Mimo że Jerzy Pertek nie żyje już od ponad trzydziestu lat, potomnym dał się zapamiętać jako najlepszy polski pisarz marynista, którego bogata twórczość odcisnęła piętno na wielu pokoleniach Polaków. W tym roku wydawnictwo Znak Historia postanowiło przypomnieć Czytelnikom ułamek – ale jakże ważny dla historii polskiego oręża – jego twórczości. Szczególnie trudno jest recenzować majstersztyki wydawnicze. Wielkie dni małej floty są niemal doskonałym przykładem dzieła kompletnego, które od dziesięcioleci podlegało mniejszym czy większym uzupełnieniom, wraz postępem wiedzy na temat batalii polskich marynarzy z niemiecką marynarką wojenną.

Książkę podzielono na jedenaście części, zachowując chronologię wydarzeń, poprzedzonych dość obszernym wstępem świętej pamięci komandora porucznika Waltera Patera. Najwięcej miejsca Autor poświęca obronie wybrzeża i działaniom na Bałtyku, a także udziałowi polskich okrętów w bitwie o Atlantyk. Są tam walki Gryfa i Wichra na Helu, przedarcie się Wilka na Wyspy Brytyjskie, internowanie Rysia, Sępa i Żbika w Szwecji, a także perypetie Orła na Morzu Bałtyckim. Gdy czyta się opisy scen batalistycznych i bohaterstwa polskich marynarzy, a także uznania, z którym spotykali się u Brytyjczyków, serce aż rośnie.

Na kartach książki nie mogło zabraknąć opisu tropienia i walki alianckich okrętów – wśród których był ORP Piorun – z Bismarckiem. Pertek opowiada jednak nie tylko sztampowe przykłady działań polskich okrętów na morzach i ocenach, ale również przybliża mniej znane aspekty zmagań, także z uwzględnienie walk w głębi lądu. Mowa tutaj o Flotylli Pińskiej, oddziale wydzielonym „Wisła” czy udziale marynarzy w bataliach zgrupowania generała Kleeberga. A kto z Czytelników słyszał o mało znanej ucieczce transportowa Marynarki Wojennej Wilia i trzymasztowego szkunera żaglowego z marokańskiego Port Lyautey w lipcu 1940 roku?

Są to jednak zalążki tematów, co ma pewną zaletę, gdyż jest odskocznią do dalszych badań i zgłębiania wiedzy z obszarów, które nie należą do popularnych w literaturze. Na kartach Wielkich dni… znajdziemy również ciekawe opisy taktyki, w tym użycia bomb głębinowych. Pertek poświęca też nieco miejsca utworzeniu i działalności Pomocniczej Morskiej Służby Kobiet, niezwykle ciekawemu epizodowi działalności Polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie. Opowiadanie o historii marynarki i marynarzy Pertek kończy epizodem powrotu okrętów do kraju i przekazania ich pod batutę komunistów. Jest to wymowne: przelewający krew za wolną Ojczyznę musieli wrócić do kraju, gdzie wydarzenia toczyły się już innym torem, niż sobie wymarzyli na szarym przestworze Atlantyku, Morza Północnego czy Oceanu Arktycznego.

Uzupełnieniem części zasadniczej jest dość obszerny dodatek, w którym wymieniono nazwy wszystkich polskich okrętów, podając ich uzbrojenie i dane taktyczno-techniczne. Szczególnie pomocne są indeksy – nazwisk i okrętów – oraz spora liczba nieskomplikowanych w rozszyfrowaniu map i kalendarium najważniejszych wydarzeń z historii polskiej marynarki w czasach drugiej wojny światowej. Książkę zakończono rozbudowaną informacją o twórczości Pertka. Swoją zaletę ma też podzielony na trzy części bogaty wkład zdjęciowy, który przedstawia sylwetki okrętów, sceny z marynarskiego życia oraz sylwetki oficerów i marynarzy.

Autor często sięga po wspomnienia dowódców i zwykłych marynarzy, mimowolnych kronikarzy tamtego czasu. Skarbnicą wiedzy pozostają cytowane fragmenty dzienników pokładowych i relacje świadków batalii na morzach i oceanach, wszędzie tam, gdzie pojawiła się polska bandera. Dzięki barwnym opisom scen batalistycznych Czytelnik może niemal przenieść się na Atlantyk, Morze Północne czy Śródziemne, kosztując tamtych wydarzeń.

Na wysokości zadania (aczkolwiek z pewnymi wyjątkami, o których niżej) stanęło również wydawnictwo, które umieściło encyklopedię polskiej marynarki wojennej drugiej wojny światowej wśród innych historycznych pozycji w ramach Czarnej Serii. Książkę ma twardą, solidną oprawę, na której umieszczono perełkę z polskim akcentem z Imperial War Museum w Londynie. Pięknie prezentuje się polski niszczyciel (w nomenklaturze Pertka – kontrtorpedowiec) ORP Piorun podczas patrolu wód Oceanu Atlantyckiego na zachód od Wysp Brytyjskich (tak zwanych Western Approaches).

Wydanie książki byłoby nieskazitelne, gdyby nie kilka, powiedzmy, niedociągnięć. Zastanawiające jest stosowanie terminu Gotland (s. 124 i 157) na określenie wyspy na Bałtyku (w innych miejscach jest po prostu dobrze nam znaną Gotlandią). Jeszcze ciekawiej przedstawia się kwestia pojawiającej się na s. 92 armii „Toruń” bez słowa wyjaśnienia, czym ten związek operacyjny (bo tak zakładam) miałby być. Liderem karykatur jest jednak stosowanie terminu „klasa” zamiast „typ” okrętu. Nie jest to pojedynczy przypadek, gdyż poza s. 298, na której pojawiają się brytyjskie niszczyciele „klasy” Tartar, błąd ten pojawia się jeszcze na s. 353 i 360. W publikacjach tego typu i o takiej doniosłości to po prostu razi w oczy.

Wielkich dni małej floty nie trzeba specjalnie polecać. Książka i jej Autor od kilkudziesięciu lat bronią się sami, jakością i ogromem materiału faktograficznego, który nie przytłacza. Wręcz przeciwnie, przekazany w sposób przystępny, sprawia, że dzieło czyta się nadzwyczaj lekko. Książka Pertka jest sztandarowym przykładem popularyzacji historii Polskiej Marynarki Wojennej w czasach największego konfliktu globalnego i zaliczana jest do kanonu dzieł opowiadających historię okrętów i marynarzy w czasie drugiej wojny światowej.