Ze’ev Sapir wspominał jako świadek na procesie Adolfa Eichmanna: „Kobiety omdlewały; w jednym rogu wagonu ludzie krzyczeli wody, ale nie było wody – nie mogliśmy im dać wody, bo jej nie mieliśmy. W drugim rogu wagonu, matka tuliła swe dziecko do siebie. Pamiętam jej słowa bardzo dobrze: «śpij, moje dziecko». Ale dziecko nie mogło usnąć, bo było bardzo głodne. Nie jadło już od paru dni, od naszego wyjazdu z miasteczka. Przybyliśmy do Auschwitz…”

Słowa wypowiedziane przez Ze’eva Sapira na procesie w Jerozolimie były skierowane przeciwko Adolfowi Eichmannowi, ale w rzeczywistości za stan transportów, brak wody i jedzenia odpowiadał kto inny; tą osobą był Franz Novak. Novak był urzędnikiem SS, z pochodzenia Karyntyjczykiem, który przez cały okres wojny zajmował się organizacją transportów Żydów do obozów koncentracyjnych i zagłady. Po wojnie wiódł spokojny żywot pod przybranym nazwiskiem do czasu, aż wrócił do prawdziwego. Został wtedy rozpoznany i osadzony na kilka lat w więzieniu. Po odsiedzeniu wyroku wrócił na wolność i zmarł nieniepokojony w 1983 roku.

Muszę przyznać szczerze, że gdy brałem Franza Novaka – zawiadowcę śmierci do rąk, miałem negatywne nastawienie do tej publikacji wydawnictwa Replika i to z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to książka Berndta Riegera, autora pozycji Odilo Globocnik – Twórca nazistowskich obozów śmierci, która mówiąc delikatnie, nie należała od najlepszych. Po drugie, mając to na uwadze byłem nastawiony na złe tłumaczenie, mnogość błędów samego autora, jak i wydawnictwa. Po przeczytaniu książki Franz Novak – zawiadowca śmierci, mogę śmiało stwierdzić, że nie jest to publikacja idealna, pojawiają się w niej błędy merytoryczne, natomiast błędy w tłumaczeniu prawie nie występują. Berndt Rieger dalej stosuje zasadę, że wycinki gazet z tamtych lat i obraz kolegów opisywanej postaci najlepiej będą ukazywać postać bohatera. Jest to raczej stwierdzenie faktu niż konkretny zarzut. Co do korekty merytorycznej i wydawniczej nie mam aż tylu zarzutów jak w wypadku poprzedniej publikacji, ale mamy tu do czynienia z dużymi odstępami między kolejnymi linijkami tekstu i zdarzającymi się błędami. Ot, kilka z brzegu: ojciec Novaka zmarł w 1919 roku, ale do marca 1920 roku był hospitalizowany; autor pisze dalej, że do 1941 roku na Niemcy nie spadła ani jedna bomba (sic!), a Einsatzgruppen mordowały na terenach wschodnich już w marcu 1941 roku, gdy w rzeczywistości dopiero po 22 czerwca tego samego roku. Możemy też przeczytać, że w obozie zagłady Kulmhof (Chełmno nad Nerem) mordowano ofiary zastrzykami, a w rzeczywistości – przy użyciu ciężarówek z komorami gazowymi. I na koniec jeden błąd, którego nie rozumiem. Berndt Rieger, Austriak, pisząc książki o Globocniku czy Novaku, staje w pozycji pisarza odsłaniającego przed czytelnikami temat tabu – austriacką odpowiedzialność na zbrodnie Holocaustu. Jest to niewątpliwie mało znana prawda, ale skoro autor staje w takiej pozycji, to tym bardziej powinien wiedzieć, do kiedy jego rodak, doktor medycyny Irmfried Eberl, był komendantem obozu zagłady w Treblince i pisać, że nie do wiosny 1943 roku, ale do sierpnia roku poprzedniego.

Zadaniem recenzenta jest danie odpowiedzi potencjalnemu Czytelnikowi, czy warto wydać pieniądze, poświęcić czas i przeczytać daną pozycję. Czy książka wniesie coś wartościowego w historię poznania Holocaustu i mentalności ludzi, którzy go realizowali? Jestem zdania, że zawsze warto przeczytać, by wiedzieć więcej o interesującym nas zagadnieniu lub też po to, by zaznajomić się z jakimś tematem. Biorąc Franza Novaka do ręki, na pewno dowiemy się, w jaki sposób przeciętny człowiek, niewyróżniający się z tłumu, staje się mordercą zza biurka. Warto poznać historię Franza Novaka pióra Berndta Riegera, zgodnie z myślą, że nawet w średnio dobrej książce jest jeden ciekawy rozdział.

Na koniec mała uwaga, bardziej do wydawnictwa niż samego autora. Droga Repliko! Wydajesz sporo książek na różne ciekawe tematy, naświetlasz sporo białych plam w historii, ale jeżeli chcesz kontynuować publikację literatury historycznej i cieszyć się wśród Czytelników estymą, to proszę Cię, zwracaj większą uwagę na korektę merytoryczną wydawanych książek. Autor może się pomylić merytorycznie (choć nie powinien), ale Ty, drogie Wydawnictwo, po to płacisz, żeby wydawać jak najlepsze pozycje. Jeżeli Twoją książkę np. o Franzu Novaku weźmie do ręki osoba będąca laikiem w sprawach Holocaustu, to ujdzie Tobie to w miarę na sucho, ale zauważ też, że mało kto idzie do księgarni ot tak sobie i nagle wpada na pomysł „dowiem się czegoś na temat Holocaustu”. Niech ilość w wydawnictwie Replika przejdzie w jakość, czego sobie, Wam, drodzy Czytelnicy, i wydawnictwu serdecznie życzę.