Niepozorne książeczki wydawane przez Osprey Publishing to bodaj najsłynniejsza w skali globu i najbardziej poważana seria wydawnicza o tematyce historycznowojennej. Już w oryginalnej wersji językowej zyskały w Polsce wiernych fanów, ale z powodu bariery językowej (znajomość angielskiego w narodzie polskim wciąż nie stoi na wybitnie wysokim poziomie), jak i finansowa (koszt sprowadzenia wybranej pozycji z zagranicy) ospreye nie mogły zyskać między Odrą a Bugiem należnej im popularności.

Oczywiste było, że prędzej czy później jakaś tutejsza oficyna wydawnicza zdobędzie licencje i wypuści te książeczki w języku… No, może nie Mickiewicza, bo mało kto byłby w stanie je zrozumieć, ale Miłosza i Lema. Znana wszystkim stołeczna Bellona jest drugim już tutejszym wydawnictwem, które postanowiło się zmierzyć z legendą ospreyów. Jednym z pierwszych wypuszczonych na rynek tytułów – a zarazem pierwszym, który trafił w moje ręce – jest należąca do „zielonej” podserii Elite „Finlandia w wojnie 1939–1945”.

Na pierwszych z 64 stron w tradycyjnym ospreyowskim formacie znajdzie Czytelnik skrótowe kalendarium fińskiego udziału w II wojnie światowej – od napaści sowieckiej przez wojnę kontynuacyjną po lapońską. Umieszczono go tam li tylko po to, aby dać jaki taki obraz, co i kiedy się działo, jeśli więc ktoś poszukuje konkretnego opisu działań bojowych, rzeczony osprey będzie bardzo złym wyborem. W tym zakresie polecić mogę choćby recenzowaną kiedyś u nas książkę Williama Trottera. Prawdziwa siła tej pozycji tkwi gdzie indziej.

Naprawdę wartościowa treść zaczyna się od rozdziału drugiego na stronie 17. Wszystko, co następuje dalej, to wartościowe, trudne do znalezienia w języku polskim informacje o organizacji fińskich sił zbrojnych (wraz z formacjami pomocniczymi), ich wyposażeniu i taktyce. Jest to więc tytuł, na który powinien zwrócić uwagę każdy zainteresowany tematem, jednakże jak to zwykle bywa w przypadku ospreyów, nie zapomniano także o modelarzach czy pasjonatach rekonstrukcji historycznej. Znajdzie tam więc Czytelnik świetne kolorowe plansze przedstawiające umundurowanie, a także mnóstwo ciekawych zdjęć – szkoda tylko, że w nieszczególnie dużym formacie. Przy cenie detalicznej ustalonej na 25 złotych stosunek tejże do oferowanej jakości wypada jednak bardzo dobrze.

Z drugiej strony, nie zdziwię chyba nikogo, gdy powiem, że obawiałem się o jakość tłumaczenia – w końcu Bellona to Bellona, niestety. Na szczęście obyło się bez wyraźnych potknięć merytorycznych. Chociaż przydarzyła się tłumaczce jedna, drobna w sumie wpadka. Oto na stronie 21 w podpisie zdjęcia fińskiego rowerzysty czytamy: „[…] wewnątrz wieńca laurowego widoczny jest fiński lew w koronie w groźnej pozycji […]”. Jestem gotów się założyć o dowolną kwotę, że w oryginale ten „lew w groźnej pozycji” brzmiał lion rampant. Oczywiście mam świadomość tego, że nie każdy musi się znać na heraldyce i blazonowaniu, jednakże już choćby ze względu na obecność podobnego lwa w herbie Szkocji wypada wiedzieć, iż taki lew fachowo zwie się „lew wspięty”.

Zdecydowanie gorzej spisała się korekta, przez którą Kirył Mierieckow stał się Kiryłowem Mierieckowem, a nazwisko Talvela (Paavo Talvela, bohater wojny zimowej) z jakiegoś powodu nie zasłużyło na odmianę przez przypadki. Do tej samej kategorii zalicza się „pełnienie roli”, podczas gdy pełni się funkcję, a rolę – odgrywa. Z drobiazgów odróżniających wydanie polskie od oryginalnego wymienić by jeszcze można brak tytułu na grzbiecie – ale to już doprawdy drobnostka wśród drobnostek.

W kontekście numerów, jakie Bellona czasem wywija swoim klientom, ten zielony osprey zasługuje na wyróżnienie, nazwijmy je, na zachętę. Stołeczne wydawnictwo wykonało, przygotowując „Finlandię w wojnie”, porządną rzemieślniczą robotę. Innymi słowy: nie utrudniło czytania, a w przypadku takiej pozycji jak ta, pozycji nieaspriującej do miana dzieła literackiego, jest najważniejsze. Czy warto więc sięgnąć po tę książeczkę? Zdecydowanie tak. Jest to w sumie wartościowa pozycja przekrojowa opisująca temat może i nie zupełnie w Polsce anonimowy, ale jednak jeszcze w Polsce znany – a szkoda.