Jak można się było spodziewać, w niedługim czasie po ukazaniu się pierwszej części przygód kilku amerykańskich żołnierzy wydawnictwo Red Horse oddało w ręce czytelników drugi, i ostatni zarazem, tom powieści „Operacja Red Ball Express”.
Ci, którzy część pierwszą czytali i którym się spodobała, mogą w tym miejscu skończyć czytać tę recenzję i udać się do sklepu, by zakupić tom drugi. Trzyma poziom części pierwszej, zarówno pod względem czysto literackim, jak i historycznym. Fabuła jest prowadzona zręcznie i muszę przyznać, że autor kilka razy naprawdę zaskoczył zwrotami akcji i rozwiązaniem historii. Oczywiście zaskoczenie było jak najbardziej na plus.
Dla tych, którzy pierwszy raz spotykają się z tytułem, kilka słów wyjaśnienia. „Bohaterami książki są trzej amerykańscy żołnierze, którzy znaleźli się we Francji w czasie jej wyzwalania spod panowania III Rzeszy. Są to: zestrzelony lotnik prowadzący teraz ciemne interesy w okupowanym Paryżu, rabin-kapelan i jednocześnie ojciec poszukujący syna zaginionego w czasie wojny w Europie oraz czarny kierowca uczestniczący w operacji Red Ball Express”.
Oczywiście oprócz nich spotkamy wiele innych interesujących osobowości, których wiele w czasie każdego konfliktu zbrojnego. Będą to szarzy żołnierze, pragnący jedynie przetrwać, żądni chwały dowódcy, typy spod ciemnej gwiazdy, chcące wzbogacić się na wojnie, zubożali francuscy arystokraci i wielu innych. Cała ta mieszanka została bardzo sprawnie zagospodarowana przez autora potrafiącego stworzyć bardzo sugestywny obraz wojny na froncie zachodnim. Wojny, która nie zawsze przebiegała tak pomyślnie i łatwo, jak to często się przedstawia na przykładzie rajdu Pattona przez Francję, ale miała też wiele dramatycznych momentów.
Pozostałe wrażenia mógłbym po prostu skopiować ze swojej poprzedniej recenzji, dotyczącej części pierwszej. Dlatego wszystkich zainteresowanych odsyłam do wspomnianego tekstu. Dla tych, którym nie chce się tego czytać, ograniczę się tylko do kilku ogólnych stwierdzeń, że książka jest bardzo klimatyczna i czyta się ją bardzo dobrze. Pod względem literackim jest jak najbardziej godna polecenia każdemu, nie tylko miłośnikowi militariów, których w sumie jest tam niewiele, ale po prostu każdemu, kto szuka dobrej książki sensacyjno-przygodowej.
Po pochwałach dla autora czas na nagany… dla wydawcy. Niezbyt przyjemną sytuacją, jaka przydarzyła mi się podczas czytania, było zaobserwowanie, że w pewnym momencie strony są nie po kolei! Na przykład po stronie siedemdziesiątej jest siedemdziesiąta piąta i siedemdziesiąta szósta, a potem siedemdziesiąta trzecia i siedemdziesiąta czwarta. Po niej skaczemy znów do siedemdziesiątej dziewiątej. Dzieje się tak na przestrzeni kilkunastu stron. Podejrzewam, że jest to wina drukarni, w której ktoś wkleił te strony w złej kolejności, no ale trzeba było tego dopilnować. Przy odrobinie dobrych chęci nie utrudnia to czytania, ale sam fakt wystąpienia takiego babola nie jest czymś przyjemnym.
Drugi błąd nie jest już tak poważny, nie ma żadnego wpływu na czytanie i zapewne przez większość czytelników nieinteresujących się wojskiem w ogóle nie będzie zauważony, ale z osobistego poczucia rzetelności muszę o nim wspomnieć. Chodzi o ostatnią stronę okładki gdzie widzimy dwóch amerykańskich żołnierzy na tle mapy kawałka Francji. Tyle tylko, że z niezrozumiałych dla mnie powodów żołnierze ci zostali przeniesieni w czasie o jakieś czterdzieści lat. Mają bowiem na sobie mundury używane w armii USA w latach osiemdziesiątych, a nie w czasie drugiej wojny światowej. Ale jak mówiłem, dla ogromnej większość czytelników nie ma to żadnego znaczenia.
Pisząc „Operację Red Ball Express”, autor wykonał kawał dobrej roboty, tworząc interesującą fabułę, osadzoną w realiach drugiej wojny światowej, ale jednocześnie wojna jest jedynie tłem dla działań poszczególnych bohaterów, a nie najważniejszą częścią bardzo dobrej książki, którą mogę polecić z czystym sumieniem. Dla wydawcy niewielki minus za dwa wymienione błędy, których w tomie pierwszym nie było, ale nie psują ogólnego bardzo pozytywnego wrażenia.