Wszyscy wiedzieliśmy, że ten moment nadejdzie, ale mało kto się spodziewał, jak szybko to nastąpi. Jeszcze niedawno wydawało się, że krążowniki typu Ticonderoga mają przed sobą około dziesięciu lat służby. Debata w tej sprawie toczyła się kilkanaście lat i nic nie wskazywało na jej rychły koniec. Tymczasem w ubiegłym tygodniu ogłoszono, że wszystkie dwadzieścia dwie Ticonderogi opuszczą banderę po raz ostatni w ciągu najbliższych pięciu lat, a na ich miejsce US Navy przyjmie niszczyciele typu Arleigh Burke Flight III.

O tym, jak zaskakująca jest ta zmiana planów, niech świadczy casus USS Vicksburg (CG 69), który przechodzi obecnie remont połączony z modernizacją wart około 200 milionów dolarów mający mu umożliwić służbę co najmniej do wczesnych lat trzydziestych. Ticonderogi służą przede wszystkim jako rdzeń obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej lotniskowcowych grup uderzeniowych oraz stanowiskiem Air Warfare Commander, czyli oficera odpowiedzialnego za zwalczanie celów powietrznych. W tym celu dysponują systemem wykrywania celów i kierowania ogniem Aegis wraz z radiolokatorem AN/SPY-1A/B i 122 komorami wyrzutni pionowych systemu Mk 41, zdolnymi do odpalania między innymi pocisków przeciwlotniczych i przeciwrakietowych rodziny Standard, ale też pocisków manewrujących RGM-109 Tomahawk.

–REKLAMA–

Prace realizowane przez BAE Systems Ship Repair na Vicksburgu trwają od 2020 roku. W założeniu analogiczne prace miała przejść połowa krążowników, tak aby każdy lotniskowiec miał jeden krążownik do pary. Program był kontrowersyjny – notował kolosalne opóźnienia i ponad 150-procentowe przekroczenie kosztorysu – ale niepozbawiony sensu, toteż wydawało się, że będzie doprowadzony do pomyślnego końca.

A tymczasem US Navy ogłosiła, że zamierza radykalnie zredukować liczbę platform (nie tylko okrętów) starszej generacji, których utrzymanie kosztuje zbyt dużo i które wnoszą zbyt mało potencjału bojowego na pole walki. Jak pisze USNI News, jeśli Kongres na to pozwoli, marynarka wycofa ze służby aż dziesięć krążowników w dwa lata, tak że na koniec roku budżetowego 2023 pozostanie jej zaledwie tuzin Ticonderog.

W lutym 2009 roku Port Royal wszedł na mieliznę przy wyspie Oʻahu.
(US Navy)

Już w tym roku budżetowym banderę opuszczą USS Monterey (CG 61), USS Hué City (CG 66), USS Anzio (CG 68), USS Vella Gulf (CG 72) i USS Port Royal (CG 73). Niektóre, jak świadczą numery burtowe, reprezentują końcówkę cyklu budowy okrętów typu Ticonderoga. Wodowanie Vella Gulf i Port Royal nastąpiło dopiero w 1992 roku, podczas gdy (dla porównania) feralny rosyjski krążownik Moskwa spuszczono na wodę w roku 1979. Nawet najstarszy w tej piątce Monterey jest młodszy od Moskwy – o trzy lata.



W roku budżetowym 2023 oprócz Vicksburga do skreślenia ze stanu przewidziano USS Bunker Hill (CG 52), USS Mobile Bay (CG 53), USS San Jacinto (CG 56) i USS Lake Champlain (CG 57). Najstarsze w tym gronie Bunker Hill i Mobile Bay zwodowano w roku 1985. Pozostałe okręty miałyby być wycofywane stopniowo do roku 2027; według USNI News jako ostatnie zakończyłyby służbę USS Chosin (CG 65) i USS Cape St. George (CG 71), zwodowane odpowiednio w 1989 i 1992 roku.

Odpalenie pocisku rodziny Standard z krążownika USS Chancellorsville (CG 62)
(US Navy / Intelligence Specialist 1st Class Roberto Montoto)

– W przypadku okrętów mających ponad trzydzieści lat wszystko sprowadza się do tego, czy chcemy wciąż wydawać na nie pieniądze pod kątem modernizacji, kiedy dostarczono tylko jeden z pięciu – powiedział wiceadmirał Scott Conn, wiceszef operacji morskich do spraw wymagań i zdolności bojowych. – Kongres może być niezadowolony, może z tym walczyć. Są też obawy na nabrzeżu [tzn. w przemyśle stoczniowym]. W ubiegłym tygodniu byłem na Vicksburgu, obszedłem okręt. Wykonano już mnóstwo roboty. I jest jeszcze dużo do zrobienia. To część naszej realistycznej oceny sytuacji marynarki wojennej: czy dalsze inwestycje w te okręty dadzą nam zysk z perspektywy możliwości bojowych?

Ten jeden z pięciu, o którym mówi wiceadmirał Conn, to USS USS Gettysburg(CG 64), który zakończył sześcioletni remont w październiku ubiegłego roku. Szkopuł w tym, że opóźnienia prac na Gettysburgu sprawiły, iż Vicksburg wszedł do stoczni później, niż powinien. I teraz opóźnienie powiększa się kaskadowo. Hué City i Anzio przeszły wstępną procedurę obejmującą między innymi demontaż uzbrojenia i radiolokatorów AN/SPY-1, ale potem czekały na swoją kolej tak długo i są już tak zużyte, że ostatecznie doczekają się wycofania ze służby, a nie remontu.

Widok z góry na krążownik USS Shiloh (CG 67). Cechą charakterystyczna tych okrętów są ośmiokątne anteny ścianowe radaru AN/SPY-1A/B. Ponadto okręt dysponuje radarem dozoru powietrznego AN/SPS-49, radarem kontroli ognia AN/SPG-62, radarem dozoru powierzchni morza AN/SPS-73 i radarem artyleryjskim AN/SPQ-9.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Taurean Alexander)

Ale Kongres istotnie może być niezadowolony. Senatorzy i reprezentanci zajmujący się kwestiami sił zbrojnych regularnie krytykują Pentagon za chęć wycofania krążowników, zanim powstanie platforma, która mogłaby zająć ich miejsce. Kością niezgody jest przede wszystkim to, że Ticonderogi mogą służyć jako stanowisko dowodzenia Air Warfare Commander. Ba, od początku dowodzenie obroną przeciwlotniczą od początku było jedną z ich podstawowych funkcji. Możliwości tej nie mają niszczyciele typu Arleigh Burke starszych serii. Ma się to zmienić dopiero w okrętach serii Flight III, stąd skokowy wzrost wyporności, ale możliwe, że i tak będzie wymagało poświęcenia niektórych innych systemów, bardziej po to, aby uzyskać zapas mocy w instalacji elektrycznej, niż po to, aby zwolnić miejsce.



Pierwszego Burke’a Flight III – USS Jack H. Lucas (DDG 125) – zwodowano 4 czerwca 2021 roku. Jego przyjęcie do służby planowane jest na przyszły rok. Następna „trójka”, USS Louis H. Wilson Jr. (DDG 126), ma podnieść banderę w roku 2024. I tu już wyraźnie pojawia się problem: niszczyciele najnowszej serii będą wchodzić do służby wolniej, niż krążowniki będą ją kończyć. Powstanie więc luka w możliwościach bojowych grup lotniskowcowych.

USS Jack H. Lucas tuż po wodowaniu.
(Huntington Ingalls Industries)

Stanowczą obrończynią krążowników jest Elaine Luria, członkini Izby Reprezentantów z Wirginii, weteranka US Navy, a przez pewien czas zastępczyni dowódcy USS Anzio. Luria przekonuje, że wciąż istnieje duże zagrożenie chińską napaścią na Tajwan w ciągu najbliższych lat, a modernizacja i utrzymanie w służbie istniejącego okrętu będzie tańsze (i szybsze) niż opracowanie i wprowadzenie do służby jednostki zupełnie nowego typu. Podkreśla przy tym, że niezależnie od tego, jak długa miała być planowana służba krążowników, ich faktyczny stan umożliwia im dalszą służbę jeszcze przez mniej więcej dziesięć lat.

Podkreślmy, iż większość krążowników nie trafi na złom, ale zostanie wycofana ze służby i zachowana w rezerwie. Umożliwi to przynajmniej teoretycznie przywrócenie ich do służby w razie zagrożenia wojną. Ale proces ten jest kosztowny i długotrwały, a okręty zakonserwowane bez modernizacji, nawet jeśli będą fizycznie mniej zużyte, będą także reprezentować dużo niższy potencjał bojowy niż jednostki, które pozostałyby w ciągłej służbie i przeszły modernizację.

USS Anzio (CG 68) i japoński okręt zaopatrzeniowy Mashu (AOE 425).
(US Navy / Aviation Warfare Systems Operator 3rd Class Shawn Cossins)

Pełnokrwistym następcą okrętów typu Ticonderoga ma się stać dopiero niszczyciel nowej generacji DDG(X). Okręt ma powstać na bazie nowego kadłuba czerpiącego najlepsze rozwiązania z kadłubów typów Arleigh Burke i Zumwalt. Napęd będzie stanowił zintegrowany zespół napędowy (IPS), którego konstrukcja ma korzystać z wniosków wyniesionych z problemów trapiących podobny system zastosowany na Zumwaltach oraz wzorować się na wybranych rozwiązaniach napędu przewidzianego dla okrętów podwodnych typu Columbia. Pierwsze DDG(X) miały być zamówione w 2028 roku.



Niestety ograniczenia budżetowe postawiły dalszy rozwój programu pod znakiem zapytania. Jak pisaliśmy niespełna rok temu, US Navy musi wybrać, czy będzie inwestowała w okręty podwodne, niszczyciele czy samoloty bojowe.

W ostatecznym rozrachunku wszystko rozbija się o kwestię obrony lotniskowców przed pociskami przeciwokrętowymi. Nawet jeśli niszczyciele serii Flight III z radiolokatorami AN/SPY-6(V)1 będą dysponowały analogicznymi możliwościami w zakresie zarządzania walką, nie zmieni to faktu, że Ticonderogi przenoszą więcej pocisków. Nawet najnowsze Burke’i mają mniej komór systemu Mk 41 VLS – dziewięćdziesiąt sześć (począwszy od Flight IIA). Na krążownikach są to 122 komory, co daje blisko trzydzieści pocisków więcej. Stąd też kiedy pod koniec ubiegłej dekady zakładano, że US Navy zastąpi Ticonderogi nowymi krążownikami, zakładano również, że będą one przenosić ogromną liczbę pocisków w wyrzutniach pionowych.

Pocisk SM-3 Block 1A opuszcza wyrzutnię Mk 41 na USS Lake Erie (CG 70).
(US Navy photo)

Na przykład w połowie ubiegłej dekady stocznia Huntington Ingalls Industries opracowała projekt bazujący na kadłubie okrętów desantowych typu San Antonio. Pierwotna wersja tego projektu zakładała stworzenie de facto krążownika przeciwrakietowego, który byłby wyposażony w aż 288 pionowych wyrzutni Mk 41 lub zamiennie 144 typu Mk 57 znanego z niszczycieli typu Zumwalt. Marynarka uznała tak silnie uzbrojone okręty za niepotrzebne, dlatego kolejny projekt otrzymał jedynie dziewięćdziesiąt sześć wyrzutni. Wydaje się, że obecnie admirałowie znów chcieliby mieć ponad sto wyrzutni na głównym okręcie przeciwlotniczym grupy lotniskowcowej.



Widać tu reakcję na chińską myśl techniczną. Po trzecim kryzysie tajwańskim w latach 1995–1996 chińskie przywództwo uznało, że kluczem do zwycięstwa w każdym ewentualnym konflikcie w Azji Wschodniej jest jak najdalsze odepchnięcie amerykańskich lotniskowców od wybrzeży kontynentu. Stąd też, jak wielokrotnie pisaliśmy (choćby tutaj), Państwo Środka pracuje nad okrętowymi i lotniczymi przeciwokrętowymi pociskami balistycznymi. Mają one odgrywać równie istotną albo nawet jeszcze istotniejszą rolę niż klasyczne przeciwokrętowe pociski manewrujące.

Na koniec dodajmy, że we współczesnych flotach wojennych określenie, co jest, a co nie jest krążownikiem, to kwestia płynna. Niszczyciele typu Arleigh Burke Flight III mają niemal identyczną wyporność jak Ticonderogi, które powstały przecież na bazie kadłubów niszczycieli typu Spruance. Niszczyciele typu Zumwalt są większe niż Ticonderogi pod każdym względem, podobnie jak chińskie niszczyciele typu 055. Zumwalty sklasyfikowano jako niszczyciele głównie po to, aby łatwiej było przekonać polityków do wyasygnowania ogromnych funduszy na program. Być może jeśli politycy zatęsknią za Ticonderogami, pewnego dnia DDG(X) przemieni się w CG(X). A być może Ticonderogi jednak zostaną z nami na dłużej.

Zobacz też: Niemcy planują wzmocnienie i reorganizację artylerii

US Navy / Mass Communication Specialist 1st Class Daniel A. Taylor