Zwykle entuzjastycznie podchodzę do każdej recenzowanej książki. Jednak gdy sięgnąłem po tę, miałem mieszane myśli. Szumny tytuł wobec mizernych rozmiarów i objętości musiał ostudzić czytelniczy zapał i wzmóc surowy, recenzencki instynkt. Przez całą lekturę starałem się odrzucić wszelkie uprzedzenia odnośnie „kompleksowych”, a niezbyt obszernych publikacji anglosaskich historyków, niestety sama publikacja mi na to nie pozwoliła.

„Decydujące bitwy II wojny światowej” Nigela Cawthorne’a w zamyśle autora mają przedstawić największy konflikt zbrojny w dziejach z perspektywy rozwoju sytuacji na polach bitewnych. Niestety, już w spisie treści zauważymy, iż nic z tego. Książkę podzielono nie na poszczególne bitwy i kampanie, lecz na teatry wojny, w których chronologicznie rozgrywały się decydujące wydarzenia. Tak więc „jak zwykle” wojna zaczyna się podczas ewakuacji Dunkierki, kończy zaś na kapitulacji cesarskiej Japonii. Każdy rozdział z kolei podzielono na fragmenty dotyczące poszczególnych „decydujących” batalii. Niestety narracja w praktyce sprowadza się przedstawienia kolei losów wojennej zawieruchy, rozszerzonej o wyszczególnione walki. Nie jest to więc ani książka poświęcona ogólnie II wojnie światowej, ani poszczególnym bitwom.

Komentarz odnośnie doboru „decydujących bitew” nie wymaga szczególnej uwagi – niczym nieskażony anglosaski punkt analizy konfliktu, gdzie front wschodni stanowi w pewnym sensie suplement wojny, niemożliwy do pominięcia, ale też za mało atrakcyjny, by poświęcać mu więcej uwagi. Widać to po ilości stron poświęconych danym teatrom wojennym czy osobnym bitwom. Choć nawet te najlepsze można ocenić na dostateczny z plusem, to i tak w porównaniu ze słabszymi odkryjemy rażącą różnicę. Nie można jednak uznać tego za największą bolączkę pracy historyka – po prostu przy wąskiej objętości nie sposób ukazać całego obrazu walki. Pytanie nasuwa się jedno: po co w ogóle zaczynać?

Książka nie ma autorskich przypisów ani jakiejkolwiek (sic!) bibliografii. Już sama redakcja polskiego wydania musi podać, iż „autor powtarza utarte poglądy” na temat chociażby polskiego oporu we wrześniu 1939 roku. Cała pozycja zawiera całą masę błędów, dziwacznych uproszczeń i tak dalej. Nie sposób zrozumieć metodę określania bezwzględnie wszystkich niemieckich czołgów lub pancernych związków taktycznych mianem „panzer”. Robi się jeszcze ciekawiej, jeśli dodam, iż sama redakcja to zauważa, opisuje, ale dlaczego akceptuje? Poza tym oznaczenia jednostek i broni też pozostają wiele do życzenia. Chociażby co oznacza dla początkującego miłośnika II wojny zdanie „sprowadzono czołgi Tank”? Nikt nie wysilił się, aby dodać, iż nie jest to błąd tłumaczenia, a jedynie autorowi chodzi o brytyjski lekki czołg: Tank, Light, Mk VI. Nie ma sensu przedstawiać kolejne wpadki, gdyż nie wnoszą one nic w ogólną ocenę poziomu całego wydania.

Po lekturze długo zastanawiałem się, jaki jest cel wydawania pozycji takich jak ta. Wydawnictwo Bellona powinno zrozumieć, iż zdecydowanie lepiej dać szansę wielu młodym, ambitnym polskim badaczom dziejów wojskowości niż zachodniej tandecie. „Decydujące bitwy II wojny światowej” adresowane są… no właśnie, do kogo? Na pewno do nikogo w naszym kraju. Przyznam, iż więcej interesujących informacji uzyskamy z Wikipedii niż z „dzieła” anglosaskiego badacza. Najlepszą stroną książki jest aspekt techniczny. Dobrej jakości papier i druk oraz przejrzyste mapki pozwalają nieco zakamuflować aspekt merytoryczny.

Zawsze staram się znaleźć docelowego odbiorcę recenzowanej przeze mnie książki. Tym razem stanowi to wyzwanie, któremu mimo usilnych starań nie jestem w stanie podołać. Wartość merytoryczna nie zaspokoi żadnego ambitniejszego Czytelnika. Przyznam, iż lektura niniejszej książeczki nie wniosła niczego do mojej znajomości II wojny światowej. Nie był to stracony czas, ale chyba można było go poświęcić o wiele bardziej interesującej lekturze. Przekonajcie się sami, jednak nie będę jej Wam rekomendował.

Oprawa: miękka
Wydanie: I
Stron: 240
Wymiary: 145×205
Wprowadzono: 16-06-09
ISBN: 978-83-11-11527-9