Wojsko to bardzo skomplikowany organizm. Do zamierzchłej przeszłości należą czasy gdy prowadzeni przez swoich wodzów żołnierze toczyli bitwy na ubitych polach, żywili się tym, co znaleźli w lesie, lub grabili rolników na podbitych terenach, a po wojnie rozchodzili się do domów. We współczesnej armii na pierwszej linii służy jedynie kilka procent żołnierzy, a przytłaczająca większość pracuje na rzecz tej nielicznej grupy. Armia to setki jednostek, oddziałów, wydziałów, departamentów, to także przepisy, plany, procedury. Instytucją, która nad tym wszystkim ma panować, jest sztab generalny. Jest to mózg armii, bez którego byłaby tylko zbieraniną uzbrojonych ludzi. Jest także instytucją niezwykle tajemniczą, bo niemal wszystko, co go dotyczy, objęte jest klauzulą tajności – chodzi wszak o bezpieczeństwo państwa. Dlatego z radością i zainteresowaniem sięgnąłem po wydaną przez Bellonę książkę „Sekrety Sztabu Generalnego pojałtańskiej Polski”, dzięki której możemy zajrzeć do sztabu w czasie niezwykłego okresu, jakim była „zimna wojna”.

Autor – generał dywizji Franciszek Puchała – jak mało kto posiada wiedzę niezbędną aby rzetelnie opisać to zagadnienie. Jest absolwentem Akademii Sztabu Generalnego WP i Akademii Sztabu Generalnego ZSRR. Przez 20 lat służył w SG WP zajmując w nim różne stanowiska, aż do pierwszego zastępcy szefa Sztabu Generalnego. Po przemianach ustrojowych zajmował się przystąpieniem Polski do programu Partnerstwo dla Pokoju i akcesją do NATO.

Do polityki autor podchodzi neutralnie. W narracji przyjmuje takie warunki geopolityczne, jakie wtedy były, opisuje i akcentuje ich znaczenie dla działań podejmowanych przez SG, ale nie ocenia. Nie taka wszak jest rola wojskowego, który ma wypełniać rozkazy przełożonych, a nie zastanawiać się. czy są słuszne. Za sprawą takiego podejścia znajdziemy tam niewiele wątków „sensacyjnych”, za to ogrom informacji dotyczących codziennej, żmudnej i niekończącej się pracy Sztabu Generalnego. Z wielu aspektów pracy tej instytucji przeciętny pasjonat militariów nawet nie zdaje sobie sprawy, a przecież SG to nie tylko planowanie operacji w przyszłej wojnie, ale tysiące codziennych spraw, bez których armia nie mogłaby funkcjonować: pobór, zaopatrzenie, współpraca z organami cywilnymi, reorganizacje, zakupy sprzętu, szkolenia i wiele innych. Dlatego ta książka nie musi odpowiadać wszystkim. Nie ma co ukrywać, że napisana jest dość hermetycznym, lub jak kto woli zwięzłym, językiem oficera operacyjnego i nie jest najłatwiejsza w lekturze. Ponadto porusza wiele kwestii, które nie muszą zainteresować przeciętnego pasjonata militariów, zainteresowanego czołgami, bitwami itp. Jest to jednak bardzo cenna pozycja, z tym że skierowana do bardziej wyrobionego Czytelnika.

„Sekrety Sztabu Generalnego pojałtańskiej Polski” to opis i analiza zagadnień dotyczących przygotowań naszego kraju do możliwej i momentami spodziewanej wojny z blokiem państw zachodnich, ze szczególnym uwzględnieniem możliwości napaści RFN na Polskę. Szczególne miejsce poświęcono zagadnieniom przygotowania się do wojny z użyciem broni nuklearnej, która determinowała plany SG. Ponadto poruszono zagadnienia prowadzenia przez Wojsko Polskie różnych operacji zaczepnych i obronnych, ciągłej modernizacji technicznej i planów wyposażenia polskich jednostek w pochodzące z radzieckich składów głowice jądrowe, podległości i roli WP w strukturach Układu Warszawskiego oraz roli tej instytucji w czasie wybuchów niepokojów społecznych w latach 1956, 1970 i 1981. Dla mnie szczególnie ciekawe były informacje dotyczące broni jądrowej. Jest to temat aktualny również w kontekście elektrowni atomowych. Na przykład autor podaje, że w czasie jednych ćwiczeń w latach 70. zakładano, że dowódca frontu (radziecki odpowiednik grupy armii) w czasie jednej operacji miał prawo użyć do 370 głowic nuklearnych o mocy ponad 10000 kiloton.

Opracowując książkę, autor korzystał zarówno z własnego doświadczenia (w końcu brał udział w przygotowywaniu dużej części tych planów), jak i archiwalnych dokumentów, które do niedawna miały klauzulę tajności. Gdzie to konieczne, powołuje się także na innych świadków bądź cytuje inne prace. Ma to miejsce szczególnie we fragmentach dotyczących polityki i miejsca PRL-u w świecie. Przy okazji przybliżył też czytelnikom sprawę pułkownika Kuklińskiego.

Ogólnie książka zasłużyła na bardzo wysoką notę, jednak nic nie jest idealne i znajdziemy w niej także pewne błędy. Prezydentowi Harry’emu Trumanowi błędnie przypisano udział w konferencji jałtańskiej (s. 26); USA reprezentował tam F.D. Roosevelt. Z kolei doktrynę mówiącą o zakazie ingerencji państw europejskich w politykę państw w obu Amerykach ogłosił prezydent James Monroe, a nie Monero. Na stronie 182 spotkamy się z ciekawym samolotem na wyposażeniu NATO o nazwie „PANAWIA-200”. Jest to nic innego jak fabryczne i praktycznie nigdzie nie używane oznaczenie popularnego Tornado, a ponadto nazwę tego producenta zapisuje się Panavia – przez „V”. Podobna manierę spolszczania pisowni spotkamy także w innym miejscy gdzie zamiast AWACS znajdziemy zapis AWAKS (s. 347).

W książce znajdziemy wiele dodatków, na które składa się kilka wkładek ze zdjęciami oraz obszerne aneksy z wieloma mapami, tabelami, wykresami, schematami. Wiele z nich sporządził sam autor na potrzeby tej publikacji. Znalazło się też miejsce dla fotokopii niektórych omawianych dokumentów.

Jest to jedna z najciekawszych pozycji dotyczących Wojska Polskiego, jakie ostatnio czytałem. Jak wspomniałem, nie jest to książka przeznaczona dla każdego, jednak kto znajdzie w sobie chęci i cierpliwość, by przebijać się przez nieraz bardzo szczegółowe i niszowe zagadnienia, powinien być bardzo zadowolony z czasu spędzonego nad tą książką.