Dziś świat myśli tylko o pandemii, jeszcze wczoraj żyliśmy zamachami terrorystycznymi, jakby to było coś nowego. A przecież do zamachów w Europie dochodziło już wcześniej. Sam pamiętam jako dziecko informacje w Dzienniku Telewizyjnym czy Wiadomościach, że ktoś z IRA, OWP czy ETA podłożył ładunek wybuchowy. Zawsze byli zabici i ranni. W latach 80. czy na początku lat 90. – nic nowego. Książka Patricka Raddena Keefe’a „Cokolwiek powiesz, nic nie mów” powraca do tego, co się działo jeszcze wcześniej, w latach 70. w Irlandii Północnej.

Był to czas kiedy katolicy z Północy walczyli o równe traktowanie i zjednoczenie z Republiką. Konflikt był nieunikniony. Oschła wrogość Londynu, pogarda ze strony protestantów i unionistów, brak perspektyw, bieda, upokorzenia – to był chleb powszedni dla katolickich Irlandczyków z Północy. Irlandia od końca XII wieku była napadana przez Anglo-Normanów, a później było tylko gorzej. Na początku wieku XVII doszło do tak zwanej Plantacji Ulsteru, czyli przymusowego wysiedlania katolików z tej prowincji, która w przybliżeniu jest dziś Irlandią Północną.

Po prawie 200 latach doszło do uchwalenia Aktu Unii z Irlandią, tworzącego Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii. Kolejnym ciosem dla Irlandczyków był Wielki Głód z lat 1845–1849. Zaraza ziemniaczana i postawa Londynu zagłodziły wówczas blisko milion Irlandczyków. W 1916 roku wybuchło powstanie wielkanocne, a pięć lat później podpisano traktat, który podzielił wyspę na Republikę Irlandii i Irlandię Północną. Wydawać by się mogło, że powstanie Republiki Irlandii zakończy spory, ale nic z tego.

Konflikt rozpoczął się podczas kampanii Stowarzyszenia Praw Obywatelskich Irlandii Północnej, mającej na celu położyć kres dyskryminacji mniejszości katolickiej i nacjonalistycznej przez protestancki i unionistyczny rząd Irlandii Północnej. Władze próbowały stłumić akcję protestacyjną brutalnością policji. Sprzeciw spotkał się również z przemocą ze strony lojalistów, którzy uważali, że jest to front republikański. Rosnące napięcia doprowadziły do poważnej przemocy w sierpniu 1969 roku i rozmieszczenia wojsk brytyjskich, co stało się najdłuższą operacją w historii brytyjskich sił zbrojnych. Niektórzy katolicy początkowo witali żołnierzy z nadzieją jako bardziej neutralną siłę niż policję Irlandii Północnej – Royal Ulster Constabulary – ale wkrótce zaczęto ich postrzegać jako wrogą, szczególnie po krwawej niedzieli w 1972 roku z Londonderry, w której zginęło trzynastu ludzi.

Patrick Radden Keefe – Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Przekład: Jan Dzierzgowski. Czarne, 2020. Stron: 504. ISBN: 978-83-8191-073-6.

Książka Amerykanina Keefe’a opowiada o tym konflikcie z perspektywy pojedynczych osób czy rodzin. Jest jak przygnębiający reportaż. Czujemy w nim strach ludzi, namacalną biedę, solidaryzujemy się z Irlandczykami, którzy walczyli o Sprawę. Początek lat 70., zwanych The Troubles (irlandzki: Na Trioblóidí), to rozkwit tej walki. Naturalnie, jak zawsze, dla jednych będą to bojownicy, bohaterowie, a dla drugiej strony – obdartusy, terroryści czy katoliccy fanatycy.

Przeżyjemy na kolejnych stronach przejmującą historię uprowadzenia Jean McConville, matki dziesięciorga dzieci. Poznamy rodzinę Pierce’ów. Będziemy szli od domu do domu za uciekającymi członkami IRA lub innych organizacji mniej lub bardziej radykalnych, które miały ten sam cel, ale używały różnych, czasami sprzecznych środków. Poznamy też drugą stronę, nie mniej brutalną, która bez wahania zaczęła używać skrytobójczych ataków czy tortur. Jak się później okazało, „pięć technik” stosowanych przez policję i wojsko podczas przesłuchań uznano za nielegalne po dochodzeniu prowadzonym przez rząd brytyjski.

Na kolejnych stronach prześledzimy, jak zwykła dziewczyna czy chłopak przeszli drogę od słów do czynów, poznamy ich motywacje i działania. Nie zawsze były to akcje, z których można być dumnym. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że to nie był tylko konflikt, ale regularna wojna i okupacja w jednym. Kontrole na ulicach, przeszukania mieszkań w poszukiwaniu bojowników i broni, wojsko na ulicach. Z perspektywy przeciętnego człowieka – horror.

Czytając tę pasjonującą książkę, podświadomie kibicowałem Irlandczykom. Może to przez pewne podobieństwo do naszej historii? Ale z drugiej strony ich sposób walki powodował cierpienie i śmierć niewinnych ludzi. Czy to jest sprawiedliwe? Czy tak się załatwia spory w Europie? Czy eskalacja konfliktu może przynieść coś dobrego? Czy łatwo jest o wszystkim zapomnieć, podpisując porozumienia i układy? Czy wczorajsi śmiertelni wrogowie mogą sobie uścisnąć dłoń, przeprosić i wybaczyć? Z tym całym emocjonalnym bagażem pytań zostawia nas książka Keefe’a. Bardzo ją polecam, a w szczególności teraz, kiedy i u nas w kraju słuszny gniew społeczny powoduje tak silne emocje.