Nie wiem, ile powstało już książek o drugiej wojnie światowej. Podejrzewam, że tysiące. Są różnej jakości i poruszają różne zagadnienia. Od bardzo ogólnych, omawiających całe kampanie, po bardzo szczegółowe, zajmujące się pojedynczymi ludźmi. Mimo to ciągle powstają nowe tytuły, a drugowojenna tematyka nie została – i nie wiem, czy kiedykolwiek zostanie – wyczerpana. Wydawać by się mogło, że wraz z oddalaniem się w czasie od zakończenia wojny, umieraniem jej uczestników nowe książki będą opowiadały raczej o sprawach, które można opisać na podstawie archiwalnych dokumentów, które z reguły, siłą rzeczy, zawierają informacje oficjalne, a wiele niezwykle ciekawych informacji po prostu przemilczają.

Dlatego z przyjemnością prezentuję Wam książkę odmienną od większości. „Obywatele w mundurach” opiera się na archiwaliach o tyle, o ile, ale głównymi źródłami autora byli uczestnicy ostatniej wojny światowej. Bo książka ta jest właśnie o nich, szarych obywatelach, którzy zostali nagle wciągnięci w wir wojny. Musieli opuścić bezpieczne domy w Ameryce i udać się przez Atlantyk do pogrążonej w wojnie Europy, by tu utworzyć drugi – zachodni – front walki z nazistowskimi Niemcami. Choć znajdziemy tu również opisy niektórych bitew, planów strategicznych i poobracamy się nieco w towarzystwie głównodowodzących siłami alianckimi, to zasadniczą jej treścią jest opowieść o codziennym, frontowym życiu milionów szeregowych żołnierzy.

Kiedy zajmujemy się drugą wojną światową, przeważnie dokonujemy podziału na front wschodni i zachodni, a każdemu z nich przypisujemy odpowiednie, charakterystyczne dla niego cechy. Front wschodni był miejscem, gdzie nie obowiązywały żadne zasady prowadzenia cywilizowanej wojny, a jedynym celem była całkowita, fizyczna eliminacja przeciwnika. Było to starcie dwóch wielkich ideologii, gdzie nie brano jeńców i gdzie nikt się nie poddawał. W wielkich bitwach ginęły miliony osób, z życiem których nikt się nie liczył. O froncie zachodnim wyobrażenie jest całkowicie inne. Była to wojna cywilizowana, z zachowaniem praw zawartych w różnych konwencjach, w bitwach żołnierze raczej dostawali się do niewoli niż ginęli. W niewoli tej z resztą żyło im się nie najgorzej. Wielkich bitew angażujących miliony żołnierzy raczej nie było, a straty były o dwa rzędy wielkości mniejsze. Tu liczyła się głównie technika aliantów zachodnich, którzy oszczędzali każdego żołnierza i kiedy tylko mogli, ograniczali się do użycia lotnictwa i artylerii, które załatwiały sprawy za piechotę. Oczywiście częstokroć było inaczej, ale bardzo często tak właśnie przedstawiany jest front zachodni w Europie.

„Obywatele w mundurach” ukazują wojnę na froncie zachodnim z zupełnie innej strony. Przedstawiają żołnierzy, którzy wcale nie pchali się do armii, by stawić czoła nazistowskiemu zagrożeniu. Każdy z nich ma inny powód, ale większość została po prostu siłą wcielona do armii. Książka ukazuje szare frontowe życie milionów zwykłych, amerykańskich szeregowców, którzy pomimo niedogodności, ułomności dowódców, braków w zaopatrzeniu, niesprzyjającej pogody i wbrew wszystkim innym możliwym do wyobrażenia przeciwnościom, nie wspominając o przeciwniku, który w wielu momentach tej kampanii wcale nie musiał przegrać, starali się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafili.

Jest przy tym wyjątkowa, bo opiera się niemal w całości na relacjach uczestników konfliktu, o którym mowa. Ich relacje opowiadają o walkach toczonych od lądowania w Normandii aż do zakończenia wojny w maju 1945 roku. Większość dotyczy oczywiście udziału w walkach, gdyż na pierwszej linii frontu, gdzie często bali zapuszczać się wyżsi oficerowie, działo się najwięcej ciekawych rzeczy. W ogniu walk ludzie odkrywali swoje prawdziwe charaktery, wielu niepozornych stawało się bohaterami. Wykonując niekiedy oderwane od rzeczywistości rozkazy dowódców parli na wschód lub, w defensywie, odpierali kontrataki Niemców.

Każda z zebranych przez autora relacji jest inna, ale jednocześnie – podobna. Sytuacje się zmieniały, ale niezależnie od różnic poszczególni żołnierze zachowywali się wszędzie podobnie i nie zawsze tak wspaniale, jak to przedstawiane jest w wielu filmach dotyczących tego okresu. Oprócz bohaterstwa wojna ujawniała ciemne strony charakterów, a wśród milionów powołanych pod broń żołnierzy nie brakowało ludzi najgorszego sortu.

Wojna toczy się jednak nie tylko na froncie. Wraz z postępem technologicznym coraz mniejszy odsetek ludzi służy na pierwszej linii, a coraz więcej żołnierzy znajduje zajęcie na zapleczu frontu. Także i oni znaleźli miejsce w książce Stephena Ambrose’a. Znajdziemy w niej rozdziały poświęcone służbie medycznej, lotnikom czy wreszcie nieludzkiemu i niezbyt efektywnemu, ale utrzymującemu się przez całą wojnę systemowi rekrutacji i uzupełnień. Nie są one ani odrobinę mniej ciekawe niż opowieści frontowe.

Ogólnie książka prezentuje chyba każdy aspekt życie frontowego amerykańskich szeregowców i podoficerów w czasie drugiej wojny światowej. I choć być może czasami autor przesadza i zbyt dramatyzuje – bo jednak w żadnym wypadku jako całości nie da się tego porównać z warunkami frontu wschodniego – to czyni to w fascynujący sposób, który wcale nie denerwuje. Poza ogromem pracy, jaki włożył w zgromadzenie relacji, całość opisał bardzo przystępnym językiem. Powoduje to, że książka jest wciągająca od pierwszej do ostatniej strony.

Od strony technicznej nie ma się, do czego przyczepić. Druk dobrej jakości, literówek nie uświadczyłem. Wszystko jest, jak być powinno w książce takiego wydawnictwa jak Magnum. Razem z opisywaną niegdyś u nas „Wojną Iwana” stanowi całościowy opis życia zwykłych żołnierzy na obu głównych europejskich frontach drugiej wojny światowej.