Francuski reporter Jean Rolin w najnowszym zbiorze reportaży opisuje „obrzeża historii”. Przygląda się temu, co pozostało po wydarzeniach historycznych. „To” nie mówi ludzkim głosem, za to wściekle skowycze lub żałośnie skamle. Stoi na czterech łapach na pasie ziemi niczyjej, pomiędzy światem służby człowiekowi, trwaniem na straży jego domostwa, przy nodze karmiciela i opiekuna, a światem prawa silniejszego, powrotu do dzikości i związanej z tym niepewności jutra. Jean Rolin pochylił się w swym zbiorze nad losem futrzanych wyrzutków. Stworzenia te, zepchnięte na margines psiego świata, występują wszędzie, gdzie miejsce miały tragiczne wydarzenia będące skutkiem rewolucji, wojen, zrywów i przełomów.

Jean Rolin sam precyzuje już na początku książki cel, jaki przyświecał mu przy tworzeniu zbioru: „Myślę – pisałem dalej – o napisaniu historii o psach «feralnych» (jest to anglicyzm albo ściślej – kalka angielskiego przymiotnika feral, oznaczającego zwierzę domowe, które wróciło do stanu dzikości, zdziczałe; (…) Rozumiem przez to – wyjaśniałem – psy błąkające się zupełnie swobodnie, nieposiadające ani domu, ani pana. Chciałbym zebrać maksimum informacji na temat tych psów, jeśli w tamtych okolicach występują. I może, gdyby było dość materiałów, mógłbym pomyśleć o podroży, dla zdobycia nowych”. Z tak wyznaczoną misją reporter przemierza świat od Turkmenistanu przez Tanzanię, Chiny, Chile, Kair, Bejrut, Liban po Mongolię, miejsca naznaczone historycznie, w których nierzadko konflikty odeszły w niepamięć, a jedynymi śladami burzliwych wydarzeń jest nędza i właśnie bezdomne, zdziczałe psy feralne, żywe pamiątki po chaosie, który dotknął kiedyś dane miejsca.

Czytelnik ma tym samym okazję ujrzeć opisywane miejsca w trzech wymiarach. Pierwszym są mozaikowo przedstawione obrazy miejsc. Składają się na nie takie szczegóły jak pisklę upadające do stóp meksykańskiego pijaka, kucyki wyuzdanych kelnerek w portorykańskiej restauracji czy też wirujący w libańskim słońcu kurz. Kalejdoskop ten pozwala wziąć udział w podróży, a jednocześnie niejako mimochodem sugeruje nędzę miejsc, w których życie toczy się w takt drobnych wydarzeń, a jedynym celem opisywanych ludzi jest przetrwanie kolejnego dnia. Powtarzającym się refrenem jest obecność bezpańskich psów, które na przemian atakują ludzi, stanowią dla nich zagrożenie, są wybijane, cenione z uwagi na mięso czy też w końcu towarzyszą pijanym bywalcom barów w nocnych powrotach do domów.

Drugim spojrzeniem, jakie oferuje Czytelnikom Jean Rolin, są jego własne refleksje, odczucia, emocje. Autor nie tylko skrupulatnie spisuje rzeczywistość opartą na detalach, ale i dzieli się swoimi odczuciami, rzadko pozytywnymi (takowe pojawiają się jednak zawsze, gdy dochodzi do kwestii psów). Przydaje to uczciwości jego relacjom, które rzadko dotyczą miejsc urokliwych, najczęściej bowiem pochodzą z miejsc dotkniętych większym lub mniejszym kryzysem. Jeśli coś śmierdzi, to się o tym dowiemy.

Trzecim zaś wymiarem są nawiązania do tematyki psów feralnych, które stają się także pryzmatem, przez który patrzymy na opisywany rejon świata. Czytelnik wędruje między anegdotami, historycznymi faktami i literackimi kontekstami. Nie ma przy tym żadnej reguły: autor okrasza relację anegdotami, przywołuje historyczne fakty i pozwala sobie na dygresje literackie. Tym sposobem spotykamy się z między innymi z Flaubertem, Proustem czy Grossmanem. Liczne odwołania do ich twórczości to nie tylko dowód na erudycję pisarza, ale też na to, że pies bezdomny, podrzucony z powrotem naturze, jest wyrzutkiem znanym od wieków.

Dlatego warto przejrzeć ten zbiór parokrotnie. Najpierw śledząc zagmatwane psie losy, które stanowiły odbicie kondycji, w jakiej znajdowały się współczesne im społeczeństwa. Następnie warto przyjrzeć się samym miejscom, krajobrazom i atmosferze odmalowanym na kartach książki. Później zaś podziwiać sieć skojarzeń, dygresji i odniesień, które sprawiają, że książka nieraz może zwieść nas na manowce, czyli królestwo psa feralnego.