Eksploracja podziemna przyciąga ostatnio coraz szersze grupy entuzjastów. Fotografia cyfrowa, GPS, internetowe bazy map – to wszystko ułatwia znajdowanie i badanie jaskiń, szybów i innych obiektów skrytych przed okiem przypadkowego przechodnia. „Zapomniane podziemia” pokazują, jak połączenie starych i nowych metod działania może prowadzić do zaskakujących odkryć.
Badanie podziemi to zajęcie dla dość specyficznej grupy ludzi. Trzeba być sprawnym fizycznie, umieć działać zespołowo i mieć nerwy ze stali. Nie ma tu miejsca dla amatorów czy lekkoduchów. Tych, którzy są gotowi do podjęcia trudów, czeka jednak wielka nagroda – możliwość znalezienia się w miejscach, gdzie nikt nie zaglądał od setek lat.
Omawiana pozycja liczy sobie 384 strony, z czego tekst właściwy zajmuje 313. Na końcu znajduje się szesnaście kredowych kart zawierających 38 kolorowych ilustracji. Całość wydano w bardzo poręcznym formacie. Publikacja jest częścią serii „Militarne sekrety”, jednak na siedemnaście opowieści zawartych w niej (łącznie z krótką historią górnictwa), tylko trzy mają związek z wojskowością. Pozostałe dotyczą innych dziedzin działalności ludzkiej, od wydobywania surowców przez turystykę po browarnictwo.
Największą zaletą „Zapomnianych podziemi” jest język Autorów. To stuprocentowi pasjonaci, którzy chcą podzielić się wiedzą z innymi. Nie silą się na przydługie wywody techniczne ani nie przechwalają, chcą po prostu opowiedzieć ciekawą historię. Czasem można się poczuć jak przy ognisku, kiedy w gronie znajomych co bardziej doświadczeni eksploratorzy dzielą się swymi przeżyciami, opowiadając niekiedy przez wiele godzin o swych wyprawach i odkryciach. Powstrzymują się jednak od fantazjowania, starannie oddzielając legendy i pogłoski od sprawdzonych informacji.
Narracja jest prowadzona w sposób bardzo staranny i przemyślany. Autorzy nie gonią za sensacją, nie starają się przyciągnąć Czytelnika pięknymi, lecz fałszywymi opisami skarbów czy tajemnic. Przedstawiają wyprawy podziemne dokładnie takimi, jakimi są w rzeczywistości. Samo zlokalizowanie obiektu zajmuje niekiedy kilka lat, a by zdobyć niezbędne informacje, trzeba czasem sięgnąć do polskich i zagranicznych archiwów. Zgromadzenie dokumentacji jest niezbędne, by wiedzieć, gdzie się idzie i na co się patrzy. Dopiero po dokładnym przygotowaniu merytorycznym i sprzętowym można przystąpić do badań terenowych. Sama eksploracja nie jest zresztą zakończeniem prac „papierkowych”, jako że niezbędne jest jeszcze opracowanie świeżo zdobytej wiedzy. Eksploracja jest hobby mającym dużo wspólnego z pracą archiwisty, czego często nie zauważają młodzi napaleńcy1. Autorzy „Zapomnianych podziemi” na szczęście przedstawili cały proces przygotowywania wycieczki od początku do końca, za co należy się im pochwała.
Niektóre opowieści stanowią ważną przestrogę dla wszystkich, którzy w każdej jaskini i sztolni widzą Tygrysy czy ciężarówki ze złotem. Młodzież jest niestety zdolna do różnego rodzaju wybryków, wywołanych chciwością i głupotą2. Autorzy pokazują niejednokrotnie, jak wielką siłę mają plotki i opowieści rzekomych „naocznych świadków” czy ludzi mieniących się historykami, lecz zachowującymi się jak histerycy. Działania podejmowane na podstawie takich informacji przynoszą szkodę obiektom, a czasem i nierozważnym eksploratorom. Niestety, nawet w erze powszechnego dostępu do informacji, zarówno w świecie wirtualnym jak i realnym, za odkrywanie historii biorą się czasem ludzie pozbawieni jakiegokolwiek przygotowania, a także zdrowego rozsądku. Bardzo dobrze, że Autorzy poruszyli także tę stronę eksploracji.
„Zapomniane podziemia” to dobra i interesująca książka. Fani militariów nie znajdą tu co prawda zbyt wielu informacji odpowiadających ich zainteresowaniom, jednak miłośnicy eksploracji z przyjemnością sięgną po tę pozycję, i to zapewne niejednokrotnie. Początkujący dowiedzą się, jak wyglądają poważne akcje, a doświadczeni poznają parę ciekawych opowieści. Oby część druga stała na równie wysokim poziomie.