Dla mieszkańców centralnej i wschodniej Polski zabrzmi to trochę niezrozumiale i może dość kontrowersyjnie, ale gdyby zapytać starszych Pomorzan, kto był gorszy – brunatny Niemiec czy czerwony Rosjanin – odpowiedź najczęściej będzie zawsze ta sama. Za okupacji hitlerowskiej było źle, ale wojenna trauma najczęściej kojarzy się w owym regionie kraju z tym, co przynieśli ze sobą żołnierze spod znaki czerwonej gwiazdy: kradzieżami, gwałtami, wywózkami w głąb „nieludzkiej ziemi”, bestialskimi morderstwami. Wielu ludzi pamiętających zimę 1945 roku po prostu nie chce mówić o tym, co wówczas widzieli, co przeżyli. Moim dziadkom wejście Rosjan najbardziej kojarzyło się z kradzieżą ściennego zegara i zrobieniem z beczki z kiszoną kapustą wychodka… Brzmi zabawnie, ale tak naprawdę bagatelizowanie służyło w tym przypadku tylko jako parawan, za którym dziadkowie chcieli ukryć traumatyczne wspomnienia.

Przez lata po prostu nie można było głośno mówić, jak wyglądało to „wyzwolenie”. Kiedy problemem wreszcie zajęli się historycy, w ślad za nimi poszli także autorzy wspomnień i dziennikarze. Wśród nich Edmund Szczesiak – wieloletni redaktor naczelny Wieczoru Wybrzeża i Pomeranii, a obecnie wykładowca dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim – który zajął się historią Gertrudy Jutrzenki Trzebiatowskiej, vel Trudy Koling, vel Niny Juszczenko Wołkowej. „Wyrwana z piekła” wydawnictwa Oskar to obrazek z życia jednej kobiety, kilku rodzin z Polski, Niemiec i Rosji oraz jednego regionu naszego kraju: południowo-zachodnich Kaszub czy też, jak wolą mówić miejscowi, Gochów.

Autor opisał losy mieszkanki Borowego Młyna – „najładniejszej dziewczyny we wsi”. Gertruda wyszła za żołnierza Wehrmachtu, małżeństwo wzięła jednak w swoje tryby historia przez wielkie „H”. Bohaterka książki już nigdy więcej męża nie zobaczyła. Próbując uciec do Niemiec przez Gdynię, zostaje porwana przez Rosjan. Jako wojenna branka przemierza bojowy szlak aż do Berlina. Gdy próbuje wrócić pociągiem w rodzinne strony, zostaje porwana po raz drugi i wywieziona do ZSRR. Tym razem powrót do domu zajmuje… ponad pół wieku. Przez dziesięć lat od zakończenia wojny rodzina myślała, że Gertruda nie żyje. Tymczasem okazało się, że mieszka w Archangielsku, jest mężatką. W 1954 roku udało się jej przekazać księdzu wracającemu z zesłania list do rodziny. Możliwość powrotu do Polski pojawiła się dopiero po upadku Związku Radzieckiego. Dzięki staraniom rodziny Gertruda wraca do kraju w 1998 roku, po pięćdziesięciu trzech latach.

Szczesiak opisał historię kobiety po raz pierwszy w 1999 roku w książce „Porwana. Opowieść o brance”. Recenzowana tu pozycja zawiera uzupełnienie losów głównej bohaterki i opis zmagań o przywrócenie jej obywatelstwa polskiego, w czym niemały udział miało nagłośnienie sprawy przez pomorskie media.

Autor odwiedzał Gertrudę Jutrzenkę Trzebiatowską w Borowym Młynie wielokrotnie. Przyznaje, że była trudną rozmówczynią. Bo pamięć już nie ta. Bo wstyd, że słowa rosyjskie miesza z polskimi. Bo wreszcie strach – „najwierniejszy towarzysz jej życia”. Nie wszystkiego udało mu się dowiedzieć, ale opisywanie jej życia dzień po dniu nie jest najistotniejsze. Ważne, że na półkach księgarni pojawia się książka z historią, w której jak w zwierciadle mogą się przejrzeć ci mieszkańcy Pomorza Gdańskiego, którzy przeżyli drugą wojnę światową i „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną. To istotna wartość dodana tej publikacji.

Edmund Szczesiak – „Wyrwana z piekła”. Wydawnictwo Oskar, 2014. Stron: 164. ISBN: 978-8363709-85-3.

Edmund Szczesiak – „Wyrwana z piekła”. Wydawnictwo Oskar, 2014. Stron: 164. ISBN: 978-8363709-85-3.