Niezbyt często spotykamy się przy powieściach ze zjawiskiem prequela, a na taki zabieg zdecydował się właśnie Wiktor Suworow, pisząc wydanego w tym roku „Żmijojada”, który zabiera nas w czasy nieco wcześniejsze niż przedstawione w pochodzącej z 1994 roku „Kontroli”. Niemniej jednak, obie książki są do siebie bardzo podobne i nie wiem, czy był to właściwy krok ze strony popularnego autora.

Fabuła jest zbliżona do tego, co mieliśmy okazję już czytać poprzednim razem. Oto na szczytach władzy radzieckich służb specjalnych za panowania Stalina zawiązuje się spisek mający na celu obalenie dyktatora i przejęcie władzy przez ludzi związanych z NKWD. Intryga rozgrywa się wokół tego, kto będzie sprytniejszy: spiskowcy czy ludzie wierni Stalinowi. Jak to w powieściach Suworowa, jest to połączenie sensacji, powieści detektywistycznej i political fiction mocno osadzone w jak najwierniej odtworzonych realiach lat trzydziestych dwudziestego wieku. A wszystko to podano w charakterystycznym nie tylko dla jego powieści stylu, z odrobiną humoru i sarkazmu. Traktowana jako stand alone jest to nie za długa, bo licząca sobie 250 stron formatu typowego dla książek Suworowa w Rebisie, niezła powieść.

Nieco gorzej ma się spawa, jeśli traktować ją zgodnie z tym, co napisano na okładce, mianowicie, że jest to powieść z cyklu o Nastii Strzeleckiej – ci, którzy wcześniej czytali już „Kontrolę”, mogą się nieco zdziwić. Nadal będzie to niezła powieść, która powinna spodobać się większości Czytelników, ale zachodzi dziwna sytuacja, w której tu poznajemy po raz pierwszy głównych bohaterów cyklu, czyli Chołowanowa, Ciecha Ciechowicza, Szyrmanowa czy samą Nastię, a w „Kontroli” autor przedstawia ich raz jeszcze, jakbyśmy nigdy o nich nie słyszeli. Tym dziwniej wygląda na początku „Kontroli” znany bardziej z dramatów spis dramatis personae. Więcej nawet, nie zdradzając fabuły, powiem tyle, że w „Zmijojadzie” Gryf spotyka Nastię, a w późniejszej, ale wydanej wcześniej powieści zachowuje się, jakby nigdy jej nie widział, a skądinąd wiemy, że pamięć ma niezłą i umysł niezwykły. No chyba, że wyleciała mu ona z pamięci, bo miał do wykonania tyle tajnych misji na rzecz Gospodarza. Wydaje mi się jednak, że Suworow pisząc w połowie lat dziewięćdziesiątych „Kontrolę”, nie myślał, że kiedyś stworzy prequela, i stąd wynikła taka niecodzienna sytuacja. Nie jest to oczywiście coś, co dyskwalifikowałoby książkę, a tym bardziej całą serię, ale myślę, że dla fanów takie drobnostki są bardzo ważne, dlatego poświęciłem im tyle miejsca.

W przeciwnym wypadku recenzję mógłbym skończyć już po drugim akapicie, bo to właściwie wszystko, co powinniście o niej wiedzieć. Suworow, Rebis i powieść w realiach ZSRR lat trzydziestych to słowa klucze, które powinny wystarczyć za całą resztę rekomendacji. Choć krótki, czas spędzony przy książce z pewności nie będzie stracony. I mimo że wolę typowo historyczne książki tego autora, z przyjemnością sięgnę po kolejną, albo wcześniejszą – bo nie wiem co planuje aktualnie wydawnictwo i sam autor – część przygód Nastii Strzeleckiej.