Rządzący Polską Rzeczpospolitą Ludową władzę, którą dzierżyli z kremlowskiego nadania, opierali na konglomeracie wszechobecnych służb pozwalających na inwigilację i kontrolę społeczeństwa. W powszechnym przekazie znacznie głośniej jest o bezpiece cywilnej, Urzędzie Bezpieczeństwa i Służbie Bezpieczeństwa. Do walki z Polakami, polskim podziemiem związanym z rządem londyńskim, wdrożono również Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz usytuowane w strukturach Ludowego Wojska Polskiego Informację Wojskową i jej następczynię, Wojskową Służbę Wewnętrzną. Dopełnieniem – aczkolwiek, jak się okazuje, bardzo istotnym – był Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza, czyli tak zwana bezpieka pogranicza.

Monografia Lecha Kowalskiego ukazuje działania i historię Zwiadu WOP w latach 1945–1990. Na ponad 640 stronach znajduje się szczegółowy opis bezpieczniackiej walki wopistów z Polakami. Publikację podzielono na sześć głównych rozdziałów – poprzedzonych wstępem – systematyzujących i znacznie ułatwiających poznanie działalności żołnierzy WOP-u na każdej z granic PRL. Każdy rozdział zawiera kilka podrozdziałów. Mamy więc „Pogranicze w ogniu”, rzecz o kształtowaniu się powojennych granic naszego kraju, formowaniu Wojsk Ochrony Pogranicza, strukturze i formach działania i pracy operacyjnej zwiadu, na edukacji adeptów kończąc.

Kolejne cztery rozdziały uświadamiają Czytelnikowi, że każda z granic miała swoje problemy i wyzwania. Północna granica morska to okno na świat, przez które wielu śmiałków zamierzało wydostać się z opresyjnego państwa na Zachód, do lepszego życia. Mamy tutaj opis szeregu ucieczek lub prób przedostania się przez Morze Bałtyckie na drugą stronę żelaznej kurtyny. Podejmowały się tego osoby zagrożone represjami politycznymi lub zwyczajni przestępcy kryminalni starający się uniknąć odpowiedzialności karnej. Podróże dalekomorskie i zawijanie do portów państw kapitalistycznych traktowano jako zagrożenie ideologiczne dla kapitanów i załóg statków. Ciągłe trzymanie na smyczy, kilkugodzinne przesłuchania i utrzymywanie atmosfery zagrożenia popchnęły do ucieczki Jana Ćwiklińskiego, kapitana M/S Batory. O skali zaangażowania wopistów w zwalczanie obcych prądów umysłowych świadczyło również zwalczanie tak zwanej literatury antysystemowej (w szczególności zachodniej prasy), a także rozmiar tworzonej agentury, którą przesycone były porty morskie, załogi statków rejsowych, handlowych, a nawet kutry rybackie, w szczególności zawijające do portów państwa kapitalistycznych.

Lech Kowalski – Bezpieka pogranicza. Fronda, 2020. Stron: 656. ISBN: 9788380795129.

Opis działań Zwiadu WOP na pozostałych trzech granicach – zachodniej, południowej i wschodniej – również dostarcza wielu przykładów ucieczek z kraju, przemytu towarów i dewiz. Pokazuje również jak schematycznie działali wopiści, jakiego rodzaju sprzętem dysponowali, w jakich warunkach przyszło im pełnić służbę, jaki był ich stosunek do obywateli. Szczególnie interesujący jest udział WOP-u (w ramach ludowego Wojska Polskiego) w agresji na Czechosłowację określanej mianem operacji „Dunaj”. Południowa granica z racji ukształtowania terenu to najbardziej wymagający odcinek. Nie mniej ciekawe są dwa pozostałe rozdziały. Zachodnia granica (w jej rozdziale opisano bezpieczniackie działania w Porcie Lotniczym Okęcie – z uwagi na podróże do państw kapitalistycznych) była najruchliwszą, a dodatkowym zajęciem dla wopistów było wykorzystywanie jej przez obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej jako granicy pośredniej do lepszego życia. Granica ze Związkiem Radzieckim z kolei ukazuje służalczość wopistów wobec sowieckich pograniczników i stanowi wykładnię stosunków między Warszawą i Moskwą. Ciekawym zagadnieniem jest również sprawa myśliwych dewizowych, intratnego interesu komunistycznych notabli, który spędzał wopistom sen z powiek.

Ostatnia dekada w dziejach PRL stanowi niejako podsumowanie książki, stawiając jednocześnie wiele pytań. Dowiadujemy się o udziale polskich pograniczników w walce z opozycją, którą była Solidarność, szczególnie w okresie stanu wojennego. Każdy, kto myślał, że WOP nie maczał palców w ograniczaniu swobód obywateli, dozna głębokiego rozczarowania. Udział wopistów w realizacji szeregu operacji mających na celu zniewolenie Polaków jest bezsprzeczny i został bardzo dobrze opisany.

Strona redakcyjna książki nie wygląda źle, ale pojawia się nieco literówek (choćby „Uncel Joe”), a również stwierdzenie, że Odra wypływa z Gór Oderskich w Czechosłowacji, której notabene już nie ma (s. 273; ich czeska nazwa to właśnie Oderské vrchy). Można mieć pretensje, że w wielu miejscach brakuje spacji między wyrazami. Problemem dla Czytelnika mogą być bardzo długie zdania wielokrotnie złożone (ich obecność poniekąd wynika z wtrącenia zwrotów z dokumentów komunistycznej bezpieki). Obraz całości nie ulega przez to zamgleniu, ale język utrudnia odbiór treści. Zastosowanie szeregu przypisów odwołujących się do bogatego materiału źródłowego pozwala doprecyzować wiele wątków i stanowi kopalnię wiedzy. Minusem z pewnością jest zupełny brak fotografii, które zawierałyby sylwetki wopistów i dokumenty tamtych lat, a także obrazowały służbę żołnierzy w komunistycznej Polsce.

Książkę można polecić wszystkim interesującym się historią peerelowskich służb cywilnych i wojskowych, ich metodami pracy operacyjnej, sposobami działania i wpływem na życie zwykłych ludzi. Zawiera ogromny materiał faktograficzny opisujący zmagania kolejnej organizacji bezpieczniackiej z polskim społeczeństwem. Dlatego Czytelnik będzie miał możliwość zapoznania się z licznymi przykładami pojedynków zwykłych obywateli z funkcjonariuszami bezpieki. Publikacja nie zamyka dyskusji na temat historii bezpieki WOP. Wręcz przeciwnie, staje się punktem wyjścia do prowadzenia sporów na temat kolejnej zbrodniczej organizacji, tym bardziej że bezpiekę cywilną w trakcie transformacji ustrojowej przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych oficjalnie zdelegalizowano. Zmiany te nie dotknęły służby bezpieczeństwa Wojsk Ochrony Pogranicza, a wiele osób, w tym decydentów, pozostało bezkarnych.