Historia to nie tylko wojny, wielkie bitwy, odlegle potyczki, o których spisano już wiele grubych tomów. Ciekawą historię znajdziemy wszędzie, w każdym regionie naszego kraju, wystarczy tylko dobrze poszukać, a natknąć się można na naprawdę niezwykłe rzeczy. Dowodem na to jest dwutomowa praca Jolanty Nitkowskiej-Węglarz „Tajemnicze Pomorze”.
Autorka jest słupską dziennikarką, która na koncie ma już dwadzieścia książek o historii Pomorza. Współpracowała z wieloma ogólnokrajowymi czasopismami i gazetami. Jest laureatką konkursów historycznych, a jej prace są lekturami w szkołach na środkowym Pomorzu. Także w tej książce nazwa Pomorze odnosi się do środkowej części polskiego wybrzeża i w przybliżeniu obejmuje obszar od Bytowa i Lęborka na wschodzie do Koszalina na zachodzie. Jest to już trzecie – rozszerzone i poprawione – wydanie tej książki. Tym razem ukazało się nakładem krakowskiego wydawnictwa Technol, które specjalizuje się w pokazywaniu historii od mniej znanej strony.
Razem w obu tomach znajdziemy osiemnaście rozdziałów, z których każdy opowiada inny epizod pomorskiej historii, a zrealizowane są w formie reportażu. Autorka pisze w pierwszej osobie i nie stroni od osobistych uwag i komentarzy. Widać, że są to sprawy, którymi żyje na co dzień i stara się je spopularyzować. Chociaż książki ukazały się w popularnej serii „Militarne sekrety”, Autorka porusza różne aspekty historii, niekoniecznie powiązane z wojskiem, chociaż przyznać trzeba, że stanowią one większość.
Część tematów z pewnością znana będzie większej liczbie Czytelników. Mam tu szczególnie na myśli zatopienia Wilhelma Gustloffa, Goi i Steubena. O niektórych pozostałych też zapewne Czytelnik słyszał to i owo, ale może nie koniecznie o ich związkach z polskim obecnie Pomorzem. Mam tu na myśli choćby budowę okrętów z betonu, konstrukcję największego na świecie działa kolejowego Dora czy ucieczki polskich pilotów wojskowych na Bornholm w czasie PRL-u. Większość jednak, poza prawdziwymi pasjonatami regionu lub danej dziedziny, jest zupełnie nieznana szerszej publiczności, a w pełni podzielam zdanie Autorki i wydawcy, że na poznanie zasługują. Ile bowiem osób wie, że jeden z pionierów niemieckiego i europejskiego lotnictwa pochodzi z Koszalina? W Niemczech jego imieniem nazywa się szkoły, ulice, samoloty, wydaje znaczki pocztowe, a w polskiej Wikipedii nie ma nawet o nim artykułu. Albo kto z Was słyszał, że twórca europejskiej poczty w kształcie, jaki znamy obecnie, pochodzi ze Słupska? Są też historie o ponadstuletnich elektrowniach wodnych, powojennym stalinowskim obozie pracy dla Niemców, lotnisku dla Zeppelinów w Jerzycach, które w czasie swojej tragicznej wyprawy na Biegun Północny odwiedził Umberto Nobile. Wszystkie, jak przystało na Technol, są bogato ilustrowane.
Tych i podobnych historii znajdziemy w książce Nitkowskiej-Węglarz całe mnóstwo. Jedne dotykają historii techniki inne ludzkich tragedii spowodowanych wojną bądź nieszczęśliwymi wypadkami, ale razem tworzą obraz niezwykle bogatego regionu, który nie został chyba do końca poznany po przyłączeniu do Polski. Ale myślę, że podobnie jest w przypadku wszystkich regionów naszego kraju i w każdym możemy znaleźć podobne, wielce interesujące historie, które czekają na swoich popularyzatorów.
Dla mieszkańców regionu jest to właściwie pozycja obowiązkowa, choć można się domyślać, że wielu z nich ma już któreś z wcześniejszych wydań. Myślę jednak, że i pozostali powinni uznać ją za interesującą ze względu na znajdujące się w niej polskie wątki historii przez duże H. A być może w najbliższe wakacje ktoś zechce się wybrać z książką w ręku zobaczyć na własne oczy to, o czym pisze Autorka? Zachęcam, bo są to tereny urokliwe i wybitnie wakacyjne, a w takim wypadku „Tajemnice Pomorza” staną się znakomitym przewodnikiem.