Droga naznaczona przekleństwem ocalenia jest tematem rozliczeniowej książki Görana Rosenberga „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz”. Autor należy do tak zwanego Drugiego Pokolenia – ludzi, którym oszczędzone zostało piekło drugiej wojny światowej, jednak żyją w jej cieniu. Każdy moment życia przebiega pod znakiem porównania dwóch światów. Jeden jest tym rzeczywistym, światem teraźniejszości, drugi to świat, o którym się nie mówi, ale który jest stale obecny w życiu całej rodziny.
Z pozoru wszystko przebiega normalnie – zwykła rodzina zarabiająca na życie, zapuszczająca korzenie w nowym kraju, codzienna praca i nauka. Wreszcie dostrzega się małe różnice. Odmienność zwyczajów, obcy język, w którym zwracają się do siebie rodzice, aluzje sąsiadów, unikanie niektórych tematów, czasem dziwne spojrzenia. Po czymś takim nawet dziecko dostrzega, że coś wyraźnie odróżnia je od otoczenia. Tak właśnie wyglądała codzienność chłopca o szwedzkim imieniu, który tak naprawdę został zawieszony pomiędzy dziedzictwem rodziców, polskich Żydów, i ich żydowskiej tożsamości a Szwecją, w której przyszło mu dorastać. Nad tym wszystkim unosił się duch łódzkiego getta i oświęcimskiej fabryki śmierci.
„Krótki przystanek” nie jest jednak książką o samym Autorze. To tak naprawdę archeologiczna wyprawa Rosenberga do świata ojca. Jak na rasowego archeologa i dziennikarza śledczego przystało, Rosenberg rusza śladem ojca, odtwarzając jego drogę ku wolności i ku samozatraceniu. Dawid Rosenberg od szesnastego roku życia nosił w sobie brzemię współodpowiedzialności za świat. Zaiste, brzemię to było wielkie. Tylko lata spędzone w łódzkim getcie mogło doprowadzić każdego normalnego człowieka do załamania lub szaleństwa. To właśnie tam doszło do wyrachowanego i cynicznego poświęcania najsłabszych, aby silniejsi mogli dalej żyć. Nie jest jednak celem Autora ocena getta łódzkiego. Wydaje się, że Rosenberg junior wie doskonale, iż jednoznaczna ocena Rumkowskiego, przełożonego Starszeństwa Żydów w getcie łódzkim, jest niemożliwa. Wspomnienie o getcie ma uświadomić Czytelnikowi, że Dawid Rosenberg nie miał szansy dorastać w normalnych warunkach. Szesnastoletni chłopcy przeżywają swe pierwsze miłości, butny młodzieńcze, zakochują się, starają się zmienić świat, wreszcie bawią się i snują plany na przyszłość. Czy można robić to wszystko, będąc zamkniętym w przedsionku piekła? Jeśli tak, czy nie jest to tworzenie złudzenia normalności? Wszak z łódzkiego getta droga prowadzi do Chełmna nad Nerem i do Auschwitz, droga bez powrotu.
Przypadek, cud lub zrządzenie losu – nieważne, co sprawiło, że Dawida Rosenberga nie skierowano do komór gazowych, ale do niewolniczej pracy poza obozem. Tak zaczęła się droga prowadząca z Auschwitz, w czasie której zdobył coś, co pomogło mu rozpocząć nowe życie po wojnie. Dalsze losy ojca Autora to splot szczególnych zbiegów okoliczności czy kaprysów losu. Pozornym końcem tej drogi była bogata i niedotknięta wojną Szwecja. Szwecja, która zarabiała na wojnie i która postanowiła zarabiać również na odbudowie zniszczonego wojną świata. Świat potrzebuje ciężarówek, szwedzkie fabryki motoryzacyjne pracowników, a Dawid Rosenberg pracował niewolniczo w niemieckiej fabryce motoryzacyjnej. Niewolnicza praca staje się cennym doświadczeniem, które można wpisać w CV i stać się atrakcyjnym dla pracodawcy. Cyniczne? Być może, ale ten, któremu oszczędzone były realia okupacji, nie rozumiał, ze w dwudziestym wieku istniało coś takiego jak zwykłe niewolnictwo. Etapy martyrologii sprowadzone więc zostały do kolejnych etapów zatrudnienia i pozwalały na dokumentowanie zawodowego doświadczenia.
Już to pierwsze powojenne doświadczenie wstrząśnie czytelnikiem, najgorsza jednak okaże się bezduszność otoczenia i brak perspektyw w zimnowojennym świecie. Rosenberg senior może oczywiście być mieszkańcem bogatej Szwecji, ale tylko z ograniczonymi prawami. Jest wykwalifikowanym robotnikiem i niech nim pozostanie, awans jest zablokowany. Omija go również wypłata odszkodowań wypłacanych poszkodowanym przez nazizm, przytłaczają prasowe doniesienia o możliwej wojnie nuklearnej. Ale czy tylko to było przyczyną samobójczej śmierci Dawida Rosenberga? A może ojciec Autora zrozumiał, że niemożliwy jest powrót do życia już straconego w wagonie wiozącym go do Auschwitz? A może Dawid Rosenberg stał się ofiarą bezsilności świata wobec powojennej traumy? Może potrzebne były lata doświadczenia, by pojąć, że wykreślenie traumy z pamięci jest niemożliwe, a ogólnospołeczna amnezja wobec wszelkich masowych zbrodni jest kolejną zbrodnią wymierzoną po latach w ofiary. I chyba to chce powiedzieć nam wszystkim Göran Rosenberg.