Rocznice ważnych wydarzeń historycznych są dobrą okazją do publikowania poświęconych im książek, w tym wspomnień bezpośrednich uczestników lub świadków. Bywa z nimi różnie. Chyba najwyższą wartość mają dzienniki, spisywane „na gorąco”, bez kontekstu i wiedzy o konsekwencjach, jakie w przyszłości przyniosą opisywane wydarzenia. Wspomnienia powstałe kilkanaście lub kilkadziesiąt lat później – przez nabytą wiedzę oraz lekturę innych wydawnictw i dokumentów – siłą rzeczy mogą być trochę mniej wartościowe.

Dzieje się tak zwłaszcza, gdy pamięć Autora zawodzi, więc kierunek, w którym podąża treść, staje się albo zbyt profetyczny („Już wtedy wiedziałem, że tak będzie!”), albo wręcz ocierający się o konfabulację („A więc, wnusiu, tych wilków, co to goniły dziadka na kuligu w górach, to było chyba ze trzydzieści!”). W takich przypadkach niezwykle ważna staje się praca redaktora lub tłumacza, który potrafi – i nie obawia się – prostować oczywiste pomyłki i weryfikować relacje z lat dawno minionych.

W przeddzień 79. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego wydawnictwo Replika przygotowało wspomnienia Jana Rosińskiego pod cokolwiek zachęcającym tytułem „W szeregach Armii Krajowej. Wspomnienia człowieka do zadań specjalnych”. Ponad 300‑stronicowa pozycja została wzbogacona o zdjęcia z prywatnego archiwum Rosińskiego. Co do zasady, to bardzo ważne, że tego typu książki ukazują się na rynku wydawniczym. Biologia dla weteranów drugiej wojny światowej i organizacji podziemnych jest niestety nieubłagana – uczestników wydarzeń, o których na lekcjach historii uczone są kolejne pokolenia, jest po prostu coraz mniej. Potrzebne jest więc spisywanie ich relacji, póki to możliwe.

Jan Rosiński – W szeregach Armii Krajowej. Wspomnienia człowieka do zadań specjalnych. Przekład: Łukasz Golowanow. Replika, 2023. Stron: 320. ISBN: 978-83-67295-43-7.

Urodzony w 1917 roku Jan Rosiński był absolwentem i pracownikiem naukowym Politechniki Warszawskiej, z wykształcenia chemikiem. Po wstąpieniu do Armii Krajowej brał udział między innymi w powstaniu warszawskim. Po zakończeniu wojny wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował pracę naukową i zmarł w 2012 roku. Jego wspomnienia z lat okupacji i służby wojskowej spisał Richard Hile, amerykański dyplomata pracujący w krajach Azji i Europy Zachodniej.

Jak wspomina sam Rosiński, po włączeniu w szeregi Armii Krajowej zaczęto wykorzystywać jego wiedzę chemiczną i dobrą znajomość języka niemieckiego. Pisze o zadaniach fałszerskich, wywiadowczych i akcjach sabotażu. Naturalne wydaje się wykorzystywanie przez przełożonych takich predyspozycji głównego bohatera, natomiast natężenie nieprawdopodobnych historii spotykających Autora wydaje się co najmniej zastanawiające. Co kilkanaście stron zbiegi okoliczności lub łuty szczęścia pozwalają Rosińskiemu uniknąć albo aresztowania, albo wręcz śmierci.

Owszem, czasy wojny i służby wojskowej są okresem ekstremalnym, ale w niektóre sytuacje po prostu trudno uwierzyć – od przekazywania zwierzchnikom z AK swoich przemyśleń opartych na snach, przez spotkania i rozmowy jak równy z równym z wojskową i okupacyjną wierchuszką Trzeciej Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa – generałem Heinzem Guderianem, generałem Jürgenem Stroopem czy Hansem Frankiem (do którego gabinetu Rosiński wszedł sobie, ot tak, prosto z ulicy) – po swobodne dyskusje z gestapowcami i wehrmachtowcami, krytykującymi działania Rzeszy. Za taką „odwagę”, jak wiemy, trafiało się do obozu lub prosto pod mur.

O tym, które wspomnienia są prawdziwe, a które to licentia poetica Autora, nie mnie rozstrzygać. Nie wiem też, czy po kilkudziesięciu latach od opisywanych wydarzeń nie doszło do procesu przejmowania cudzych wspomnień lub przedstawiania zasłyszanych lub przeczytanych relacji jako elementów własnego życiorysu. Tak się zdarza, co nie musi być celowym działaniem Autora. Dobrze, że jego przekazy starają się weryfikować, na ile to możliwe, wydawca z tłumaczem. Jeśli osobie, która spisała wspomnienia Jana Rosińskiego, zależało, aby zrobić to w „amerykańskim” stylu, z przytupem, tak aby niewiele znaczące epizody w służbie członka podziemnej organizacji niepodległościowej urastały do wydarzeń, od których zależą losy wojny i kraju, to się to udało.

Dlatego też najciekawszy fragment książki nie dotyczy służby konspiracyjnej czy powstania warszawskiego. Jest to moim zdaniem najsłabsza część wspomnień – poświęcono jej niewiele miejsca, i, co dziwne, jak do tego rozdziału przygody Rosińskiego ocierają się o klimaty z filmów o Bondzie, tak po wybuchu zrywu stolicy z lektury trochę wieje nudą. Najciekawsza część poświęcona jest pobytowi w niemieckim oflagu i próbom ułożenia sobie życia po zakończeniu wojny, do momentu zwolnienia ze służby w 1948 roku już na terenie Wielkiej Brytanii.

Decyzję o zakupie książki pozostawiam Czytelnikom. Nie twierdzę, że czas poświęcony tej lekturze uważam za stracony, ale do osobistego „Top Ten” książek przeczytanych w 2023 roku jest tej pozycji daleko.