W swej poprzedniej książce, „Zamach. Tropem zabójców generała Sikorskiego”, dr Tadeusz Kisielewski nie tylko powiedział głośno, ale i przedstawił dowody na to, o czym mówiło się od dawna – że katastrofa samolotu B-24 Liberator, w której poniósł śmierć Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, była skutkiem nie wypadku, ale zamachu dokonanego przez Sowietów. Nic więc dziwnego, że książka szybko zdobyła popularność. „Zabójcy. Widma wychodzą z cienia” to kontynuacja „Zamachu”.

W pewnej mierze recenzowana tu pozycja nie tylko jest kontynuacją, ale wręcz bazuje na swojej poprzedniczce. Czym więc się od niej różni? O ile „Zamach” to próba udowodnienia zarzutu morderstwa, o tyle „Zabójcy” – dzięki relacjom i komentarzom osób dotąd milczących – służą za poszerzenie, udokumentowanie i poniekąd właśnie komentarz do treści „Zamachu”, do którego zresztą autor wielokrotnie bezpośrednio się odwołuje.
Autor podzielił książkę na sześć części. Są to: Długa droga do Gibraltaru, Cui prodest?, Zamachowcy, Zamach, Długa droga na Wawel i Zmowa milczenia. Autor rozważa i opisuje w nich kolejno aspekty: związek modu katyńskiego ze sprawą Sikorskiego, dokumenty ukazujące, kto mógł skorzystać na jego śmierci, kto mógł być sprawcą zamachu, jak go dokonał (lub dokonali), jakie były losy doczesnych szczątków Naczelnego Wodza i wreszcie „zmowę milczenia” właśnie – powody, dla których sprawa zamachu nigdy nie była publicznie omawiana przez zainteresowane strony. Na końcu zaś znajdzie czytelnik zestaw aneksów, z których najciekawszymi wydają się rozmowa Teofila Lachowicza ze Zbigniewem L. Stańczykiem zatytułowana „Tajemnica śmierci generała Sikorskiego” oraz artykuł (tak to chyba należy nazwać) traktujący o metodach działania tajnych służb ZSRR i Rosji, w którym autor nawiązuje do… zamachu na Jana Pawła II.

Podobnie jak to było w przypadku „Zamachu”, Kisielewski wprawnie prowadzi czytelnika po interesujących, chwilami wręcz szokujących faktach i teoriach, dopełniając nie tylko obraz zabójstwa Sikorskiego, ale też kulis drugiej wojny światowej.

Proszę zauważyć, że cały czas używałem tu słowa „zamach”, nie zaś „rzekomy zamach” czy „prawdopodobny zamach”. Oczywiście nic nie będzie stuprocentowo pewne, dopóki nie zostaną ujawnione dokumenty, zarówno brytyjskie, jak i radzieckie (a obecnie rosyjskie), a i wtedy niekoniecznie musi się znaleźć w nich jakiś dowód. Niemniej jednak, praca Tadeusza Kisielewskiego dostarczyła Polakom rzetelnych, wiarygodnych informacji potwierdzających wersję zabójstwa – po raz pierwszy od sześciu dziesięcioleci, choć przecież sprawa mordu katyńskiego na przykład nie jest już żadną tajemnicą, bo przecież Moskwa dawno się doń przyznała. Tym bardziej docenić należy fakt, że autor potrafił zerwać z niewolniczym przywiązaniem do archiwalnych dokumentów i wobec ich braku ośmielił się skorzystać z innych źródeł – relacji, komentarzy, zdobyczy techniki. Jest to niestety wciąż rzadka cnota wśród badaczy historii.

„Zabójcy” to książka wyśmienita. Czyta się ją szybko i przyjemnie nawet w najbardziej skomplikowanych fragmentach, bardziej jak powieść, a mimo to dostarcza kolosalnej ilości informacji. Wielka pochwała należy się w tym miejscu jej autorowi – za pracowitość, skrupulatność oraz śmiałość we wgryzaniu się w aspekty historii zazdrośnie strzeżone przez wielkie mocarstwa, za odwagę i brawurę, ale zarazem rzetelność i zachowanie logiki w formułowaniu wniosków. Również redaktor i korektor wykonali swoje zadanie bez zarzutu – spotkałem co prawda w Internecie informacje o kilku literówkach, ale (proszę nie bić) sam ich nie zauważyłem. Jeśli do czegokolwiek od strony technicznej miałbym się przyczepić, byłaby to mała liczba „dodatków”. Nie aneksów – o tych wspomniałem, jest ich osiem (z czego siódmy to mapka, a ósmy – fotokopie dokumentów) i również prezentują się bez zarzutu – ale takich uatrakcyjniaczy jak mapki (ledwie jedna), rysunki, zdjęcia (siedem).

Dla człowieka zainteresowanego historią II wojny światowej, historią XX-wieku, historią Polski, czy w ogóle jakimkolwiek zagadnieniem, o które „Zabójcy” choćby się ocierają, książka ta jest lekturą obowiązkową. „Zamach” zresztą też.

[ocena]10[/ocena]