Jeśli dobrze liczę, w naszym portalu recenzowaliśmy już osiem książek Wiktora Suworowa i prawdę mówiąc, kończą mi się pomysły na wstępy. O samym autorze wszystko właściwie już powiedziano i to nazwisko, a właściwie pseudonim, dla nikogo nie powinno stanowić tajemnicy. Są autorzy na tyle znani, że właściwie samo tylko umieszczone na okładce nazwisko mówi o książce prawie wszystko, co trzeba wiedzieć, aby po nią sięgnąć lub z niej zrezygnować. Tylko jeszcze słowem wyjaśnienia, dla tych, którzy Suworowa czytają, ale nie orientują się w wydawniczych niuansach: „Wyzwoliciele” to nic innego jak kolejne wydanie słynnych i kilkakrotnie już w Polsce wydawanych „Żołnierzy wolności”. Jeśli więc macie tę książkę już u siebie na półce, to na książkę Rebisu niekoniecznie musicie wydawać ciężko zarobione pieniądze, chyba że chcecie mieć w biblioteczce całą, ładnie wyglądającą kolekcję z tego poznańskiego wydawnictwa.

No dobra, skoro notkę o autorze i kwestie techniczne związane z tytułem mamy za sobą, przejdźmy do właściwej części – o czym to w ogóle jest? „Wyzwoliciele” to pierwsza książka napisana przez Suworowa po tym, jak zbiegł do Wielkiej Brytanii i tam ukrył się przed niedawnymi towarzyszami z GRU. Nawet w tekście znajdziemy fragment skierowany do ścigających go za zdradę służb. Najkrócej rzecz ujmując, książka opisuje Armię Czerwoną widzianą oczami autora, który zanim stał się szpiegiem, służył w jej szeregach w wojskach pancernych. Jest to obraz armii radzieckiej głownie z lat 60. (do interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji włącznie) ale w kilku momentach – na przykład kiedy autor pisze o kulisach powstania bombowca strategicznego Tu-4 (skopiowanego amerykańskiego B-29) – trafimy też na odniesienie do czasów wcześniejszych, niedługo po zakończeniu drugiej wojny światowej.

W żadnym wypadku nie jest to praca naukowa, a jedynie subiektywne wspomnienia Suworowa. Z tego też względu nie znajdziemy tam kompletnej analizy armii, której tak bano się na zachodzie, przeczytamy jedynie o pewnych epizodach, anegdotach i stanie jednostek, w których autor służył. Jest to obraz zdecydowanie odmienny od tego, czym raczą nas poważne prace historyczne, szczególnie wydawane na Zachodzie, ale nie tylko. Różni się też od tego, co sam Suworow zawarł w książce „Specnaz” gdzie stworzył wyidealizowany wizerunek jednostek, który po dziś dzień w Europie Zachodniej czy za Atlantykiem przyjmowany jest za pewnik. Armia Czerwona z „Wyzwolicieli” jest słabo wyszkolona, źle wyposażona, pełna absurdalnych zasad i przepisów, a cały jej wysiłek skierowany jest na organizację i przeprowadzanie kolejnych ćwiczeń i manewrów, które ładnie wyglądały w materiałach propagandowych. Do jednostek liniowych trafia najgorszy sort żołnierzy z całego ZSRR, z których spora część nawet nie bardzo rozumie po rosyjsku. Najnowszy sprzęt obecny jest tylko w jednostkach, które wyznacza się do udziałów w defiladach (i tych w NRD), a koszty propagandowych pokazów idą w setki milionów albo i miliardy rubli. Na wszystkich szczeblach obowiązuje nieobca i w naszym kraju zasada „bmw”, a wszelkie działania rozliczane są jak w całej gospodarce planowej za pomocą mniej lub częściej bardziej absurdalnych wskaźników, jak na przykład ilość ukaranych przez żandarmerię żołnierzy na przepustce.

Autor szczególnie dużo miejsca poświęca interwencji w Czechosłowacji, w której sam brał udział i po której definitywnie zmienił się jego sposób patrzenia na system polityczny ZSRR. Sposób przeprowadzenia operacji przez armię radziecką w pełni potwierdza wszystkie bolączki, których autor doświadczył w garnizonie na Ukrainie i o których wspomina w książce. O tym, że nie mija się z prawdą, świadczą inne źródła, choćby polska książka „Kryptonim Dunaj”, gdzie również znajdziemy nie najlepsze, delikatnie mówiąc, opinie na temat umiejętności radzieckich towarzyszy wygłaszane przez polskich uczestników tej misji.

Oczywiście jak zawsze w przypadku książek Suworowa można się do czegoś przyczepić, co skrupulatnie wykorzystywane jest przez jego przeciwników. I chociaż w „Wyzwolicielach” nie znajdziemy słowa o teorii, według której ZSRR spóźnił się z atakiem na III Rzeszę o kilkanaście dni, za cel może być wzięty choćby fragment o czołgu T-64, który według autora był beznadziejny. Być może wtedy tak, bo wtedy dopiero wchodziły do służby i miały jeszcze pewne choroby wieku dziecięcego, ale w ogólnym rozrachunku były sporo lepsze niż przedstawia je autor, o czym świadczy ich późniejsza historia; to właśnie one, a nie liczniejsze i chwalone przez Suworowa T-72, stały się bazą dla stworzenia T-80. Podobnie jest ze stwierdzeniem, że T-72 wszedł do służby wiele lat później, podczas gdy tak naprawdę oba czołgi konstruowano w tym samym czasie, T-72 wszedł do służby jedynie kilka lat później, a w ogóle to oba czołgi miały inne przeznaczenie bo T-72 miał zstąpić T-55 i T-62, a T-64 przeznaczony był do zastąpienia czołgów ciężkich IS-3 i T-10. Takich szczegółów pewnie można znaleźć więcej, ale jak mówiłem, trzeba brać poprawkę na to, że książka nie jest oparta na żadnych źródłach, a jedynie wspomnieniach autora, który zapewne też nie mógł wiedzieć wszystkiego, bo służył w kraju gdzie wszystko było objęte klauzula tajności.

Mimo że jest to jego pierwsza książka, widać w niej już – nawet w początkowej dedykacji – charakterystyczny dla kolejnych tytułów lekki, ironiczny styl. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Narrację wzbogacają dialogi, a całości dopełnia wkładka ze zdjęciami. Podobnie jak pozostałe książki tego autora w ostatnim czasie, i tę wydał poznański Rebis, o którym miłośnikom literatury historycznej nie trzeba szerzej opowiadać. Wielkopolanie po raz kolejny pokazali klasę.

Chociaż obecne wydanie ukazało się jeszcze w roku 2009 to z różnych przyczyn do recenzji trafiło dopiero teraz. Zapewne część z Was już wcześniej zdecydowała się na jej zakup bądź posiada w swoich zbiorach, któreś z wcześniejszych wydań. Jednak tych, którzy nie spełniają żadnego z obu warunków, pozostaje mi tylko zachęcić do sięgnięcia po „Wyzwolicieli” – nawet jeżeli nie są fanami Suworowa – bo jest to po prostu klasyka literatury o Armii Czerwonej tego okresu.