Częste w ostatnich miesiącach rejsy obu chińskich lotniskowców na otwarte wody zachodniego Pacyfiku spowodowały wysyp spekulacji na temat roli, jaką oba okręty mogą odegrać w przypadku wojny o Tajwan. Generalne założenie jest takie, że mogą przeprowadzić atak na wschodnią, słabiej bronioną część wyspy. Z kolei najnowszy raport Rand Corporation negatywnie ocenia całość tajwańskich przygotowań do konfliktu. Czy oba założenia są jednak w pełni uzasadnione?
Z lądu panować nad morzem
Zanim przejdziemy do lotniskowców, wypada się przyjrzeć założeniom chińskiej strategii morskiej. Truizmem jest już mówienie o strefach antydostępowych (A2/AD). Mimo prowadzonego od ćwierćwiecza z wielkim rozmachem programu rozbudowy floty i przegonienia US Navy pod względem liczby okrętów, Marynarka Wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej cały czas postrzega samą siebie jako słabszą od Amerykanów. Założenie to nabiera większego sensu, jeśli przyjmiemy, że po stronie USA będą walczyć Japonia i Australia, a być może także inni sojusznicy, jak Korea Południowa, Kanada, czy Wielka Brytania. Wówczas chińska flota znajduje się w bardzo niekorzystnej sytuacji.
Stąd też ciągła popularność w Chinach pomysłu, by „z lądu panować nad morzem”. MWChALW ma walczyć o panowanie na morzu pod parasolem lądowych systemów przeciwokrętowych i przeciwlotniczych oraz lotnictwa bazowania lądowego, czyli wewnątrz własnej bańki antydostępowej, mówiąc w skrócie. Zwróćmy uwagę, że zdaniem części ekspertów, takich jak Richard Holmes i Toshi Yoshihara, sama koncepcja A2/AD jest chybiona. Pomysł narodził się w latach 60. w Związku Radzieckim i był próbą zastosowania znanej z działań lądowych obrony urzutowanej w głąb na morzu. Kolejne linie tworzone przez systemy przeciwlotnicze i przeciwokrętowe miały nie dopuścić floty NATO do wybrzeży i uniemożliwić wysadzenie desantu.
Chińczycy z czasem przyjęli tę koncepcję i zmodyfikowali ją do własnych potrzeb. Jak jednak argumentują Holmes i Yoshihara, strategia antydostępowa w ogóle nie bierze pod uwagę specyfiki operacji morskich. Na morzu nie da się tworzyć kolejnych linii obrony i pozycji ryglujących. Niezwykle mobilny, dynamiczny i rozproszony charakter operacji morskich po prostu to uniemożliwia. Skuteczność stref A2/AD uzależniona jest od systemów rozpoznania i naprowadzania, mogą więc jedynie ograniczyć w różnym stopniu swobodę działania przeciwnika, ale nie zapewnią panowania na morzu.
Słabe strony chińskich lotniskowców
Najogólniej rzecz ujmując, kluczową słabością obecnych chińskich lotniskowców jest ich radziecki rodowód, czyli powielenie ogólnie chybionej koncepcji krążownika lotniczego. Wprawdzie Chińczycy znacząco zmodyfikowali projekty Liaoninga i Shandonga (pozbawili je chociażby pocisków przeciwokrętowych), ale sporo wad wrodzonych pozostało. Nie chodzi tutaj o osławioną siłownię Kuzniecowa, jej projekt przeszedł chyba największe zmiany. Pierwszym problemem jest spodziewana zbyt mała autonomiczność i zasięg okrętów. Wprawdzie rejsy w pobliże Guamu pokazują, że chińska marynarka znacznie usprawniła system zaopatrzenia na pełnym morzu, nie wiadomo jednak, jak będzie on działać w warunkach konfliktu.
Drugi problem dotyczy skrzydła pokładowego. Liczba dwudziestu–trzydziestu samolotów bojowych oceniana jest jako niewystarczająca do samodzielnego prowadzenia operacji uderzeniowych. Nie w tym leży jednak sedno zagadnienia. Ze względu na brak katapult nie da się zastosować pokładowych samolotów wczesnego ostrzegania i dowodzenia, a myśliwce J-15 muszą w trakcie startu być względnie lekkie. Oznacza to ograniczony zapas paliwa i podwieszonego uzbrojenia, to zaś wpływa na możliwości bojowe. J-15 z obu chińskich lotniskowców startują jedynie z lekkim uzbrojeniem w postaci pocisków powietrze–powietrze bliskiego zasięgu albo w ogóle bez podwieszeń. Nie zauważono również do tej pory wykorzystania rosyjskich zasobników UPAZ-1A umożliwiających uzupełnianie paliwa na zasadzie buddy tanking. Wiadomo, że Chiny kupiły pewną liczbę UPAZ-1A, są nawet zdjęcia dokumentujące ich użycie przez J-15, jednak nie operujące z pokładów lotniskowców.
J-15 et UPAZ-1A, pour le ravitaillement Buddy-Buddy. pic.twitter.com/472YWCr9Jc
— East Pendulum (@HenriKenhmann) July 5, 2017
Wad tych mają być pozbawione kolejne lotniskowce, takie jak zwodowany w czerwcu ubiegłego roku Fujian typu 003 (na ilustracji tytułowej). Okręt jest wyraźnie wzorowany na amerykańskich superlotniskowcach i podobno wyposażony w odpowiednik systemu EMALS. Kolejne chińskie lotniskowce będą okrętami o znacznie większym potencjale, chociażby dzięki samolotom wczesnego ostrzegania i dowodzenia KJ-600. Czy jednak będą w stanie odegrać znaczącą rolę w przypadku konfliktu o Tajwan?
Chińskie lotniskowce w scenariuszu tajwańskim
Lansowana ostatnio w zachodnich mediach i części środowiska eksperckiego koncepcja zakłada, że w przypadku wojny Liaoning i Shandong mogą przeprowadzić atak dywersyjny na wschodnie wybrzeże Tajwanu w celu rozproszenia ograniczonych sił obrońców i odciągnięcia ich od głównego frontu w Cieśninie Tajwańskiej. Z kolei w samych Chinach już kilka lat temu pojawił się pomysł rozmieszczenia lotniskowców na wschód od wyspy jako wysuniętej linii obrony powietrznej.
Czy jednak takie pomysły w ogóle mają sens? Cały Tajwan jest w zasięgu chińskiego lotnictwa oraz pocisków balistycznych i manewrujących. W takich warunkach wykorzystanie lotniskowców niewiele wnosi, zaś ich przeżywalność w obszarze między Tajwanem, Japonią, Filipinami i Guamem oceniana jest jest jako niewielka. W rozmowie z agencją Reuters Yoji Koda, admirał w stanie spoczynku i były dowódca Morskich Sił Samoobrony, stwierdził, że w razie wojny oba chińskie lotniskowce byłyby bardzo dobrym celem dla sił amerykańskich i japońskich, i w związku z tym zostałyby szybko wyeliminowane z walki.
Ostrożne podejście wojskowych do kwestii wykorzystania lotniskowców widać w chińskiej literaturze fachowej. Greg Torode, Eduardo Baptista i Tim Kelly z Reutersa przeanalizowali ponad sto artykułów na ten temat opublikowanych w chińskich czasopismach fachowych, z Dziennikiem Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na czele. Wyłania się z nich jasny obraz, bardzo odmienny od lansowanego przez propagandę. Wojskowi i eksperci otwarcie przyznają, że chińskie lotniskowce w dającej się przewidzieć przyszłości będą znacznie ustępować pod względem przydatności innym okrętom nawodnym, nawet w przypadku konfliktu na Morzu Wschodniochińskim. Wskazywana jest ciągle duża rozbieżność między wyszkoleniem załóg i lotników a wymaganiami operacyjnymi.
W jednym z artykułów analizujących najważniejsze atuty ChALW w przypadku wojny o Tajwan lotniskowce w ogóle się nie pojawiają. Natomiast zgodnie z dostępnymi ocenami zagranicznych służb wywiadowczych i ekspertów duże znaczenie przypisuje się pociskom balistycznym bazowania lądowego. To one mają zmieść obronę i trzymać na dystans amerykańską odsiecz. Dodajmy, że chińscy admirałowie dość otwarcie określają Liaoninga jako jednostkę szkolną o ograniczonej wartości bojowej.
Nawet po osiągnięciu gotowości operacyjnej przez Fujiana najbardziej sensowny scenariusz wykorzystania lotniskowców to zapewnienie wsparcia powietrznego dla desantu na wschodnim wybrzeżu Tajwanu. Do wykonania takiej ryzykownej operacji mogą zostać wysłane śmigłowcowce desantowe typu 075. Wiadomo, że na początku tego roku na zachodni Pacyfik wypuściła się prototypowa jednostka tego typu – Hainan. Kilkanaście czy kilkadziesiąt myśliwców operujących z pokładów lotniskowców mogłoby w takim scenariuszu zapewnić znacznie skuteczniejsze wsparcie niż lotnictwo lądowe.
PLAN Type 075 LHDs 31 Hainan and 32 Guangxi in joint amphibious exercise. Via "by78"/SDF. pic.twitter.com/PyqiqACl8w
— Alex Luck (@AlexLuck9) November 29, 2022
Zamiana ról
Ben Ho z brytyjskiego think tanku IISS zaproponował na łamach serwisu Breaking Defense zupełnie inne podejście. Przyzwyczajeni do amerykańskich metod działania traktujemy lotniskowce jako jądro grup lotniskowcowych, ich główną siłę uderzeniową. A co, jeśli Chińczycy podchodzą do sprawy odwrotnie? Niszczyciele typów 055 i 052D mogą być uzbrojone w pociski manewrujące CJ-10 i okrętowe przeciwokrętowe pociski balistyczne YJ-21. Te ostatnie równie dobrze, albo i lepiej, nadają się do ataków na cele lądowe, takie jak Guam czy Wake.
**BREAKING** -> https://t.co/uUuAXli7ge#China's New Hypersonic Missile on Type-055 Cruiser For First Time
Likely YJ-21 anti-ship ballistic missile. A theory of what it is related to
Now Chinese Navy cruisers are arguably the most heavily armed surface combatants in the world pic.twitter.com/8qPyXsFd1s
— H I Sutton (@CovertShores) April 19, 2022
Liczne pociski manewrujące i balistyczne na pokładach niszczycieli zapewniają obecnie dużo większą siłę uderzeniową niż skrzydła lotnicze Liaoninga i Shandonga, a tym samym stanowią znacznie większe zagrożenie. Zdaniem Ho w chińskich grupach lotniskowcowych może dojść do zamiany ról – to lotniskowce mają eskortować inne jednostki nawodne. Pokładowe myśliwce i śmigłowce miałyby wówczas zapewnić ochronę powietrzną i zwalczanie okrętów podwodnych. Nie byłby to nowy pomysł, wszak takie właśnie zadania miały wypełniać radzieckie ciężkie krążowniki lotnicze. Nie byłby to też pierwszy raz, gdy chińska marynarka wojenna czerpie z radzieckich wzorców i stara się przystosować je do warunków współczesnego pola walki.
Tarcia amerykańsko-tajwańskie
W raporcie zatytułowanym „Inflection Point. How to Reverse the Erosion of U.S. and Allied Military Power and Influence” Rand Corporation analizuje, co Stany Zjednoczone i ich sojusznicy powinni zrobić w celu wzmocnienia swojej pozycji względem Chin i Rosji. Częścią analizy jest ocena polityki obronnej Tajwanu. Dodajmy, ze wypada ona miażdżąco. Tajpej nawet po ostatnim wzroście wydatków na obronę pozostaje poniżej progu 2% PKB. Głównym zarzutem jest jednak niesłuchanie zaleceń Pentagonu i amerykańskich think tanków.
Odstawiając żarty na bok, trzeba się zgodzić, że podobnie jak większość państw europejskich, Tajwan w ciągu ostatnich kilku dekad oszczędzał na wojsku, ile tylko się dało. Niby sąsiedztwo Chin powinno skłaniać do wydawania na obronę nawet więcej niż 2% PKB, ale z drugiej strony nawet sąsiedzi Rosji oszczędzali i nie przykładali się do modernizacji sił zbrojnych. Po myśli Waszyngtonu była przedstawiona pod koniec roku 2017 „Całościowa Koncepcja Obrony”, będąca mieszaniną działań konwencjonalnych i niekonwencjonalnych, kładąca nacisk na pozyskanie wielu małych, mobilnych i niedrogich systemów uzbrojenia, które mogłyby przetrwać pierwsze ataki. Tymczasem Tajpej zabrało się za modernizację F-16 i budowę okrętów podwodnych. Niedostatecznie podchodzono też do zagadnienia ochrony kontrwywiadowczej.
Z drugiej strony w ostatnich latach na wyspie zaczęto poświęcać więcej uwagi systemom bezzałogowym, a Tajwan ma konkretne powody do inwestowania w tradycyjne uzbrojenie. Przede wszystkim ryzyko inwazji jest w Tajpej oceniane niżej niż w Waszyngtonie. Natomiast bieżącym i palącym problemem są ciągłe naruszenia strefy identyfikacji obrony powietrznej i wód wyłącznej strefy ekonomicznej przez siły chińskie. Tajwan nie może sobie pozwolić na ignorowanie tych zaczepek, bowiem jedynie ośmieliłyby one Pekin. Do przechwytywania samolotów i obserwacji okrętów potrzebne są własne myśliwce i okręty.
Do tego wprowadzanie zmian w siłach zbrojnych i podejściu do obrony łatwiej zadekretować, realizacja ambitnych i medialnie nośnych planów to już inna historia. Zmiana przyzwyczajeń i rozbijanie zastanych układów to trudne wyzwanie. Na to wszystko nakładają się jeszcze rozgrywki polityczne. Rząd i opozycja mogą demonstrować wsłuchiwanie się w głos ludu, zarzucać sobie nieprzykładanie należytej wagi do bezpieczeństwa narodowego lub niepotrzebne prowokowanie przeciwnika.
Przeczytaj też: Operacja Cerberus. Scharnhorst, Gneisenau i Prinz Eugen na kanale La Manche