Wspomnienia i pamiętniki zawsze były i będą wysoko cenionym źródłem historycznym. Pamiętniki i wspomnienia wojskowych oprócz tego, że są bogatym źródłem, dodatkowo są też najprawdopodobniej najpoczytniejsze. Miałem niewątpliwą przyjemność zapoznać się z najnowszymi dotyczącymi historii II wojny światowej, wydanymi w tym roku przez Bellonę. To już trzecie wspomnienia ochotnika europejskiego, który walczył ochotniczo w armii Hitlera, a dokładnie mówiąc: w składzie jednostek międzynarodowych Waffen SS. Tym razem mamy tu do czynienia z młodym Łotyszem, Mintautsem Blosfeldsem. Poprzednie pamiętniki wydane przez dobrze znanego wszystkim wydawcę to pamiętniki Francuza Christiana de la Maziere’a „Marzyciel w hełmie. Francuz w Waffen SS” (2005) i Anglika Erica Pleasantsa „Bękart Hitlera” (2004). Podobno w przygotowaniu do wydania jeszcze w tym roku są jeszcze wspomniana Holendra. Poczekamy, zobaczymy.

Sama książka nie jest dość gruba, ma niecałe 175 stron – czyli mile spędzone popołudnie z dobrą książką. Pozycja został porządnie wydana, ze sporą ilością map i zdjęć, aczkolwiek w wypadku tak poczytnego tematu jak Waffen SS i europejskich ochotników zawsze można powiedzieć, że zdjęć jest za mało. Wspomnienia zostały podzielone na sześć części, z których każda ma kilka podrozdziałów ułożonych chronologicznie i tematycznie. Nadmienić należy, że omawiane wspomnienia po śmierci Mintautsa zebrała i opracowała jego córka Lisa, która mieszka wraz z matką w Anglii.

Autor zaczyna wspomnienia od momentu kiedy latem 1941 roku, konkretnie 30 czerwca, wojska niemieckie wkraczają do Rygi, jego rodzinnego miasta. Dowiemy się, jakie nastroje panowały w okupowanej przez sowietów Łotwie i jak mniej więcej wyglądały walki o Rygę. Autor zauważa również, w jaki sposób ludność przyjmowała „wyzwolicieli” i jaki był stosunek żołnierzy do miejscowej ludności – a był pozytywny. Dalsze rozdziały to opis jego życia i pracy w Rydze w latach 1941–1943, aż do otrzymania powołania do wojska. Pan Blosfelds przywołuje w tym miejscu bardzo ciekawą sprawę, a mianowicie to, że panowało wśród rekrutów przekonanie, iż lepiej zgłosić się do Waffen SS niż do pomocniczych batalionów Wehrmachtu. Powód był prosty: ci pierwsi byli po pierwsze lepiej traktowani, a po drugie służyli pod dowództwem łotewskich oficerów. Jak na rekruta przystało, w dalszej części opisuje służbę koszarową i szkolenie w Paplace, szkole łączności w Bolderai i szkole wojny chemicznej w Rydze. Zauważa również niesnaski i różnice między samą łotewską kadrą, a mianowicie przedwojennymi oficerami i młodym personelem, który szkolił się i zdobywał pierwsze szlify bojowe od 1941 roku u boku armii niemieckiej i według prawideł nowoczesnego pola walki.

Czytający książkę niech po opisach służby autora na froncie nie spodziewają się fascynujących i zapierających dech w piersiach opisów bitew i potyczek z Armią Czerwoną jak w pamiętniku Leona Degrelle’a. Należy się przygotować na opisy trudnej służby frontowej, braków materiałowych i niewielkich potyczek, ciągłego przemieszania jednostki i kolejnych szkoleń z użyciem nowej broni, na przykład Panzerfaustów. Ktoś mógłby nawet nazwać tę pozycję pamiętnikami dekownika, ale i takie są potrzebne i pożyteczne. Zresztą od samego autora nie dowiemy się, w jakiej dokładnie jednostce łotewskiej służył, czy była to 15. czy 19. Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS. Aby się tego dowiedzieć, trzeba poszperać samemu. Jednak należy zauważyć, iż pobyt autora i jego jednostki na froncie był długi i dosyć ciekawy, bo walczył wraz z kolegami na całej szerokości frontu północnego, od Wielkich Łuków po Leningrad, a później w czasie walk odwrotowych w Estonii, na Łotwie oraz na ternie Polski i Rzeszy. Dla mnie te wspomnienia są o tyle ciekawe, że autor znalazł się wraz z jednostką w Gdańsku i w moich rodzinnych stronach, czyli na Kaszubach. Przebywał na Pomorzu w Kościerzynie, Lipuszu, gdzie notabene znajdował się szkoła grenadierów pancernych SS, i tak powoli zmierzał w stronę granic Niemiec. Jeśli chodzi o jego opisy Pomorza Gdańskiego, to często zwraca uwagę na wielonarodowość i wielokulturowość tego regionu. Jednakże popełnia jeden błąd. Wspomina o mieszkających w na tym terenie Niemcach, Polakach i… Czechach. Osobiście myślę, że pomylił tych ostatnich z Kaszubami. Często wspomina również o pobożności miejscowej ludności. Dalsza część wspomnień to pobyt w Berlinie i niewola w amerykański obozie jenieckim. Ciekawostką jest, że w książce zamieszczono jego dziennik, prowadzony od 1 stycznia do 3 maja 1945 roku.

W ostatnich kilku słowach chciałbym podkreślić, że ta pozycja jest obowiązkowa dla każdego, kto nie tylko interesuje się tematyką wojskowości II wojny światowej, ale i dla każdego zajmującego się historią XX wieku w ogóle. Przestudiowanie tychże wspomnień na pewno, nie będzie straconym czasem. Gorąco polecam.

Mintauts Blosfelds, „Łotewski ochotnik legionu SS”, Warszawa 2009, Wydawnictwo Bellona, ss. 176.
Tytuł oryginalny: Stormtrooper on the Eastern Front. Fighting with Hitler’s Latvian SS
ISBN 978- 83-11-11495-1
Okładka: miękka, broszurowa