Moneta mówi nam dzisiaj przede wszystkim o tym, co za nią możemy kupić. Ale dla archeologów i historyków ten niewielki, kilkunastomilimetrowy krążek z mniej lub bardziej szlachetnego kruszcu jest kopalnią informacji. Udowadniają to artykuły zebrane w tomie „Numizmatyka średniowieczna” autorstwa profesora Stanisława Suchodolskiego.
Publikacja Wydawnictwa Trio to 32 teksty tego archeologa i historyka, a przede wszystkim nestora polskich numizmatyków, emerytowanego profesora Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Warszawskiego. Pierwszy zamieszczony w książce artykuł powstał w 1962 roku, ostatni niedługo przed wydaniem książki. Cześć z nich po raz pierwszy przetłumaczono na język polski. Książka składa się z trzech części, traktujących kolejno o walorach poznawczych monet, o monetach jako źródłach archeologicznych oraz jako o źródłach historycznych i ikonograficznych. Ostatni rozdział to zakończenie, poświęcone numizmatyce podwodnej i współdziałaniu nauk na przykładzie zatopionej w XIV wieku – w pobliżu dzisiaj szwedzkiego Visby – kogi. Dzięki współpracy archeologów podwodnych, archiwistów, numizmatyków i specjalistów od dendrochronologii udało się przekonująco ustalić nie tylko przybliżoną datę zatonięcia jednostki, ale także jej historię, pochodzenie i ładunek. Pozycja została wydana schludnie i czytelnie. Zawiera sporo ilustracji (w tym wkładkę z kolorowymi zdjęciami), tabel i wykresów. Jedyny błąd, który zauważyłem – i który umknął korekcie – to nazwanie brata króla Bolesława Śmiałego Władysława Hermana Włodzisławem (s. 357 i 358).
Tytuł książki może być trochę mylący. Suchodolski pisze o numizmatyce wczesnośredniowiecznej, skupiając się na odkryciach dokonanych w naszym kraju. Polska jest jednak wdzięcznym miejscem do badań. Oprócz rodzimych pieniędzy znajdowane są także monety pochodzące z Czech, terenów dzisiejszych Niemiec, świata muzułmańskiego, czy Anglii. Polscy naukowcy mają się zresztą w tej dziedzinie czym pochwalić – ich badania nad pieniądzem wczesnośredniowiecznym były na przełomie lat 50. i 60. XX wieku najbardziej zaawansowane na świecie.
Okazuje się, że monety mogą prowadzić do odkryć, które wywracają do góry nogami dotychczasowe ustalenia historyków. Bo co na monecie Bolesława Chrobrego robi imię św. Wacława czeskiego? Przez matkę Dobrawę był on ciotecznym dziadkiem polskiego władcy, w czasie, gdy św. Wojciech miał się jeszcze dobrze, szykowanym przez Bolesława na patrona Polski. Z kolei najstarszych słów w języku polskim nie znajdziemy w „Księdze henrykowskiej” (słynne Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai), ale na monecie Mieszka III Starego – „Mszka król polski”, co ciekawe, zapisane w alfabecie hebrajskim. Monetom przypisywano także znaczenie magiczne. Dzisiaj trzymamy grosika na szczęście. Z kolei nasi przodkowie – również licząc na pomyślność zesłaną przez Boga lub bogów – kładli zmarłym do grobu monety jako tak zwane obole świętego Piotra, używali ich jako ofiary zakładzinowe podczas budowy domów (znajdowane potem przez archeologów pod progiem, w piecach lub wciśnięte w mur budowanego obiektu, w tym kościołów). Monety służą wreszcie jako źródło do badań kontaktów handlowych pomiędzy krajami. Nie zawsze liczba monet znalezionych na danym terytorium jest wprost proporcjonalna do liczby monet będących tam niegdyś w obiegu. Brak znalezisk nie musi świadczyć o braku obrotu pieniężnego, ale o „eksporcie” monet na inne ziemie po zaspokojeniu miejscowych potrzeb. Denary anglosaskie znajdowane na południowych brzegach Bałtyku nie świadczą więc wcale o kontaktach tych ziem z Anglią, lecz ze Skandynawią, dokąd dostały się jako Danegeld (trybut). Autor ucina dyskusję o gatunku ptaka na słynnym denarze Chrobrego z napisem Princes Polonie (najdawniejszy zapis nazwy Polski). Uczeni optowali za orłem w koronie, kogutem czy gołębicą. Suchodolski zdecydowanie opowiada się za pawiem – symbolem raju, życia wiecznego i zmartwychwstałego Chrystusa, a w tym konkretnym przypadku związanym z męczeństwem świętego Wojciecha.
Książka Stanisława Suchodolskiego to fascynujący przewodnik po polskiej numizmatyce wczesnośredniowiecznej – rzecz obowiązkowa dla adeptów archeologii, historii i historii sztuki, ale również kolekcjonerów.