszkodzony w bitwie na Morzu Koralowym 8 maja 1942 roku i dobity amerykańskimi torpedami. Niektóre publikacje podają jednak dwanaście lotniskowców, a jako pierwszy wymieniają USS Langley. Okręt ten faktycznie zatopiono przed Lexingtonem, lecz w okresie tym – 26 lutego 1942 roku – był już nie lotniskowcem, ale okrętem bazą wodnosamolotów.

Niemalże dokładnie trzy lata później na dno poszedł ostatni amerykański lotniskowiec zatopiony w toku działań wojennych. Był to mający za sobą dziewięć miesięcy służby USS Bismarck Sea (CVE-95), lotniskowiec eskortowy typu Casablanca. Zniszczenie tego okrętu stało się zarazem jednym z największych sukcesów w dziejach japońskich kamikaze.

Lotniskowce typu Casablanca

Były to pierwsze okręty w historii amerykańskiej marynarki stworzone od początku z myślą o pełnieniu właśnie funkcji lotniskowców eskortowych. Opracowano je jako tanie i proste w budowie uzupełnienie dla dużych i bardziej złożonych lotniskowców typu Essex. Mogły zabrać dwadzieścia siedem samolotów w warunkach bojowych (więcej, jeśli miały jedynie transportować maszyny z punktu A do punktu B – można było wówczas zastawić pokład lotniczy), były wyposażone w katapultę i dwie windy.

Wszystkie okręty tego typu powstały w Vancouverze w stanie Waszyngton, w przedsiębiorstwie stoczniowym Kaiser. Wielu z nich jeszcze przed przyjęciem do służby nadano nowe imiona, upamiętniające zwycięskie dla aliantów bitwy.

Typ Casablanca zapisał się w historii wojskowości jako największa seria lotniskowców wszech czasów. Powstało w sumie pięćdziesiąt okrętów: od Casablanki (CVE-55) po Mundę (CVE-104). Należy sądzić, że rekord ten nigdy nie zostanie pobity. Na pochwałę zasługuje również tempo budowy. Między wprowadzeniem do służby pierwszego i ostatniego lotniskowca minął dokładnie rok (od 8 lipca 1943 do 8 lipca 1944).

Poza bohaterem niniejszego artykułu w czasie wojny zatonęły również: USS Liscome Bay (CVE-56, storpedowany przez okręt podwodny), USS Gambier Bay (CVE-73), USS St. Lo (CVE-63, oba zatopione tego samego dnia podczas bitwy w zatoce Leyte), USS Ommaney Bay (CVE-79, zniszczony przez kamikaze).

USS Bismarck Sea

Budowa lotniskowca – jeszcze jako Alikula Bay (Alikula to zatoka w stanie Alaska) – rozpoczęła się 31 stycznia 1944 roku. Okręt zwodowano 17 kwietnia pod pierwotną nazwą (matką chrzestną została żona senatora Monrada Wallgrena), ale miesiąc później nadano mu imię na cześć bitwy, w której lotnictwo amerykańskie i australijskie rozgromiło japoński konwój. USS Bismarck Sea rozpoczął służbę pod amerykańską banderą 20 maja 1944 roku z komandorem Johnem L. Prattem na czele.

Czerwiec upłynął na próbach morskich na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych (co ciekawe, w tym okresie w skład załogi wchodził George Rumsfeld, ojciec Donalda, późniejszego sekretarza obrony). 1 lipca lotniskowiec z samolotami i pilotami wyszedł z San Pedro w stanie Kalifornia i obrał kurs na Hawaje. Początek jego udziału w wojnie polegał właśnie na realizowaniu zadań transportowych. Po rozładowaniu w Pearl Harbor Bismarck Sea przyjął nowy transport i ruszył na Wyspy Marshalla. Tam na miejsce sprawnych maszyn załadowano uszkodzone i komandor Pratt po raz kolejny skierował się do Pearl Harbor, tym razem w towarzystwie bliźniaczego Saginaw Bay (CVE-82). Na Hawaje dotarł 29 lipca.

Załadunek bombowców nurkujących Douglas SBD Dauntless do transportu na pokładzie USS Bismarck Sea

Załadunek bombowców nurkujących Douglas SBD Dauntless do transportu na pokładzie USS Bismarck Sea

Już na początku sierpnia Bismarck Sea wyruszył z powrotem do kontynentalnych Stanów Zjednoczonych na czterotygodniowy pobyt w stoczni w San Diego. Od 7 września do 16 października lotniskowiec znów pływał u brzegów Kalifornii, szkoląc załogę i pilotów. Dopiero 1 listopada dopłynął do Eniwetoku (późniejszego słynnego miejsca prób z bronią jądrową) i wszedł w skład 7. Floty. Nazajutrz wysłano go na atol Ulithi w archipelagu Karolinów, skąd skierował się w stronę Mindanao, aby po raz pierwszy wykonywać zadania, do których był przeznaczony: eskortować konwoje w strefie działań bojowych.

I faktycznie, 21 listopada Bismarck Sea po raz pierwszy spotkał nieprzyjaciela. Japoński samolot (niestety żadna publikacja nie podaje typu ani nawet czy była to maszyna jedno- czy dwusilnikowa) ostrzelał pokład lotniskowca, ale nie spowodował żadnych uszkodzeń, a sam uciekł, zanim artylerzyści obsadzający działa przeciwlotnicze zdołali się wstrzelić.

Sześć dni później Bismarck Sea stanął na kotwicy w Seeadler Harbor na Wyspach Admiralicji, już jako część Task Group 77.4 kontradmirała C.T. Durgina. Kolejne tygodnie upłynęły (znów) na intensywnym szkoleniu – zwłaszcza pilotów i artylerzystów – u wybrzeży Nowej Gwinei. 27 grudnia Task Group 77.4 ruszyła w stronę Luzonu, gdzie miała wspierać desant 6. Armii w zatoce Lingayen.

5 stycznia – w przeddzień rozpoczęcia operacji desantowej – zauważono dwa japońskie niszczyciele, Hinoki i Sugi (oba typu Matsu). Z Bismarck Sea poderwano w powietrze cztery torpedowe Avengery w osłonie czterech myśliwców Wildcat. Na niszczyciele rzuciły się także maszyny z innych amerykańskich lotniskowców. Oba japońskie okręty zostały ciężko uszkodzone, a Hinoki wkrótce poszedł na dno. Było to dla amerykańskich marynarzy jakieś pocieszenie po utracie USS Ommaney Bay (CVE-79), zniszczonego dzień wcześniej przez bombowiec kamikaze Yokosuka P1Y1 (po opuszczeniu okrętu dobito go torpedami z niszczyciela USS Burns).

Kolejne dziesięć dni było dla Task Group 77.4 – i dla USS Bismarck Sea – pracowite i ciężkie. Amerykańskie lotniskowce od świtu do zmierzchu wysyłały swoje samoloty do lotów bojowych, a maszyny z czerwonymi kręgami na skrzydłach też nie próżnowały. 17 stycznia zespół opuścił rejon Filipin i skierował się na Ulithi, aby tam przygotowywać się do desantu na Iwo Jimie.

Ostatnia bitwa

10 lutego Bismarck Sea opuścił atol już w ramach Task Group 52.2. Sześć dni później był już na miejscu – pięćdziesiąt mil na południe od wyspy. Odpowiadał tam za ochronę pancerników i krążowników bombardujących pozycje japońskie na wyspie przed nieprzyjacielskimi samolotami i okrętami podwodnymi. Kiedy zaś rankiem 19 lutego na wyspie wylądowała pierwsza fala desantu, lotniskowce eskortowe zaczęły też wspierać walczących na wyspie marines. Samoloty wykonywały loty na rozpoznanie i atakowały cele naziemne.

Japońskie oddziały pilotów samobójców – podlegające od kilku dni wiceadmirałowi Matomemu Ugakiemu – oczywiście wzięły na cel flotę inwazyjną, łatwy cel, zasadniczo nieruchomy u wybrzeży wyspy. Ataki zaczęły się krótko przed zmrokiem 21 lutego.

Bombowce Mitsubishi G4M3 Model 34

Bombowce Mitsubishi G4M3 Model 34

Jako pierwsza uderzyła duża formacja trzydziestu dwóch maszyn z bazy lotniczej Katori pod Yokosuką, wspierana przez parę samolotów rozpoznawczych Nakajima C6N rozrzucających paski aluminiowe. Był to prawdopodobnie pierwszy w historii przypadek zakłócania amerykańskich radarów w ataku pilotów samobójców. Po wykryciu japońskich samolotów o godzinie 16.28 lotniskowiec USS Saratoga, odpowiedzialny za nocną ochronę floty inwazyjnej, zaczął wysyłać w powietrze myśliwce nocne F6F-5N Hellcat. Wkrótce na spotkanie Japończykom zmierzało piętnaście maszyn. Na pokładzie lotniskowca pozostały jedynie cztery myśliwce, zachowane w rezerwie, co być może ocaliło okręt od zguby. Na Saratogę rzuciło się sześć japońskich samolotów, z czego pięć trafiło w cel, i to na przestrzeni zaledwie trzech minut.

O 18.46 lotniskowiec – na którym dosłownie kilka minut wcześniej ugaszono pożar na pokładzie lotniczym i w hangarze – musiał stawić czoła kolejnej piątce kamikaze. Tym razem w okręt uderzył tylko jeden samolot. Na szczęście nie wyrządził mu poważnych szkód, a co najważniejsze – maszynownia wciąż działała sprawnie. Saratoga była jednak bezwzględnie wyłączona z dalszego udziału w bitwie. Musiała wrócić do Stanów Zjednoczonych na remont i już nigdy nie uczestniczyła w działaniach bojowych.

Tymczasem na pokładzie Bismarck Sea niespodziewanie przybyło samolotów. Na ten właśnie okręt skierowała się część Avengerów z Saratogi, które zdołały uniknąć rzezi na pokładzie macierzystego okrętu. W sumie komandor Pratt miał na swoim lotniskowcu trzydzieści sześć samolotów: dziewiętnaście myśliwców, piętnaście Avengerów i dwa małe, łącznikowe OY-1. Aby wszystkie mogły się pomieścić, trzeba było wypełnić pokład hangarowy do granic możliwości. Co gorsza, pośpiech sprawił, że nie wszystkim opuszczonym tam samolotom opróżniono zbiorniki paliwa.

Zanim jeszcze Saratogę zaatakowała druga fala kamikaze, radar Bismarck Sea wykrył kolejną formację samolotów. Prymitywne i zawodne urządzenia radiolokacyjne sprawiły jednak, że jej obecność ostatecznie potwierdzono dopiero wtedy, kiedy marynarze ujrzeli ją na własne oczy. Pierwszy dwusilnikowy bombowiec Mitsubishi G4M (Betty) wziął na cel właśnie Bismarck Sea. Amerykańska obrona przeciwlotnicza strzelała celnie, jeden bombowiec runął do oceanu, ale drugiego zauważono zbyt późno – w odległości niespełna kilometra.

Leciał na wysokości siedmiu, ośmiu metrów. Okazał się też nad podziw odporny na trafienia. Dystans kurczył się nieubłaganie. W końcu ważąca zapewne około dziesięciu ton, płonąca już maszyna wbiła się w sterburtę na wysokości windy rufowej. Platforma windy się zawaliła. W hangarze natychmiast wybuchł pożar, które ogarnął czekające tam myśliwce.

Kilka minut później lotniskowcem targnął wybuch wśród zaparkowanych w hangarze zatankowanych myśliwców. Eksplozja zabiła lub ciężko raniła wszystkich członków ekipy gaszącej pożar. Nie ma stuprocentowej pewności, co ją spowodowało, ale prawdopodobnie winowajcą był zwabiony łuną i liczący na łatwy łup drugi kamikaze, któremu udało się przebić pokład lotniczy. Od tego momentu gaszenie ognia szalejącego we wnętrzu okrętu – zwłaszcza na pokładzie hangarowym i w dziale amunicyjnym, gdzie płomienie miały aż nadto paliwa, które by je podsyciło – było już skazane na porażkę. Gdy o godzinie 19.00 w głębi kadłuba doszło do kolejnych wybuchów, komandor Pratt rozkazał opuścić okręt. Chwilę potem Bismarck Sea zadrżał pod wpływem trzeciego, najpotężniejszego wybuchu. Tym razem eksplodowały prawdopodobnie ogarnięte płomieniami głowice torped.

Eksplozja na USS Bismarck Sea, prawdopodobnie po uderzeniu drugiego kamikaze. Zdjęcie wykonano z pokładu USS Saginaw Bay (CVE-82)

Eksplozja na USS Bismarck Sea, prawdopodobnie po uderzeniu drugiego kamikaze. Zdjęcie wykonano z pokładu USS Saginaw Bay (CVE-82)

Ewakuacja przebiegła sprawnie, ale zimna, wzburzona woda i ataki japońskich samolotów zebrały wśród marynarzy tragiczne żniwo. Sześć niszczycieli w toku dwunastogodzinnej akcji ratunkowej wyłowiło dwie trzecie załogi, liczącej 943 oficerów, podoficerów i marynarzy. 318 osób (lub 321 według innych publikacji) podzieliło jednak los swojego okrętu. Trawiony ogniem przez dwie godziny, USS Bismarck Sea przewrócił się i zatonął.

W internecie wysłuchać można wspomnieć jednego z członków załogi USS Bismarck Sea, starszego bosmana Richarda Kaplana, z tego feralnego dnia:

USS Bismarck Sea – dane techniczne

Wyporność standardowa: 6838 t
Wyporność pełna: 10 566 t
Długość: 156,1 m
Szerokość pokładu lotniczego: 32,9 m
Napęd: dwie maszyny parowe, moc 9000 KM
Prędkość: 19 węzłów
Uzbrojenie: 1 działo kalibru 127 mm, 16 dział Bofors kalibru 40 mm, działka kalibru 20 mm
Załoga: 860 + komponent lotniczy (około 60)

Zobacz też: Jak Tomcat z urwanym nosem wrócił na lotniskowiec.

Bibliografia

Źródło podstawowe: Bismarck Sea, Naval History and Heritage Command (Dictionary of American Naval Fighting Ships). navy.mil, domena publiczna, dostęp: 3 listopada 2016.
Samuel Eliot Morison, History of United States Naval Operations in World War II Volume 14: Victory in the Pacific 1945. University of Illinois Press, 2002.
Norman Polmar, Aircraft Carriers: A History of Carrier Aviation and Its Influence on World Events, Volume II: 1946–2006. Potomac Books, 2008.
Donald Rumsfeld, Known and Unknown: A Memoir. Penguin, 2011.
Robert C. Stem, Fire From the Sky: Surviving the Kamikaze Threat. Pen and Sword, 2010.
Mark Stille, US Navy Ships vs Kamikazes 1944–45. Osprey Publishing, 2016.

US Navy, National Archives #80-G-240135.
Naval History & Heritage Command via Robert Hurst
US Navy, National Archives, #80-G-335103.