O podbiciu Italii przez germańskich Ostrogotów, a następnie przez ich „kuzynów” Longobardów, z licealnego podręcznika do nauki historii dowiemy się mniej więcej tyle, ile można streścić w trzech słowach: „veni, vidi, vici”. W okresie między upadkiem Rzymu a narodzinami średniowiecznej Europy zieje ogromna wyrwa. Czy z dawnej potęgi po najeździe barbarzyńców nie został kamień na kamieniu, czy może też nowi władcy zaadaptowali na własne potrzeby rzymską spuściznę cywilizacyjną? Tematyką tą w książce „Barbarzyńcy w północnej Italii” zajęła się Dominika Długosz.
Autorka publikuje na temat zagadnień archeologii klasycznej i wczesnośredniowiecznej północnej Italii. Uczestniczyła w badaniach archeologicznych na wielu stanowiskach we Włoszech, w Polsce i Bułgarii. Doktoryzowała się na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Zawiedzie się ten Czytelnik, który oczekiwał monograficznego ujęcia procesu zajmowania ziem dawnego Cesarstwa Rzymskiego przez hordy barbarzyńców. Tytuł książki – oraz wykonana na potrzeby promocji prezentacja – jest trochę mylący i przyznam, że dałem się na niego „złowić”. Podbój północnej części Półwyspu Apenińskiego przez ludy germańskiej proweniencji w ujęciu stricte historycznym jest w książce tylko tłem dla archeologiczno-urbanistycznej analizy rozwoju ośrodków miejskich w tym regionie, od upadku Rzymu po zajęcie państwa Longobardów przez Karola Wielkiego. O historii tego okresu „wieków ciemnych” mówią nam kościoły i wykopaliska, sztuka i literatura.
W pierwszej części „Barbarzyńców…” autorka przedstawiła historię, teorię i praktykę badań archeologicznych północnowłoskich miast. Co ciekawe, niemały wkład w tamtejsze odkrycia mają polscy badacze, pracujący we Włoszech w latach 60. W części tej znajdziemy także słownik pojęć łacińskich i germańskich, pomocny w dalszej lekturze. Kryzys późnego Cesarstwa Rzymskiego i ekspansja chrześcijaństwa pokazane przez pryzmat przeobrażeń w tkance miejskiej składają się na część drugą. W części trzeciej spotykamy się z „długowłosymi” Ostrogotami, zwłaszcza z najwybitniejszym ich władcą – Teodorykiem Wielkim – a w części ostatniej z „długobrodymi” Longobardami, dominującymi w Italii przez kolejne dwieście lat.
Zabierając się za lekturę, musimy pamiętać, że napisał ją archeolog. Niestety fragmenty, w których Dominika Długosz ubiera „buty” historyka, są najsłabszą częścią książki. Przedstawianie cech charakteru i zainteresowań władcy – w tym konkretnym przypadku chodzi o wspomnianego już Teodoryka – tylko na podstawie kilku jego wizerunków, a nie w oparciu o źródła z epoki, trąci naiwnością. To, że króla Ostrogotów przedstawiono na koniu podczas gonitwy za jeleniem, wcale nie musi oznaczać, że Teodoryk było zagorzałym miłośnikiem hippiki i polowań… Dopatrzyłem się także dwóch błędów rzeczowych. Nawet jeśli dynastię wizygocką o nazwie „Baltowie” (poprawnie: Bałtowie) uznamy za złośliwość edytora tekstu, to zdanie sugerujące, iż Awarowie byli ludem germańskim (s. 171), absolutnie nie powinno się w książce znaleźć. Część „archeologiczna” książki rekompensuje powyższe niedociągnięcia. Autorka jak mało kto w kraju doskonale orientuje się w podjętej problematyce, więc ewolucja wyglądu północnowłoskich miast oraz miejsc kultu i użyteczności publicznej została przedstawiona w klarownym i zrozumiałem nawet dla laika wywodzie.
Warszawskie Wydawnictwo Trio przyzwyczaiło już do wydawania książek, które są bogato ilustrowane. Tak jest i tym razem. Oprócz kilkudziesięciu ilustracji i zdjęć są tabele, tablice genealogiczne i mapy. Książka jest zszywana i w twardej oprawie. Irytują za to przypisy podane nie – jak to najczęściej bywa – na dole strony lub na końcu książki, ale tuż po zaczerpniętym z innego źródła fragmencie. Styl pisania Dominiki Długosz nie jest nadmiernie skrępowany wymogami prac badawczych, więc książkę czyta się przyjemnie.
Komu mógłbym polecić „Barbarzyńców…”? Z pewnością nie jest to praca odtwórcza (z wyjątkiem fragmentów historycznych), więc mogą po nią sięgnąć wszyscy, którzy po prostu chcą poszerzyć swoją wiedzę o tym fragmencie dziejów naszego kontynentu, gdy upadało „stare”, a w wyniku wędrówek ludów rodziła się nowa Europa.