Podejrzewam, że niewielu z Was, kiedykolwiek słyszało o tytułowym Ryśku, czyli Stanisławie Aronsonie. Ja zresztą, dopóki pierwszy raz nie zobaczyłem tej książki, też o nim nie słyszałem. Mimo to wydawnictwo Znak zdecydowało się wydać jego wspomnienia w serii Biografie Bohaterów. Czy jest bohaterem? Zapewne, tak samo jak tysiące innych, którzy wstępując do Armii Krajowej i uczestnicząc w powstaniu warszawskim, walczyli z niemieckim okupantem. „Rysiek z Kedywu” to jednak coś znacznie więcej niż tylko wspomnienia jeszcze jednego uczestnika drugiej wojny światowej, bo też i życie głównego bohatera było znacznie bogatsze, a wojna w Europie, choć największa, nie była jedyną, w której brał udział.

Stanisław Aronson to urodzony w Łodzi polski Żyd. Gdy wybuchła wojna znalazł się w warszawskim getcie, uciekł z transportu do jednego z obozów koncentracyjnych i wstąpił do Armii Krajowej gdzie przybrał pseudonim „Rysiek”. Tam początkowo służył w oddziale dokonującym sabotaży i wykonującym wyroki śmierci, tak na Niemcach, jak i na Polakach. Później jak wszyscy wziął udział w powstaniu warszawskim. Jak wielu innych Żydów nie chciał dalej mieszkać w miejscu, gdzie doszło do Holokaustu i zdecydował się wyruszyć do Palestyny, jednak losy potoczyły się w nieprzewidziany dla niego sposób i przed dotarciem do celu długi czas spędził w armii generała Andersa we Włoszech. Już na Bliskim Wschodzie uczestniczył w wojnie o niepodległość Izraela, kryzysie sueskim, wojnie Jom Kippur i operacji „Pokój dla Galilei”. Później poświęcił się kultywowaniu pamięci o udziale Żydów w Armii Krajowej i ogólnie mówiąc, stosunkom polsko-żydowskim.

Już tylko z tego pobieżnego przedstawienia jego życiorysu widać, jak fascynującą osobą jest główny bohater. Gdyby żył w Ameryce, pewnie już dawno powstałby o nim znakomity film sensacyjny, a tak mamy tylko książkę. Choć słowo „tylko” nie jest tu najodpowiedniejsze, ponieważ jest to pozycja bardzo dobra. Napisana we współpracy z dziennikarką „Tygodnika Powszechnego”, wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do końca. Jest to nie tylko opowieść o kolejach losu Stanisława Aronsona, w wielu miejscach znajdziemy także jego opinie na temat różnych zdarzeń. A tych, jak wiemy, we wspólnej polsko-żydowskiej historii było wiele, podobnie w historii samego państwa izraelskiego. Na przykład pomimo udziału w wielu wojnach z arabskimi sąsiadami Izraela Rysiek od samego początku przeciwny był okupacji Zachodniego Brzegu Jordanu, jak również i pozostałych terytoriów, które do dzisiaj są powodem starć na Bliskim Wschodzie.

Z jednej więc strony jest to książka poruszająca ważne sprawy i zmuszająca Czytelnika do przemyślenia tego, o czym jest w niej mowa, a z drugiej strony, jak już wspomniałem, jest to niesamowita historia jednego człowieka, w życiu którego wydarzyło się tyle, że mógłby swoimi przeżyciami obdarzyć kilkanaście innych osób. Przy tym została napisana w bardzo przystępny sposób. Nie znajdziemy tam cierpiętnictwa czy często spotykanej w mediach i książkach postawy „jak o powstaniu czy holokauście to dobrze albo wcale”. Tu znajdziemy wszystko, a ponieważ autor sam był uczestnikiem i walczył z okupantem, ma prawo powiedzieć więcej czy ostrzej niż autorzy urodzeni już po wszystkim. Dlatego jeśli chodzi o powstanie warszawskie, w książce znajdziemy bardzo surową ocenę władz londyńskich i krajowego przywództwa AK, jeśli chodzi o wydarzenia z lata 1944 roku. Nieczęsto spotyka się opinię, że decyzja o powstaniu była ogólnie rzec biorąc błędna, szczególnie wypowiedzianą przez samego powstańca. Takie szczere w opiniach podejście należy do największych zalet tej książki.

Jako się rzekło na początku „Rysiek z Kedywu” został wydany przez krakowskie wydawnictwo Znak. Oznacza to, że Czytelnik otrzymuje produkt najwyższej jakości. Oprawiona w twarde okładki nieco ponad trzystustronicowa książka prezentuje się bardzo dobrze i tak samo się ją czyta. Zapewne spora w tym zasługa Patrycji Bukalskiej, która zdecydowała się na formę zbliżoną do reportażu prasowego, dzięki czemu narracja jest dynamiczna i ani na moment nie daje się czytelnikowi od niej oderwać.

Norman Davies napisał, że nie można pominąć tej książki, jeśli chce się zrozumieć skomplikowane relacje polsko-żydowskie. To prawda, jednak ma ona znacznie więcej zalet, a która z nich jest największa, to oceńcie sami po jej przeczytaniu. Z pewnością jest tego warta.