Nadal nie wiadomo, jaki projekt wielozadaniowego atomowego okrętu podwodnego wybierze Australia. Chociaż w wypowiedziach australijskich polityków najczęściej pojawiały się amerykańskie Virginie, wyraźnie widać zacieśnianie współpracy z Wielką Brytanią. Jednocześnie projekt AUKUS jest pod stałym dyplomatycznym i propagandowym atakiem Chin. Wprawdzie enuncjacje Pekinu mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, dobrze natomiast pokazują stan umysłu chińskiego przywództwa. Z kolei z ofertą rozwiązania pomostowego dla Australii wystąpiła Korea Południowa.

Po zapytaniu skierowanym przez Izbę Lordów brytyjskie ministerstwo obrony ujawniło, że personel Royal Australian Navy uczestniczy w organizowanym przez brytyjską Royal Navy szkoleniu z zakresu obsługi atomowych układów napędowych. Kurs zorganizowano jako element współpracy w ramach porozumienia AUKUS. Szkolenie przez Royal Navy z pewnością ułatwiłoby przyjęcie do służby brytyjskich okrętów. Typ Astute od samego początku pojawiał się jako ewentualna opcja, zawsze jednak wymieniany był po Virginiach.

—REKLAMA—

Jak już pisaliśmy, pozyskanie tych ostatnich w rozsądnym terminie jest problematyczne ze względu na obłożenie amerykańskich stoczni. Tymczasem Brytyjczycy planują wprowadzenie do służby ostatniej jednostki typu Astute na rok 2026. Nawet przy założeniu, że większość prac byłaby realizowana w Australii, ewentualny kontrakt byłby atrakcyjną opcją dla BAE Systems, pozwalającą na utrzymanie zdolności w zakresie budowy wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych.

Pojawiają się też informacje o trwających negocjacjach w sprawie umowy o bazowaniu brytyjskich SSN-ów w Australii. Niezależnie od tego, czy bazowanie byłoby stałe czy rotacyjne, pozwoliłoby Australijczykom zdobyć umiejętności konieczne do obsługi jednostek tej klasy. Rząd premiera Anthony’ego Albanese zapowiedział ogłoszenie wyboru projektu na marzec przyszłego roku. Wtedy również ma zostać przedstawiony harmonogram programu. Zacieśnianie współpracy z Londynem świadczy na korzyść Astute, do marca jednak wiele może się wydarzyć.

HMS Astute krótko po wodowaniu w czerwcu 2007 roku.
(PoorTom)

Wściekłość Pekinu

Najgłośniejszym krytykiem AUKUS nie jest wystawiona przez Anglosasów do wiatru Francja, lecz Chiny. Wprawdzie porozumienie nie jest typowym układem wojskowym, ma jednak ostrze wyraźnie antychińskie. Już we wrześniu ubiegłego roku Chiny pospołu z Rosją zaczęły na forum Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej agresywną kampanie mającą zablokować Australii możliwość pozyskania atomowych okrętów podwodnych. Działania były do tego stopnia intensywne, że australijski resort spraw zagranicznych powołał specjalny zespół do zwalczania chińsko-rosyjskiej dezinformacji w tej sprawie.

Naczelny argument Pekinu zarzuca państwom AUKUS naruszenie układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej z roku 1968. Nie jest to prawda, bowiem porozumienie nie dotyczy wykorzystania energii atomowej do napędu okrętów. Podobnie absurdalne jest stawianie znaku równości między pozyskaniem atomowych okrętów podwodnych i broni jądrowej.

USS California (SSN 781), ósmy okręt typu Virginia.
(US Navy / Chris Oxley).



Wobec słabości tych argumentów ambasador Chin przy IAEA Wang Qun stwierdził, że pozyskanie przez Australię SSN-ów nie jest zabronione przez układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, byłoby jednak „wyraźnym naruszeniem przedmiotu i celów NPT, ze szkodą dla międzynarodowego systemu nieproliferacji”. Dodał również, że żadne państwo niedysponujące bronią jądrową nie posiadało jeszcze atomowych okrętów podwodnych. W domyśle ma to sugerować dążenie Australii do pozyskania broni nuklearnej.

Niestety, również ostatni argument Xu nie jest prawdą. W latach 1987–1991 indyjska marynarka wojenna eksploatowała pod nazwą Chakra wydzierżawiony od Związku Sowieckiego wielozadaniowy atomowy okręt podwodny K-43 projektu 670 (NATO: Charlie). Indie nie dysponowały wówczas bronią jądrową, chociaż miały zdolność do jej produkcji. Nowe Delhi zaczęło atomowe zbrojenia, gdy zaczął to robić Pakistan. Dodajmy, że pakistański projekt jądrowy nie byłby możliwy bez chińskiej pomocy.

INS Chakra.
(US Navy)

Drugim państwem nieatomowym, budującym już zresztą swój pierwszy wielozadaniowy okręt podwodny o napędzie jądrowym, jest Brazylia. Prowadzona z francuską pomocą budowa Almirante Álvaro Alberto (SN10) ruszyła już w roku 2018. Do połowy stulecia brazylijska marynarka wojenna ma posiadać piętnaście konwencjonalnych okrętów podwodnych i sześć atomowych. Dziwnym zbiegiem okoliczności program ten zdaje się zupełnie nie przeszkadzać ani Pekinowi, ani Moskwie.

Dla porządku dodajmy, że w australijskiej debacie publicznej istnieje wątek pozyskania broni jądrowej. Z tym kontrowersyjnym pomysłem wystąpił kilka lat temu Hugh White z Australian National University w Canberze. Własna broń nuklearna miałaby zapewnić odstraszanie Chin w obliczu niepewności amerykańskich gwarancji. Australijska opinia publiczne jest jednak negatywnie nastawiona do pomysłu. W przeprowadzonym wiosną tego roku przez think tank Lowy Institute sondażu 63% respondentów opowiedziało się przeciw pozyskaniu przez Australię broni jądrowej, za było 36%. W przypadku atomowych okrętów podwodnych sytuacja jest odwrotna. Aż 70% badanych popiera pomysł, przeciw jest raptem 28%.



Najwyraźniej działania Chin i Rosji na forum IAEA nie przyniosły istotnych rezultatów, co, zważywszy na sytuację dyplomatyczną wokół obu państw po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, nie jest zaskoczeniem. Na początku lipca Australię odwiedził szef agencji Rafael Grossi. Celem wizyty były oczywiście rozmowy w sprawie planów pozyskania atomowych okrętów podwodnych. Grossi spotkał się między innymi z minister spraw zagranicznych Penny Wong.

Rezultaty rozmów były generalnie pozytywne. Szef IAEA stwierdził, że przed Australią jeszcze dużo pracy zanim możliwe będzie zaakceptowanie planu pozyskania nuklearnych okrętów podwodnych, jest jednak spokojny co do przywiązania Canberry do nieproliferacji broni jądrowej. Co zaskakujące u urzędnika takiego szczebla, Grossi dość otwarcie mówił o chińskich i rosyjskich działaniach przeciw AUKUS, chociaż nie zdradzał szczegółów ani nie komentował.

Przed licznymi wyzwaniami związanymi z budową i eksploatacją atomowych okrętów podwodnych ostrzegał również francuski szef operacji połączonych sztabów wiceadmirał Nicolas Vaujour podczas wizyty w Australii pod koniec lipca. Stwierdzenie, że pozyskanie takich jednostek będzie znacznie bardziej skomplikowane niż okrętów konwencjonalnych, ociera się o truizm, jednak nie to jest najważniejsze. Sama podróż Vaujoura jest widomym znakiem ocieplenia relacji między Paryżem i Canberrą zainicjowanego przez nowy laburzystowski rząd zaledwie dwa miesiące temu. Wiceadmirał podkreślił zaangażowanie Francji na Pacyfiku i zbieżną z Australią ocenę sytuacji w regionie. Trudno to odczytać inaczej niż jako sygnał w stronę Chin.

Tymczasem Pekin nie składa broni. 20 lipca dwa rządowe think tanki, Chińskie Towarzystwo Kontroli Zbrojeń i Rozbrojenia oraz Chiński Instytut Strategii Przemysłu Jądrowego, opublikowały raport pod wiele mówiącym tytułem „Niebezpieczny spisek. Ryzyko proliferacji broni jądrowej w związku ze współpracą w dziedzinie atomowych okrętów podwodnych w kontekście AUKUS”. Dokument nie podnosi żadnych nowych argumentów. Ciekawostką jest natomiast przytoczenie przez autorów dążenia rządu premiera Roberta Menziesa w latach 50. i 60. do pozyskania broni atomowej, które określono jako „obsesyjne”.



Richard McGregor z Lowy Institute zwraca uwagę, że Chiny nie przepuszczą żadnej okazji, by rzucać kłody pod nogi AUKUS. Przy skrzętnym ignorowaniu wspomnianych już przypadków Indii i Brazylii współpraca trzech państw anglosaskich stwarza potencjalnie niebezpieczny precedens. Powołując się na casus Australii, na przykład Rosja może ogłosić transfer technologii napędu jądrowego dla okrętów podwodnych do Iranu.

Autorzy „Niebezpiecznego spisku” ostrzegają przed ryzykiem sprowokowania przez Australię regionalnego wyścigu zbrojeń w zakresie atomowych okrętów podwodnych. To kolejny naciągany argument. Jak już pisaliśmy w zeszłym roku, w grę wchodzą tylko dwa państwa. Pierwszym jest Japonia, gdzie w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie ani woli politycznej, ani przyzwolenia społecznego na taki krok. Drugim jest Korea Południowa, gdzie pierwszy program pozyskania atomowego okrętu podwodnego zainicjowano już w roku 2003. Sprawa wróciła w roku 2017, jednak nie rozwija się dalej przede wszystkim ze względu na niechęć Stanów Zjednoczonych.

HMAS Sheean (SSG 77), piąty okręt typu Collins, wychodzi z Beauty Point na Tasmanii.
(LSIS Nadav Harel, Department of Defence)

Z kolei tytuł raportu wspaniale oddaje atmosferę panującą obecnie w Pekinie. Chińskie przywództwo bardzo chętnie zarzuca swoim przeciwnikom „zimnowojenną mentalność”, samo jednak mentalnie najwyraźniej tkwi w latach 60. W wypowiedziach oficjeli i propagandzie trwa walka z imperialistami i innymi zaplutymi karłami reakcji knującymi, jak obalić Komunistyczną Partię Chin. Brakuje jedynie Czang Kaj-szeka planującego na Tajwanie powrót na kontynent. To bardzo zły prognostyk na przyszłość.

Korea kuje żelazo, póki gorące

Atomowe okręty podwodne będą dostępne dla Royal Australian Navy dopiero około roku 2040. Tymczasem okres bezpiecznej eksploatacji konwencjonalnych Collinsów zakończy się około roku 2030. W związku z tym regularnie powraca kwestia rozwiązania pomostowego w postaci jednostek konwencjonalnych. Swoją szansę widzi tutaj Korea Południowa, która podpisała już z Australią umowę na licencyjną produkcję trzydziestu armatohaubic samobieżnych K9 Thunder pod lokalnym oznaczeniem AS9 Huntsman, zaś bojowy wóz piechoty AS21 Redback uchodzi za faworyta w programie Land 400 Phase 3.



Koreańczycy kują więc żelazo, póki gorące. Ambasada Republiki Korei zorganizowała 21 lipca kolację dla przedstawicieli australijskiego przemysłu i mediów branżowych. Australijska filia serwisu Breaking Defense donosi, ze głównym obiektem promocji były konwencjonalne okręty podwodne. Według południowokoreańskich zapowiedzi między podpisaniem kontraktu a dostawą upłynęłoby nie więcej niż siedem lat. Wszystko zależy od wielkości zamówienia, nie sposób jednak nie dostrzec zbieżności terminów z wycofaniem Collinsów.

Obiektem promocji były oczywiście jednostki typu KSS-III, jedne z największych i najbardziej zaawansowanych konwencjonalnych okrętów podwodnych na świecie. Paradoksalnie wybór takiej oferty może być powodem jeszcze większej wściekłości Pekinu niż jednostki atomowe. KSS-III są bowiem przystosowane do przenoszenia taktycznych pocisków balistycznych Hyunmoo 4-4, z powodzeniem przetestowanych w ubiegłym roku.

Zobacz też: Kolumbia chce kupić Abramsy

US Navy / Ashley Cowan