Recenzent w swej pracy napotyka różne pozycje. Czasem trafiają się perły, mnóstwo książek po prostu dobrze się czyta, lecz od czasu do czasu napotyka się pracę przykuwającą uwagę. I to wcale nie w pozytywnym znaczeniu tego wyrażenia.
Marynistyka jest bardzo wdzięcznym zbiorem tematów, niemożliwym do wyczerpania przez przynajmniej kilkadziesiąt dalszych pokoleń badaczy. Mamy tu zasadniczo wszystko, co potrzebne jest do budowania pięknych i wciągających opowieści, czyli bohaterów, sztandary i piękne mundury. Jeśli tylko się chce, można zbudować na tych podstawach piękne książki.
Praca będąca przedmiotem niniejszej recenzji liczy sobie 312 stron, z czego tekst właściwy zajmuje około 290. Urozmaicają go dosyć liczne czarno-białe zdjęcia, tabele i schematy. Na końcu znajduje się spis nazw większości okrętów Kriegsmarine i tak zwana „podstawowa bibliografia”, składająca się jedynie z opracowań. Co więcej, są tam uwzględnione prace wydane w y ł ą c z n i e po polsku, co jest niestety bardzo złą prognozą na dalszą lekturę. W końcu od autora piszącego o zagranicznej marynarce wojennej oczekiwać trzeba znajomości literatury przedmiotu, także tej zagranicznej. Marek Daroszewski miał jednak najwyraźniej inne zdanie.
Treść książki podzielono na pięć rozdziałów: „Marsz ku wojnie”, „Pierwsze sukcesy”, „Walka o dominację na morzach i oceanach”, Upadek” i „Epilog”. Taki podział sugeruje, że celem Autora było stworzenie zwartego i przejrzystego kompendium na temat powstania i działań bojowych Kriegsmarine w zakreślonym w tytule dziesięcioletnim okresie czasowym.
Lektura prowadzi do smutnego, acz nieuchronnego wniosku – ta praca to czysta kompilacja, na dodatek bogato okraszona błędami językowymi i merytorycznymi. Znajdziemy tu takie fragmenty jak: „3 płetfonurków dodarło do brzegu”, „lekkie bombowce typu Wildcat-Avenger” czy „pojazdów podwodnych «Marder» typu «Neger»” (scalenie dwóch odrębnych konstrukcji w jedną). Równie ciekawie brzmi twierdzenie, ze urządzenie radarowe „Bismarcka” „nie miało ekranu, a więc nie nadawało się do przeszukiwania obszaru wód dookoła własnego okrętu”. Jak więc widać, Autor ma duże problemy z poruszaniem się w świecie techniki morskiej i lotniczej. Co więcej, niektóre błędy każą zakwestionować znajomość podstawowych niemieckojęzycznych terminów, jak choćby przetłumaczenie terminu „Paukenschlag” (uderzenie werbla) jako „uderzenie pałką”, przekładanie zwrotu „Kriegsmarine” (marynarka wojenna) jako „marynarka” czy określenie jednostek typu U-Bootbegleitschiff, pełniących funkcję okrętów matek dla okrętów podwodnych, jako „okrętów baz dla mniejszych jednostek”.
Niestety, poziom niewiedzy Autora sięga także sfery podstawowych faktów. W jego książce ostrzał „polskich rejonów umocnionych na Westerplatte” zaczął się o 4.45, a Wielka Brytania i Francja przystąpiły do wojny 3 września o godzinie 11, podczas gdy w rzeczywistości Francja uczyniła to dopiero o godzinie 17.00. Pewnego rodzaju graficznym pokreśleniem poziomu merytorycznego książki jest fotografia okrętu Schleswig-Holstein ostrzeliwującego z wysoko zadartymi lufami cele na polskim wybrzeżu opisana jako zdjęcie z ostrzału Westerplatte.
Podsumowując, „Kriegsmarine” to książka, która nie spełnia niestety pokładanych w niej nadziei. Stworzono ją z karkołomnym założeniem streszczenia dziesięciu lat tworzenia i walk olbrzymiej floty na 300 stronach niewielkiego formatu. Gdyby Autor rzeczywiście przyłożył się do stworzenia tego opracowania, być może trzymalibyśmy w ręku niewielkie kompendium, godne polecenia początkującym hobbystom. Niestety, nagromadzenie łatwych do uniknięcia błędów merytorycznych i językowych dyskwalifikuje tę pozycję jako źródło wiedzy czy przyjemności z lektury.